Syriusz podszedł do wielkiego gobelinu, który Stwork próbował ocalić. Gobelin musiał być bardzo stary; wybladł i wyglądał tak, jakby go w niektórych miejscach nadgryzy bahanki, ale złote nici, którymi był powyszywany, wo połyskiwały w półmroku, ukazując rozłożyste drzewo gene alogiczne, sięgające czasów średniowiecza Wielkie litery u szczytu drzewa głosiły:
SZLACHETNY I STAROŻYTNY RÓD BLACKOW
„TOUJOURS PUR"- Ciebie tu nie ma! - zauważył Harry, przyjrzawszy się napisom u dołu. Przysłuchiwałam się ich rozmowie. Nie zwracałam na nic uwagi, nawet na bliźniaków mówiących coś do mnie. Hermiona uciszyła ich szybko.
- Kiedyś byłem tutaj - rzekl Syriusz, wskazując na okrągłą dziurkę w tkaninie, jakby wypaloną papierosem. - Moja słodka mamunsia wyrzuciła mnie stąd, kiedy uciekłem z domu... Stworek bardzo lubi wspominać to wydarzenie.
- Uciekłeś z domu?
- Kiedy miałem z szesnaście lat. Miałem już dosyć.
- Dokąd uciekłeś? -zapytał Harry, wpatrując się w niego.
- Do domu twojego ojca. Twoi dziadkowie przyjęli mnie bez oporu, traktowali mnie tak, jakbym był ich drugim synem. Tak, tak... wakacje spędzałem w domu twego
ojca, a kiedy skończyłem siedemnaście lat, zamieszkałem już we własnym domu, bo mój wuj Alfard pozostawił mi przyzwoitą sumkę... jego też stąd wymazano, chyba właśnie tego powodu... w każdym razie odtąd juz sam dbałem o siebie, choć w niedziele zawsze byłem mile widziany przy stole w domu państwa Potterów.- Ale... dlaczego... Dlaczego uciekłem?
Syriusz uśmiechnął się gorzko i odgarnął z czoła swoje długie, zmierzwione włosy.
- Bo znienawidzilem ich wszystkich: moich rodziców, z tą ich zwanowaną manią na punkcie czystości krwi, święcie przekonanych, że samo bycie Blackiem czyni cię królem... mojego brata kretyna, który był na tyle głupi, żeby im wierzyć... To on.- Kiedy słuchałam jak Syriusz opowiada, z każdym następnym zdaniem bardziej przypomina mi moją sytuację.
Dziugnął palcem gobelin u samego dołu drzewa, tam, gdzie widniało nazwisko: REGULUS BLACK. Po dacie urodzenia była data śmierci sprzed jakichś piętnastu lat.
- Był ode mnie młodszy i o wiele lepszy, jak mi wciąż przypominano.
- Ale umarł - powiedział Harry.
- Tak. Skończony głupiec... przystał do śmierciożerców.Historia lubi się powtarzać.
- Nie żartuj!
- Daj spokój, Harry, czy ten dom nie mówi ci, do jakiego rodzaju czarodziejów należała moja rodzina?
- Więc twoi rodzice też byli... byli śmierciożercami?
- No nie, ale wierz mi, popierali Voldemorta, byli za czczeniem rasy czarodziejów, za pozbyciem się mugolaskiej krwi za obejmowaniem kierowniczych stanowisk wyłącznie praz czarodziejów czystej krwi. I wcale nie byli w tym osamotnieni, tak myślących jak oni było całkiem sporo... Zanim Voldemort ujawnił wyraźnie, do czego zmierza, uważali, że ma zdrowe poglądy czy, do czego jest zdolny, strach ich obleciał. Ale jestem na wiele spraw... Dopiero później, jak już wy, ze z początku moi rodzice uważali Regulusa za małego bohatera.
- Zabil go jakiś auror? -zapyta/ Harry.
- Och, nie, nie auror. Zabił go Voldemort. Albo raczej ktoś inny na rozkaz Voldemorta, bo nie sądzę, by Regulus by na tyle ważny, żeby Voldemort zamordował go osobiście. Z tego, czego się dowiedziałem po jego śmierci, wynika, że już na samym początku, gdy kazano mu zrobić coś strasznego, przeraził się i próbował wycofać. No, ale nie można tak po prostu złożyć rezygnacji na ręce Voldemorta. To służba na cale życie albo śmierć.
CZYTASZ
My nie lubimy Gryfonów / George Weasley
FanfictionRozdziały pojawiają się w weekendy. W wakacje, ferie oraz święta mogą pojawić się częściej. Początek - 25.08.2022 Koniec - ?? Przed korektą. Izabela Malfoy, czystokrwista ślizgonka, uczęszczająca do Hogwartu, która ma na pieńku z pewnymi bliźniakami...