Rano burza ucichła, choć sklepienie Wielkiej Sali wciąż było ponure, ciężkie ołowiane chmury kłębiły się nad naszymi głowami. Przeglądam właśnie plan lekcji na dzisiaj. Dwie lekcje zaklęć z krukonami, po południu po południu obrona przed czarną magią z gryfonami i numerologia z puchonami. Wleciały sowy, odkręciłam się i zobaczyłam Zeusa na ramieniu brata i pudełka przy nim. Sowa złapała za jedno i podleciała do mnie też siadając na moim ramieniu. Paczka była przede mną, domowe ciastka i słodycze które wysłała nam mama. Pogłaskałam ptaka po dziobie a ten odleciał. Po śniadaniu poszłyśmy do dormitorium po książki, spakowałam je do torby. Wrócilam do pokoju wspólnego dziewczyny na mnie czekały. Na kanapie zauważyłam dwie książki. Draco, oczywiście. Niby taki porzątkowy ale o swoich rzeczach zapomina.
- Znowu?- zawołała Oliv patrząc na to co ja
- Zaniosę mu po pierwszej lekcji, teraz mu nie będą potrzebne.- schowałam je do swojej torby i wyszłyśmy z lochów.Powiedziałam profesorowi Flitwickowi że mogę się spóźnić na drugą lekcję bo idę do brata, ale on nic z tego nie robi bo mnie lubi. Twierdzi że jestem utalentowana i choć nie lubi spóźnialstwa to przymknie oko na dzisiejsze. Szłam właśnie w stronę zakazanego lasu gdy byłam blisko chatki Hagrida usłyszałam znajomy głos pełen ironii.
- Teraz już rozumiem, dlaczego próbujemy je utrzymać przy życiu. Kto by nie chciał mieć zwierzątek, które parzą, żądlą i gryzą?
- Może i nie są śliczne, ale to nie znaczy, że są bezużyteczne- warknęła Hermiona- Smocza krew ma niezwykłą magiczną moc, ale chyba nie chciałbyś trzymać w domu smoka, prawda?
- Ja trzymam i nie polecam.- wtrąciłam się stając pomiędzy bratem a dziewczyną, puścilam do niej oko a ta się uśmiechnęła- Nie pluje ogniem, ale to najbardziej jadowita gadzina jaką znam.- usłyszałam chichot uczniów- Co tu robisz?- zapytał z wyrzutem Draco
- Przyniosłam ci książki, ty jak zwykle odkładasz je gdzie popadnie, a potem nie możesz niczego znaleźć.- wyjełam jego rzeczy i podałam.- No to ja zmykam na lekcje. Cześć.- wróciłam do zamku na zaklęcia.Czekałam przed salą do OPCM, jestem ciekawa nowego nauczyciela. Weszliśmy do klasy usiadłam w ławce z Anny, a Oliv przede mną z jakąś gryfonką, w ławce po naszej prawej siedzieli bliźniacy. Do sali wpadł Moody.
- Małe powtórzenie. Co wiecie o zaklęciach niewybaczalnych.
- Istnieją trzy. Są zakazane, a urzycie ich karalne jest dorzywociem w Azkabanie.- powiedziałam rzeczowo, profesor spojrzał na mnie.
- Jesteś w stanie powiedzić jakie?
- Imperius-Zaklęcie przejmujące kontrolę mad ludźmi, Cruciatus- zaklęcie torturujące i Avada kedavra- zaklęcie uśmiercające.
- Panna Malfoy zgadza się?
- Tak.
- Masz całkiem dobrą pamięć, słyszałem jacy nauczyciele was uczyli. Sama się tego nauczyłaś czy może ktoś inny.- no szczęka mi opadła. Tak się bawimy, wiedziałam że nie pójdzie mi tak łatwo z nowym nauczycieliem.
- Rozumiem co profesor ma na myśli. Nie mój ojciec nie uczył mnie posługiwania się czarną magią. Nie wyrosnę na kolejnego śmierciożercę. I moim zdaniem powinien pan zająć się lekcją.- nauczyciel odsunął się od mojej ławki i zaczął temat, demonstrujac dodatkowa zaklecia na stworzeniach.Weszłam sama do wielkiej sali, bo spóźniłam się na kolację. Usiadłam koło dziewczyn i zaczęłam jeść. Usłyszałam również jak Draco kłuci się z Golden trio.
- Znasz swoją matkę, Malfoy, prawda?- na te słowa zapaliła mi się czerwona lampka. Nie dam obrażać swojej matki nawet pieprzonemu wybrańcowi.- Ma minę jakby jej ktoś podsunął łajno pod nos.. Czy ona zawsze ma taki wyraz twarzy, czy może tylko wtedy, kiedy ty jesteś w pobliżu?- wstałam od stołu i podeszłam do nich, ale się nie odezwałam.
- Nie waż się obrażać mojej matki, Potter.
- To nie otwieraj tej swojej parszywaj gęby- powiedział Herry i się odkręcił. Draco chwycił za różdżkę i rzócił zaklęcie. Szybko złapałam go za rękę przez co chybił. Potter już miał wyciognąć swoją kiedy. Trzask i krzyk.
- O NIE! CO TO, TO NIE, CHŁOPCZE!
Profesor Moody schodził po schodach, trzymał w ręku różdżkę, a jej koniec wycelowany był w białą fretkę.
- Trafił cię?
- Nie. Chybił- odparł okularnik
- ZOSTAW TO!
- Co mam zostawić?
- Nie ty.. on.- Moody wskazał kciukiem na Crabbe'a, który się pochylił by podnieść zwierze, ale zamarł w bezruchu.
- Ani mi się waż!- krzyknął gdy Draco pomknął w kierunku lochów. Zwierzątko zaczęło lewitować na dziesięć stup i opadać i znowu do góry. Z przerażeniem podbiegłam do brata, chcąc go złapać.
- Nie lubię takich, którzy atakują, kiedy przeciwnik jest do nich odwrócony plecami. Tak robią tylko śmierdzący tchórze i szumowiny...- warknął Moody, gdy fretka leciała coraz wyżej, piszcąc z bólu.
- Nigdy... więcej.. tego.. nie.. rób!- w oczach miałam łzy, chciałam teraz tylko zabrać mojego braciszka, mialam się nim opiekować, a w tym momęcie nauczyciel się na nim wyrzywa.
- Profesorze Moody!- zawołała profesor McGonagall zbiegając po schodach.
- Witam, profesor McGonagall.- odpowiedział spokojnie.
- Co pan wyprawia! - wrzasnęła kobieta
- Uczę - odrzekł
- Moody, czy to jest uczeń?!- krążyła wzrokiem od zwierzęcia przez profesora do mnie.
- W tym momęcie to fretka.- przez chwilę nieuwagi mężczyzny, złapałam brata w ręce, chowając się za moją szatą. Profesor na mnie spojrzała i wyciągnęła różdżkę. Postawiłam futrzaka na posadzce, a kobieta sprowadzila go do ludzkiej postaci. Rozciągnięty jak długi na podłodze, rozczochrane włosy okrywały poczwrwienioną twarz. Wstał, zamrugał i przetarł oczy.
- Moody, my tutaj nigdy nie używamy transmutacji jako kary! Profesor Dumbledore na pewno panu mówił!
- Może i o tym wspomniał.
- My tu dajemy szlabany! Albo rozmawiamy z opiekunem domu!
- A więc zrobię to.- spojrzał na blądyna z odrazą, a Draco powiedział cicho coś w stylu Mój ojciec się o tym dowie.
- Tak? Cóż, chłopcze, od dawna znam teojego ojca... Możesz mu powiedzieć, że Moody ma oko na jego syna... Tak, powiedz mu to ode mnie... A opiekunem twojego domu jest Snape, prawda?
- Tak
- Jeszcze jeden stary znajomy... Od dawna chciałem sobie uciąć pogawędkę ze starym Snape'em... No idziemy chłopcze.- złapał Draco za ramię.
- Idę z wami.
- Nie widzę potrzeby.
- Jestem prefektem i jego siostrą. Ja widzę potrzebę.
- Jako prefek nie powinnaś dopuścić do sytuacji w której uczniowie mierzą w siebie różdżkami.
- Gdyby nie ja Potter leżałby teraz w skrzydle szpitalnym. Może od razu wyśle pan nas do Azkabanu. Idziemy.- powiedziałam nie czekając na odpowiedź szalonookiego. Położylam rękę na ramieniu brata prowadząc go do lochów, mordując wzrokiwm profesora.
CZYTASZ
My nie lubimy Gryfonów / George Weasley
FanficRozdziały pojawiają się w weekendy. W wakacje, ferie oraz święta mogą pojawić się częściej. Początek - 25.08.2022 Koniec - ?? Przed korektą. Izabela Malfoy, czystokrwista ślizgonka, uczęszczająca do Hogwartu, która ma na pieńku z pewnymi bliźniakami...