Media: Nightwish - Wish I had an angel.
Gosia siedziała przy stoliku w kuchni. Łokcie miała oparte na blacie, jej palce błądziły po krawędziach kubka wypełnionego do połowy kawą. Co prawda było już po osiemnastej, ale przeczuwała, że ta noc nie będzie należała do najkrótszych. Minął miesiąc. Całe trzydzieści dni, które przemknęły jej przez palce. Trzydzieści dni, podczas których tak wiele się wydarzyło. Tak bardzo oddaliła się od swojego dawnego życia. Jedynie prac i to samo mieszkanie pozostawiły jej jakąś namiastkę tego, co miała kiedyś.
Oddaliła się od Karoliny. Nie było między nimi kłótni. Temat Roberta Pola już więcej nie powrócił w ich coraz rzadszych rozmowach. Każda z nich zaczęła żyć własnym życiem i maksymalnie skupiała się na swoich sprawach. Ruda zbliżającym się ślubem, Gosia nieuniknionym spotkaniem z organizacją. Nie siadywały już na kanapie i nie jadły razem kisielu, w którym maczały solone paluszki. Nie chodziły razem na imprezy i nie robiły babskich wieczorków przy winie.
Gdy patrzyła wstecz przerażało ją to, że nawet nie miała chwili, by ją to zabolało. Ale jednocześnie nie chciała tego zmieniać. Im dalej Karolina była od niej tym większa szansa, że nie była narażona na niebezpieczeństwo.
Był jeszcze Adrian, który już nie dał się tak łatwo odsunąć. A ona próbowała nieraz. Dla jego własnego dobra, bo nie wiadomo, co przyniesie im przyszłość. Blondyn jednak niezmiennie trwał przy niej, znosząc jej humory. Mimo upływu trzydziestu dni wciąż łudził się, że może jednak przyjaciółka zmieni zdanie. Ile już razy kłócili się i godzili. Ile razy płakała mu w ramię. W końcu jednak i on będzie musiał pogodzić się z tym, co nieuchronne.
– Wiesz, że mi się to nie podoba – zapytał, kręcąc głową.
Siedział na kanapie w jej pokoju i wpatrywał się w jej postać stojącą przy oknie i opierającą się o parapet. Uniosła głowę i uśmiechnęła się nieznacznie.
– Nawet gdybym chciała choćby zapomnieć, to niemożliwe.
Adrianowi jednak nie było do śmiechu. Patrzył na nią tymi swoimi niebieskimi oczami tak przenikliwie, jak nigdy dotąd.
– Kiedy – urwał – kiedy tam idziesz?
– W przyszły poniedziałek.
Skinął głową. Wstał i podszedł do niej. Objął ją i przygarnął do siebie.
– Jeśli on cię nie ochroni...
– Ochroni – przerwała mu z mocą. – Ja mu ufam.
Ufała mu. Mimo że to najprawdopodobniej najbardziej irracjonalna rzecz jakiej się w życiu dopuściła. W końcu był mordercą. Ale jednak ufała. Z dnia na dzień coraz bardziej
Uśmiechnęła się delikatnie, przywołując w myślach wspomnienia.
– Co pan wyrabia? Po co mi to? – zapytał, wskazując na opaskę w jego dłoni.
– Prosząc cię o milczenie, zapewne stracę tylko czas... – marudził, podchodząc do niej z tyłu. Zgarnął jej włosy na plecy, muskając przy tym palcami jej szyję, na co wstrzymała na moment oddech. Nawet jeśli to zauważył, to nie skomentował ani słowem. Chwycił za opaskę i zawiązał jej oczy. – Zaczniesz teraz strzelać do celu, lokalizując go tylko słuchem.
– Mam strzelać do pana?! – Nie kryła szoku i już chciała zerwać opaskę, ale powstrzymał ją, kładąc swoją dłoń, na jej dłoni.
– Boże dopomóż, bo z jej inteligencją niechybnie zginiemy.
CZYTASZ
Światłocień
RomansaStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...