Następnego dnia Gosia wstała czując się jeszcze gorzej. Nos miała zatkany, w głowie szumiało i pulsowało. Bolały ją dosłownie wszystkie mięśnie. Gdy tylko rozchyliła oczy, ostatnim na co miała ochotę to ruszenie się spod ciepłej kołdry. Musiała jednak skorzystać z toalety, więc z jękiem wysunęła się na skraj łóżka, wsunęła nogi w kapcie i sunąc nogami po podłodze skierowała się do łazienki.
Karolina była już na nogach. Humor wyjątkowo jej dopisywał. Krzątała się po kuchni, podrygiwała w rytm piosenki dochodzącej z radia, jedną ręka mieszając jajecznicę. Gdy w korytarzu dostrzegła Gosię uśmiechnęła się do niej promiennie.
– Śniadanko? – Podsunęła jej pod nos patelnię na co dziewczyna skrzywiła się. Nigdy nie lubiła jajek, a na pewno nie z samego rana. – Jeju, kobieto, wyglądasz jak siedem nieszczęść! Masz gorączkę? – Przyłożyła jej dłoń do czoła. – Chłodne. Bierz leki, jedz śniadanie u wyskakuj z betów. Uwierz mi, najgorzej to się nad sobą użalać. Faceci to robią i statystycznie dłużej chorują niż kobiety.
Trajkotała, nakładając sobie jajka na talerzyk. Gosia zaś zniknęła w łazience, chwilę potem słysząc wołanie Karoliny, która oznajmiała, że otwiera jej okno, bo stężenie zarazków w jej pokoju na metr kwadratowy pewnie jest przerażająca.
Przeziębiona dziewczyna wróciła w końcu do kuchni, zerkając na współlokatorkę. Dopiero teraz dostrzegła, że dziewczyna miała na sobie śliczną, białą sukienkę w drobne, czerwone kwiatuszki. Jej włosy były rozpuszczone, wijąc się w delikatne loczki opadały jej na ramiona.
– Dobrze wyglądam? – zagadnęła, uśmiechając się jeszcze szerzej.
– Bardzo dobrze – przyznała, otwierając lodówkę. Tak naprawdę w ogóle nie chciało jej się jeść, ale Karola miała rację, musi.
– Zaraz przyjedzie po mnie Sebuś. W końcu możemy gdzieś wyskoczyć, bo wiesz, on wiecznie zapracowany, całe dnie w biurze. Ale w końcu dzisiaj ma wolne. Idziemy do restauracji, kina.
– Baw się dobrze – powiedziała z uśmiechem, wyciągając z lodówki pomidora i żółty ser, licząc, że może od jednej kanapki się nie porzyga.
– A ty biedactwo tak sama tu będziesz...
– Dam radę, to tylko katar.
– Jak chcesz, to możesz pożyczyć mojego laptopa. Mam tam jakieś filmy, muzykę. Dostęp do neta też jest. I jedz. – Wycelowała w nią palcem, kręcąc nim na boki.
– Jem – odpowiedziała, wgryzając się w kanapkę.
W tym momencie rozdzwonił się telefon Rudej. Dziewczyna odebrała i rzuciła krótkie: już schodzę". Włożyła talerz do zlewu.
– Uciekam. Będę pewnie wieczorem. Mam swoje klucze, więc w razie czego nie musisz na mnie czekać. Kuruj się, pa.
Po chwili rozległ się trzask drzwi. Wyszła. Gosia spojrzała na swoją kanapkę i skrzywiła się. Kompletnie jej nie smakowała. Wepchnęła jednak ostatni kęs do ust. Następnie sięgnęła do szuflady w poszukiwaniu jakichkolwiek leków, lecz okazuje się, że Karolina dała jej wczoraj ostatnią saszetkę. Oprócz tego w półce znajdowały się jakieś maści i Amol, który co prawda mógłby się przydać, ale to jednak za mało. Musiała więc udać się do apteki, która na szczęście znajdowała się tuż za rogiem.
Westchnęła. Za rogiem czy nie, musiała się doprowadzić do porządku. Zniknęła w łazience. Umyła się i zrobiła lekki makijaż. Następnie założyła na siebie czarną sukienkę w kolorowe kwiaty, wyprostowała włosy, wsunęła na nogi sandałki. Głowa wciąż ją bolała, ale jakby mniej. Może faktycznie grunt to było nie pieścić się ze sobą.
CZYTASZ
Światłocień
RomanceStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...