Niedziela i o Boże jak mi się nudzi. Wstałam ogarnęłam się i poszłam na śniadanie.
- Dziewczyny co byście poweiedziały na pogranie sobie quidditcha?- zapytałam z nadzieją
- Dobra jak zorganizujesz jeszcze przynajmiej trzech graczy.- odpowiedziała Anny
- Załatwione.- ucieszyłam się, brakuje mi tej gry i chyba zwariuje jak nie zagram. Spojrzałam w stronę stołu Gryffindoru. Hermiony nie było tak samo jak Harrego.Po śniadaniu poszłam w stronę pokoju wspulnego lwów. Zobaczyłam rude czupryny na korytarzu.
- Hej rudzielce, macie ochotę się zabawić?- odkręcili się z szerokimi uśmiechami.
- Na zabawę zawsze mamy ochotę
- Co proponujesz.
- Za pół godziny na boisku, zabierzcie Jordana żeby były równe szanse. Pogramy w Quidditcha, mam nadzieję że miotły macie.
- Jasne.- odpowiedzieli równocześnie i każde z nas ruszyło do pokoi wspólnych.Z miotłami i sprzętem idziemy na boisko. Chwilę czekaliśmy na chłopaków.
- Co tak wolno?
- Wiesz nie każdy ma wiele pięter do pokonania i przebiegnięcia błoni.- powiedział z ironią Lee.
- Ja bym wyleciała oknem, owiele szybciej i byście się nie zmęczyli królewny.- dorzuciła Oliv
- Dobra, gramy tylko kaflem. Jedna osoba to obrońca, pozostałe dwie to ścigajacy. Ustawimy czas grania i ta drużyna która zdobędzie więcej punktów zwycięża. Proste.- klasnęłam dłońmi.
- To kto do obręczy?- zapytal Fred
- Ja mogę iść, ale w następnej rundzie się zamieniam- zapropnowała Anny, w sumie ja i Oliv gramy agresywniej przez co na tej pozycji nam się zwyczajnie nudzi.
- Dobra ja idę pierwszy- postanowił czarnoskóry.Graliśmy wiele rund i świetnie się bawiliśmy astatesznie było 3:5 dla nas, ale chłopcy nie przejmowali się przegraną.
Pov: Narrator
- Ej Izy mamy towarzystwo- Logan zatrzymała się w powietrzu. Izabel zleciała na dół i zobaczyła kilku uczniów z Durmstrangu.
- Wpadliśmy popatrzeć jak gracie. Niezła jesteś.- uśmiechnął się wysoki brunet, słychać było w jego głosie zagraniczny akcent.
- Dzięki. Jestem Izabel.
- Ja się nazywam Ivan. Chcesz zagrać jeden na jeden, lalka?- przyjazny uśmiech zniknął z twarzy ślizgonki.
- Lalka? Na boisko Ivan. Oliv porzyczysz swojej miotły?!- krzyknęła do przyjaciółki.
- Jasne. Pokaż kto tu rządzi.Ivan ustawił sie przy obręczy, a Izy miała kafla. To wszystko z trybun obserwowali chłopcy i dziewczyny.
- Koleś ma przejebane.- zaśmiała się Oliv
- Jak to?- młodszy bliźniak nie rozumiał
- Izabel nienawidzi jak ktoś traktuje ją jak lalunie, jak damę tak, ale nie pieska salonowego. Kiedyś na swoich urodzinach podobno podpaliła szatę jakiemuś czarodziejowi który zwrócił jej uwagę że nie powinna grać w quidditcha bo jest dziewczynką. Ale była awantura.
- O albo jak wylała zupę na glowie urzędniczce z ministerstwa, bo powiedziała że Syriusz Black jest tak samo szalony jak ona. A ona potem stwierdziła że to odpowiednia ilość szaleńswa w jej głowie, by żyć normalnie, ale też złapać za ródżkę i pokazać że nie zamierza słuchac takiej starej baby jak ona.- dziewczyny śmiały sie w niebogłosy i podziwały kolejny celny rzut przyjaciółki.
