Dwa dni później Gosia ponownie stała pod nowym już namiotem i pomagała mężczyznom rozkładać towar.
Niebo było niemalże bezchmurne. Tu i ówdzie można zobaczyć drobne, białe obłoczki, które leniwie niosły delikatne powiewy ciepłego wiatru. Dziewczyna raz po raz zerkała w górę, chcąc się upewnić czy aby czasem się nie chmurzy. Czuła, że już do końca życia będzie miała uraz do wiatru.
Sięgnęła po cenówki i marker, by wpisać ceny na nowo. Kątem oka śledziła Adriana i czuła przy tym lekki dyskomfort. Nie bardzo wiedziała jak się zachować. Zwłaszcza, ze częściej niż zwykle czuła na sobie jego wzrok.
Robert tego dnia był wyjątkowo milczący. Snuł się jak cień od busa do stoiska i odwrotnie. Co jakiś czas przeklął lub odpalił papierosa. Zdecydowanie nie zachowywał się normalnie.
– Pamiętaj, proszę, że gdyby coś się działo z pogodą to biegnij do apteki. Jesteś cenniejsza niż to wszystko co jest tu na tym stole – odezwał się Adrian.
Kiwnęła głową, będąc przy tym pewną, że w tym samym momencie usłyszała prychnięcie Pola. Odwróciła się w jego kierunku, ale dostrzegła tylko jak jego postać znika we wnętrzu szoferki busa. Zmrużyła lekko oczy, zachodząc w głowę, co też mogło być przyczyną tego osobliwego zachowania.
– Gosia? – Głos Adriana sprawił, że uniosła na niego wzrok.
– Przepraszam, zamyśliłam się.
– Pytałem, czy już dobrze się czujesz.
Uśmiechnęła się lekko. Znów miała wrażenie, że stoją za blisko siebie.
– Tak, w porządku, dziękuję.
Dłoń blondyna wysunęła się w jej kierunku i odgarnęła kosmyk jej włosów za ucho.
– Gosiu, ja wiele myślałem i...
– Cassanova! – Dobiegło do nich wołanie ze strony busa. Oboje odwrócili się w tamtym kierunki, widząc Pola, który wychylał głowę przez otwarte okno, groźnie przy tym marszcząc brwi. – Harem będziesz zakładał później. Nie zamierzam trwonić czasu na przyglądanie się jak gruchasz z Ceglarek.
Adrian wykonał w jego stronę niezidentyfikowany gest dłonią i ponownie zwrócił się do dziewczyny.
– Wpadnę do ciebie wieczorem, dobrze?
– Jasne – odpowiedziała. Jak mogłaby się nie zgodzić? W końcu do jego mieszkanie...
– W takim razie, miłego dnia. W razie czego, dzwoń. Nie będę wyciszał telefonu.
Mrugnął do niej i uśmiechnięty od ucha do ucha zniknął w busie. Siadł na miejscu pasażera i zapiął pas.
– Spektrum twojej głupoty mnie zadziwia – odezwał się Pol, wypowiadając słowa powoli, jakby obracał w ustach każde z nich.
Adrian uniósł brwi.
– Nie rozumiem?
– Doskonale pamiętam, jak niespełna rok temu skowyczałeś jak pies, że blond cizia się boczy.
Chłopak otworzył usta, ale Robert podniósł do góry dłoń i kontynuował.
– To była przecież twoja wielka i jedyna miłość, która teraz przeniosła się na Ceglarek. Można by stwierdzić, że to zaraźliwe. Może dla bezpieczeństwa wyjadę z miasta? – zakpił.
– Robercie...
– Skończ. – Bus się zatrzymał. – Skoro podobają ci się takie puste panienki jak Ceglarek, to proszę bardzo, ale posiadanie dwóch pustych panienek naraz to już przesada.
CZYTASZ
Światłocień
RomanceStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...