Zebraliśmy się na na stadionie do Quidditcha, a boisko było porośnięte wielkim żywopłotem tworzącym labirynt.
Słychać było gwar podnieconych głosów i dudnienie stop setek uczniów zajmujących miejsca. Zajęłam miejsca z Anny i Oliv, blisko Weaslayów. Na oku miałam też mojego brata. Niebo bylo teraz ciemno niebieskie, pojawiły się pierwsze gwiazdy. Hagrid, profesor Moody, profesor McGonagall i profesor Flitwick wkroczyli na boisko i zbliżyli się do Bagmana i reprezentantów. Na kapeluszach mieli wielkie, czerwone, świecące gwiazdy prócz Hagrida, który miał swoją z tyłu kamizeli z krecich futerek. Czwórka reprezentantów rozeszła się w różne strony, by zająć stanowiska wokół labiryntu.Teraz Bagman skierował koniec różdżki na swoje gardło, mruknął „Sonorus" i jego magicznie zwielokrotniony głos potoczył się echem po trybunach.
- Panie i panowie, za chwilę rozpocznie się trzecie i ostatnie zadanie Turnieju Trójmagicznego! Pozwólcie mi przypomnieć, jak wygląda aktualna punktacja. Pan Cedrik Diggory i pan Harry Potter, obaj ze Szkoły Hogwart, prowadzą łeb w łeb, mając równo po osiemdziesiąt pięć punktów! - Okrzyki i oklaski wypłoszyły z Zakazanego Lasu ptaki, które wzleciały w ciemniejące już niebo. - Drugie miejsce, z osiemdziesięcioma punktami, zajmuje pan Wiktor Krum, reprezentant Instytutu Durmstrang! - Znowu oklaski. - I wreszcie na trzecim miejscu jest panna Fleur Delacour z Akademii Beauxbatons! Harry wypatrzył panią Weasley, Billa, Rona i Hermione oklaskujących uprzejmie Fleur gdzieś w połowie wysokości trybun. Pomachal do nich, a oni pomachali do niego. - A więc, na mój gwizdek... Harry i Cedrik! - grzmiał głos Bagmana.
Trzy... dwa... jeden...
Rozległ się krótki gwizdek i Harry i Cedrik wbiegli do labiryntu.
Gwizdek Bagmana rozległ się po raz drugi. To Krum wszedł do labiryntu.
Zabrzmiał trzeci gwizdek. Teraz już wszyscy zawodnicy znajdowali się w labiryncie.
Przejechałam palcem po obrączce z wężami, dając Draco wykrywalny tylko dla niego znak. Odkręcił się w poszukiwaniu mnie, gdy nasze spojrzenia się spotkały kiwnęłam głową. Zeszliśmy z trybun. Nie patrzyliśmy na siebie, nasz wzrok był utkwiony w labirynt.
- Jeśli nic się nie stanie...
- I tak się wyprowadzę.- przerwałam chłopakowi, spóścił głowę.
- Zostawiasz mnie.
- To że nie będę już z tobą mieszkać, nie oznacza że się zostawiam. Zawsze możesz mnie przywołać, spotkamy się.
- Ten pierścień cholernie pali.
- Wyrażaj się. Wiem jak działa i to są małe jego możliwości.- staliśmy tam jeszcze chwile.
- Wybrałaś tą dobrą stronę.
- Ty taki wybór dałeś Potterowi pierwszego dnia w Hogwarcie. My nie mieliśmy wyboru, tak nas wychowywano, ale ja nie chcę już tak żyć kiedy wrócimy do domu, pakuję się i wyjeżdżam.
- Gdzie chcesz mieszkać? U rudzielców?
- Pewnie chłopakom i Ginny by to nie przeszkadzało, ale ich matka nie jest zbyt zadowolona z tego że jestem z jej synem. Wysłałam wcześniej wiadomość wujowi. Zgodził się.
- Mieszkanie z mordercą i szaleńcem. Cudownie.- powiedział z sarkazmem
- Wiesz że to nie prawda.
- Niech ci będzie.- zobaczyliśmy czerwoną race na niebie. Ktoś z zawodników ma kłopoty. To Fleur. Potem Krum, zostało czekać na wygranego. Draco wrócił na swoje miejsce, za to ja niecierpliwie stałam u podnóża trybun. Czułam wzrok moich przyjaciół i chłopaka. Nie odkręcałam się do nich. Po prostu wiedziałam, że to robią. Sprawdzają czy jest okej.
CZYTASZ
My nie lubimy Gryfonów / George Weasley
FanfictionRozdziały pojawiają się w weekendy. W wakacje, ferie oraz święta mogą pojawić się częściej. Początek - 25.08.2022 Koniec - ?? Przed korektą. Izabela Malfoy, czystokrwista ślizgonka, uczęszczająca do Hogwartu, która ma na pieńku z pewnymi bliźniakami...