- Czyli Izia była strasznie humorzastym dzieckiem.- zkeitował starszy bliźniak
- Tak tylko z tą zupą to było jakiś tydzień przed mistrzostwami.- powiedziały razem.W tym momęcie padł ostatni rzut nie w obręcz, a samego Ivana który zlaciał wycieńczony na ziemię. W milczeniu oddał miotłę i wrócił z kolegami. Po Izabel nie było widać nawet zmęczenia.
- To co gramy dalej.
- Wiesz co ja miałam napisać wypracowanie, a Oliv obiecała że pójdzie ze mną, więc my się zmywamy.- Anny odkręcila się do Freda i mrugnęła.
- A wiesz my mieliśmy zrobic pracę domową. Wiecie może od tak mądrych dziewczyn sie czegoś nauczymy. Ale George może z tobą zotać. To narka.- we czwórkę ruszyli do zamku jednak Lee nie zabardzo rozumiał o co chodzi.- Ty idioto bo oni sie sobie podobają.- walną się w czoło Fred
- I trzeba im pomuc w tym żeby sami doszli do wnisku że się zakochali, a nie ciągle zaprzeczali i udawali głupich. To takie męczące. Mam nadzieję że możemy liczyć na pomoc.- powiedziała brunetka.- Ależ oczywiście. To co idziemy robi?
- My pisać wypracowanie.
- Myślałem że to blef.
- Chodźcie, czegoś was nauczymu i omuwimy sprawę naszych gołąbeczków.Pov: Izabel
- To jak raczej grać w dwie osoby będzie teraz nudnijsze.
- Może sobie tak po prostu polatamy.
- Jasne czemu nie.Latalośmy nad błoniami, jak na porę roku było na dworze przyjemnie.
- Nieźle załatwilaś tego Bułgara. Spryciula.
- Tak i tu się różnimy. Sprytny ślizgon, głupi gryfon.- pokazałam palcec na siebie potem na rudzielca.
- Nie jestem głupim gryfonem.- powiedzial niby obrzeżony. Nie patrzył gdzie leci. To dobiero głupota.
- Tak, a to nie jest wierzba bijąca.- powiedziałam spokonie, ale gdy zobaczyłam panikę na twarzy chłopaka nie wytrzymałam i sie zaśmiałam.
- To nie śmieszne.
- No tak bo to tak przyjemnie jak się smiejemy z innych ale z siebie nie umiemy?
- Umiem się śmiać z siebie, ale to już nie byłoby takie fajne jakby to drzewo mnie zabiło.
- Życie jest brutalne.- zleciałam na brzeg jeziora i usiadlam na trawie. George zrobił to samo.
- Lubi dawć w kość, jak Quidditch. Kocham ta grę i moim marzeniem jest żeby grać zawodowo. A zarazem tyle razy lądowałam w skrzydle szpitalnym po neczach. A po grze w tamtum roku została mi nawet mała blizna od tłuczka.- pokazałam na swoją brew, a chłopak się troche zmieszał.
- Bo wiesz.. to.. tak jakby.. ja.
- Co ty?
- To ja posłałem tłuczek w twoją stronę wtedy. Przeprasza.
- To nic takiego. To przeszłość nie zmienimy jej.- spojrzałam na zegarek
- Chodź rudzielcu obiad zaraz będzie.-------------------------------------------------------
Krótszy ale będzie jeszcze dzisiaj jeden.
☺️
CZYTASZ
My nie lubimy Gryfonów / George Weasley
FanficRozdziały pojawiają się w weekendy. W wakacje, ferie oraz święta mogą pojawić się częściej. Początek - 25.08.2022 Koniec - ?? Przed korektą. Izabela Malfoy, czystokrwista ślizgonka, uczęszczająca do Hogwartu, która ma na pieńku z pewnymi bliźniakami...