Media: Kwabs - Walk
Małgorzata Ceglarek siedziała w skórzanym, czarnym fotelu w mieszkaniu Pola i patrzyła tępo w krawędź stolika tuż przed sobą.
– Więc muszę to zrobić – wydobyło się z jej ust. Pozbawiony emocji głos drażnił jego i tak z ledwością trzymane w ryzach nerwy.
Rzucił z głośnym trzaskiem na stół portfel i klucze, które pod wpływem włożonej w ten gest siły sunęły jeszcze przez ułamek sekundy po powierzchni blatu. Ona nawet nie uraczyła go spojrzeniem.
– Ceglarek, do cholery! Jeśli myślisz...
Jej krótki, mało przyjemny śmiech przerwał jego wypowiedź.
– Więc powróciliśmy do „Ceglarek", PANIE Pol? – Przeniosła na niego pełne złośliwości spojrzenie, a jemu przeszło przez myśl, że zdecydowanie zbyt dużo czasu spędzała w jego towarzystwie.
Mężczyzna westchnął głośno. Przesunął dłonią po twarzy i czole.
– Małgorzato – poprawił się warkliwie – uspokój się, bo na czas zlecenia zamknę cię w szafie.
– Och, tak, a potem wskoczysz w moje fatałaszki i wykonasz zlecenie. I nie zapomnij w przyspieszonym tempie się sklonować, bo tam muszą być obecne dwie osoby.
Jego otwarta dłoń z ciężarem opadła na blat tuż przy jej splecionych dłoniach.
– Nikogo dzisiaj nie zabijesz – syknął.
Był coraz bardziej zdenerwowany, jednak ona o to nie dbała. Skoro nie był w stanie podać żadnych godnych uwagi konkretów, dla niej sprawa była prosta. I tak będzie musiała kiedyś to zrobić. A koniec końców i tak będzie cierpieć, niezależnie czy zrobi to on, czy ona sama.
Gwałtownie wstała i okrążyła fotel, opierając się ostatecznie dłońmi o blat, tuż przy jego palcach. Zadarła głowę, spoglądając na niego wyzywająco.
– To ja bardzo jestem ciekawa jak z tego wybrniemy.
Gwałtownym ruchem złapał ją za ramiona i wbił wzrok w jej brązowe oczy.
– Zastanawiające, że tak lekko podchodzisz do zabicia niewinnej dziewczyny – wycedził. –Przestań grać, bo oboje wiemy, że jesteś przerażona i niezdolna do takiego aktu.
– Bo to teraz ma jakieś znaczenie – prychnęła, a jego trafił szlag.
Odsunął się od niej i wycelował w nią palcem.
– NIKOGO NIE ZABIJESZ! – wrzasnął tak, że najpewniej usłyszał go cały blok.
– NIE DRZYJ SIĘ NA MNIE! – odpowiedziała niemniej cicho, czując jak jej ciało drżało z nerwów. – To nie ja chciałam w to wchodzić, nie moja wina, że mój ojciec narobił głupot. Nie moja wina, że zostałam w to wszystko wplątana. Nie chciałam. Wolałabym teraz rozważać kierunki studiów, a nie tkwić tu z tobą i zastanawiać się nad... – urwała.
Wzrok, którym ją teraz obdarzał uświadomił jej, że powiedziała o kilka słów za dużo. Że to wszystko zabrzmiało nie tak, jakby chciała.
– Niesamowite, jak szybko zaczęłaś żałować – warknął i zgarnął kurtkę z wieszaka. – Czekam w samochodzie.
– Robert, ja...
Odpowiedziało jej tylko głośne trzaśnięcie drzwi. Dziewczyna chwyciła małą poduszkę z kanapy i cisnęła nią przez pokój. Tak, zdecydowanie wszystko się skomplikowało. Ale kto by pomyślał, że ten gruboskórny gbur był taki wrażliwy. Zwłaszcza, że to on jeszcze do niedawna nie przebierał w słowach. Tak naprawdę wątpiła, by w tej kwestii wiele się zmieniło. Natężenie decybeli w jego głosie nie zmniejszyło się ani o jotę.
CZYTASZ
Światłocień
Roman d'amourStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...