76. Ty już nim jesteś.

139 17 50
                                    


Wszystko działo się bardzo szybko. Pol chwycił Aleksa za tył koszuli i odciągnął do tyłu. Wymierzył mu silny cios w szczękę i popchnął na stojące przy ścianie meble. Szklane drzwiczki barku zatrzeszczały niebezpiecznie. Dziewczyna w tym czasie, ignorując kapiące z nosa łzy, trzęsącymi się dłońmi założyła na siebie koszulkę. Chwyciła resztę ubrań i pognała do wyjścia. Słyszała za sobą jego wołanie, ale nie zatrzymała się. Nie chciała go widzieć, nikogo nie chciała widzieć. Lekko się zataczając, dopadła do drzwi własnego mieszkania. Zamknęła się na klucz. Nie miała sił nawet podejść o krok dalej. Siadła przy szafce z butami i zaniosła się spazmatycznym płaczem.

Robert dopadł do Aleksa, który nie wiedzieć po co, chciał podążyć za dziewczyną, którą właśnie prawie zgwałcił. Rozporem jego spodni wciąż był rozchylony. Pol wymierzał cios za ciosem. Nic nie było ważne. Stłuczone szklanki, przewrócony stół, zerwana zasłonka. Aleks oddał mu kilka razy, jednak w większości przypadków nawet nie zdążył unieść dłoni. Robertem kierowała furia w czystej, zwierzęcej postaci. Sprawiła, że ruchy stawały się szybsze, uderzenia mocniejsze i celniejsze. Z kącika wargi sączyła się krew, w oczach miał diabła.

– Jeśli mnie zabijesz, umrzesz i ta suka też! – wycharczał Aleks.

Jedna ręka Pola zaciśnięta była na jego gardle, druga zastygła w bezruchu, uniesiona, czekająca, by ponownie zadać cios. Najchętniej wypróbowałby na nim najbardziej bestialskie formy tortur i napawałby się przy tym jego każdym krzykiem.

– Spróbuj się jeszcze raz do niej zbliżyć, to obiecuję ci, ze sam będziesz mnie błagał o śmierć – wysyczał lodowato i puścił jego gardło, popychając go na ścianę.

Aleks otarł krew płynącą mu z rozciętego łuku brwiowego i zresztą nie tylko z niego. Z nieznacznym trudem wyprostował się. Mimo obrażeń, na jego ustach wciąż obecny był triumfujący uśmieszek.

– Osiągnąłem już to, co chciałem. Swoją drogą, to bardzo nieładnie z twojej strony. Była niepocieszona, gdy dowiedziała się, że nie zostanie bohaterem roku, bo wymordowałeś wszystkie jej ocalone owieczki. – Splunął na podłogę i oparł się ręką o barek.

Robert zacisnął dłonie w pięść i tylko Bóg jeden wiedział, jak bardzo się hamował, by nie złapać go za fraki i nie wypierdolić przez okno razem z szybą.

– O czym ty pieprzysz?

Aleks uśmiechnął się szerzej, nie zważając na ból, jaki to za sobą niosło. Zaczął mieć przewagę, co napawało go nie lada satysfakcją.

– Wiem, co robiliście. Wiem, co ty robiłeś. O ona teraz też o tym wie. – Wzruszył ramionami. – Naprawdę powinieneś czasem sprawdzać swój samochód. Bo może czasem ktoś podłożyć ci podsłuch. Swoją drogą, dzięki mnie w końcu stała się jedną z nas. Powinieneś mi podziękować.

Lodowaty dreszcz przebiegł przez całe jego ciało. Zacisnął zęby i nie zastanawiając się wyciągnął zza paska pistolet, mierząc nim w Aleksa.

– Zabijesz mnie? Naprawdę? Ja bym uważał na twoim miejscu. Wciąż jestem członkiem organizacji, a zabicie swojego może być uważane za zdradę. Poza tym – ciągnął dalej, nie zważając, że zimna lufa niemal dotykała jego czoła – Karski wie, że Sienkiewicz była dziś ze mną. Jeśli umrę, wina może spać na nią. Kto ci uwierzy, jeśli weźmiesz winę na siebie? A może zabiją was oboje?

Doprawdy to był doskonały pomysł, by jeszcze się wstrzymać z ogłoszeniem, że Karski nie żyje. Teraz miał kontrolę, pełną kontrolę.

– To ty knułeś przeciw organizacji! Mam ci przypomnieć jak próbowaliście nas zabić, narażając wyjawienie tajemnicy?

ŚwiatłocieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz