Na wygodnej, szerokiej kanapie, z której ściągnięta została biała narzuta z frędzlami, leżał młody, czarnowłosy mężczyzna. Na jego czole perlił się pot, jednak czuł się już lepiej. Udało mu się wyciągnąć kulę z uda. Teraz już powinien dojść do siebie.
Przed nim, nerwowym krokiem spacerowała po pokoju urodziwa blondynka. Jej makijaż był rozmazany i zdradzał tory łez, które jeszcze chwilę temu wyrywały się spomiędzy jej powiek. Była wściekła, nigdy w całym swoim życiu nie czuła takiej wściekłości.
– Zapłacą mi za to – wysyczała przez zęby. – Wszyscy. Tatuś też.
Aleks wywrócił oczami. Który to już raz dzisiaj słyszał. Podparł się na łokciu i uniósł nieco.
– Nie masz ochoty odpuścić?
Gwałtownie odwróciła się w jego stronę.
– Po tym, co mi zrobili? Jak zdeptali moją godność i dumę? Jak ten nikt nasłał na mnie ojca?! Jak ten człowiek wybrał to nic zamiast mnie?! Mnie! Córki z jego własnej krwi. Mam na to pozwalać? Ile jeszcze? Ile?!
Ukryła twarz w dłoniach i osunęła się na kolana. Znów zaniosła się płaczem. Aleks podniósł się do siadu, a potem wstał, sycząc lekko z bólu. Kulejąc, zbliżył się do niej i przyklęknął obok. Otoczył ją ramionami i pozwolił jej łkać w kołnierz swojej koszulki.
– Nie płacz, proszę.
Chciałby od niej odejść. Powiedzieć jej że nie chce mieć nic wspólnego z jej szaleństwem, ale nie potrafił. Nie był w stanie jej zostawić. Zwłaszcza, że miała rację. Oni wszyscy powinni zapłacić za to, co jej zrobili.
– On nigdy mnie nie kochał – wyszlochała. – Zawsze byłam tylko rozwiązaniem...
***
W innej części Wrocławia, w jednym z mieszkań na ulicy Poznańskiej, drobna dziewczyna spacerowała po nie swoim salonie, obdarzana znudzonym spojrzeniem jego właściciela.
– Więc nie będziemy zabijać?
Mężczyzna westchnął ciężko, prosząc niebiosa o zdecydowanie większe pokłady cierpliwości i oparł łokcie na kolanach.
– Tego nie powiedziałam. Gdybyś choć przez moment mnie posłuchała, zamiast próbować wydeptać mi w mieszkaniu rów, dowiedziałabyś się, że to tylko rozszerzenie działalności.
Dzień wcześniej Pol dostał od Karskiego wyraźne instrukcje dotyczące dalszego funkcjonowania organizacji. Szef najwyraźniej uznał, że stać go na coś więcej niż tylko usuwanie niewygodnych obywateli. Albo po prostu liczba zleceń się uszczupliła, przez co zaczął szukać dodatkowych źródeł zarobków.
– Co to znaczy?
Uśmiechnął się złośliwie.
– Podać ci numer do Karskiego?
– Jest pan okropny. Mam prawo wiedzieć, co będziemy teraz robić.
Oparł nogi na blacie stołu i zaplótł ręce na piersi. Wyglądał na wyluzowanego. A może po prostu chciał stwarzać takie wrażenie?
– To, co do tej pory, plus zadania specjalne, takie jak zdobywanie informacji i inne mało istotne wariactwa.
Przystanęła. Odwróciła się przodem do niego. Założyła kosmyk włosów za ucho i przyglądała mu się uważnie. Czuła znajome ciepło i palące wręcz pragnienie, by powtórzyć tę niedawną scenę z kuchni.
CZYTASZ
Światłocień
RomanceStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...