25 - Zapach miłości

317 12 8
                                    

Przechadzałam sie rano po korytarzach gdy usłyszałam płacz. Poszłam za dzwiękiem i zobaczyłam kilku chłopców z Ravenclow którzy dokuczają ślozgonce. Wszyscy z pierwszego roku.
- Jak wy sie zachowujecie. To szkoła i nie ładnie jest dokuczać koleżance, poza tym to nie fer bo was jrst więcej. Minus dwadzieścia punktów dla Ravenclow.
- Nie możesz! - krzyknał jeden z chłopców.
- Owszem moge, jestem ptefektem.- pokazałam na swoją odznakę- I lepiej idzcie na lekcje bo skończycie na szlabanie.- i już ich nie było. Podeszłam do dziewczynki która klęczała ma pokłodze, wiec przykucnęłam

Pov: George

Ja i Fred nawialiśmy z transmutacji zanim się w ogóle zaczęła, ale przez ucieczkę przed Filchem rozdzieliliśmy się. Szedłem sobie korytarzem gdy usłyszałem znajomy głos. Wychyliłem się z zakrętu i spojrzałem na dziewczynę.
- Ja jestem Izabel, a ty jak masz na imię?- uśmiechała się do ślizgonki z pierwszego roku.
- Wiktoria.- powiedzała lekko przestraszona
- Hej nie musisz się bać. Nie dam cię skrzywdzić nikomu. Powiesz co tamci krukoni od ciebie chcieli?
- Kiedyś się przyjaźniliśmy ale kiedy trafiłam do Slytherinu nie chcą się ze mną zadawać. Mówią że jestem taka sama jak oni wszyscy.
- Moim zdaniem to głupota, nie powinni zwracać uwagę na dom. A wiesz co, zdradzę ci sekret wszystkich ślizgonek, chcesz? - powiedziała jakby szeptem, a mała pokiwała głową.- Wszystkie dziewczyny to księżniczki a te z naszego domu to najtwardsze sztuki. Po prostu, głowa do góry i idziesz dalej - zaśmiały się obie.
- A każda księżniczka ma księcia?
- Nie każda, niekturym nie są potrzebne, a niektórzy książęta nie okazują się tyle warci i wychodzi potem że jednak nie będą cię bronić, na przykład przed smokiem. Ale zdarzają się wyjątki.
- A ty masz swojego księcia?- przysłuchiwałem sie uważnie
- Nie ja mam rycerza, i nie zamieniłabym go na księcia.- mimowolnie uśmiechnołem sie wiedząc że mówi o mnie

- To idziesz już na lekcje?
- Troche się zgubiłam.
- Spokojnie pierwsxorocznym to się zdarza. Jaką masz teraz lekcje?
- Eliksiry.
- No to idziemy. Zaprowadzę cię.- wstały Izy wzieła mała za rękę i odkręciła sie tyłem do mnie.- Weaslay idziesz z nami. Chce mieć pewność że potem pójdziesz grzecznie na transmutacje.- szczeka mi opadła - Idziesz?
- Już idę. W końcu biegam za tobą jakiś rok.

Szlijśmy ramie w ramie, no poza małą zguba między nami. Po chwili spojrzeliśmy na siebie i uśmiechneliśmy. Widok jej z dzieckiem był rozczilający, nie widziałem Izabel tak delikatnej i opiekuńczej. Z transu wyrwał mnie glos dziewczynki.
- Jesteś rycerzem Izabel?- spojrzałen niepewnie na Malfoy, ale jej twarz pokazywała że sama była ciekawa co odpowiem.
- Oczywiście, żd tak. To pani mego losu.- zaśmiałem się i zauważyłem mały rumieniec na bladej skórze blondynki.

Gdy dotarliśmy pod klasę Izabel zapukała i weszła do niej.
- Dzień dobry, przepraszam że przeszkadzam profesorze.
- A panna Malfoy i pan Weaslay.- moje nazwisko już nie brzmi tak miło w jego ustach- Co was tu sprowadza?
- Przyprowadziliśmy uczennicę. Zgubiła się w zamku.- powiedziała dziewczyna przyciągając młodszą ślizgonkę.
- Panna Haile, proszę usiąść. Jeszcze coś?
- Nie. Do widzenia.- i wyszliśmy.

- Nie chciałem iść na transmutacje.
- Wiem, dlatego kazałam ci iść ze mną, bo teraz się nie wywiniesz. - jęknąłem z niezadowolenia, na co dziewczyna się zaśmiała.

 - jęknąłem z niezadowolenia, na co dziewczyna się zaśmiała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
My nie lubimy Gryfonów / George Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz