18.

148 24 4
                                    

- Boję się.- wydusił Wooyoung, przylegając do ramienia Sana, kiedy razem stali ukryci za ruinami wysokiego wieżowca, który wysadzono dziś rano. Blondyn powoli przyłożył do ust chłopaka swoją dłoń.

- Cssii... Ja też, ale musimy być cicho.- wyszeptał, rozglądając się nerwowo. Na niebie roiło się od szybowców i sterowców, a w okolicy rozdysponowano wszelkie dostępne jednostki, które nie tylko kontrolowały teren, ale przede wszystkim czyhały właśnie na nich. 

San mocniej ścisnął dłoń szatyna, spojrzał w jego zaszklone oczy i kazał z nim biec, ile tylko sil w nogach. Na krótki sygnał oboje biegli przed siebie, nie odzywając się, ani nie odwracając za plecy. W ich uszach piszczało od odgłosów eksplozji, zarówno tych mających miejsce w pobliskich budynkach, jak i oddalonych kilometry stąd. W powietrzu unosił się kurz, pył oraz ciężki zapach siarki.  

Ten świat nigdy nie był dla nich dobry, ale teraz każdy krok zdawał się obciążony większym strachem, odpowiedzialnością oraz niepewnością, czy nastąpi kolejny. Dążąc do swoich ideałów, mieli wrażenie, że stracili niemalże wszystko, co tylko mogli stracić. Chociaż było to dość patetyczne sformułowanie, to jedynym trafnym spostrzeżeniem było, iż nie stracili siebie. I ta motywacja by ochronić przyjaciela zdawała się pchać ich w jakimś kierunku, pomimo niewyraźnej przyszłości. San trzymał niższego mocno za nadgarstek, co było wśród nich pewnym rytuałem. Nie wolno było jednemu puścić drugiego, pod żadnym pozorem. Jeśli miało coś się zdarzyć, musieli przetrwać to razem i niepisaną zasadą było, aby nie uciekać w pojedynkę. 

Słyszeli, że ich gonią, ale mieli sporą przewagę. Wrócili tutaj by zbadać teren przed ostatecznym atakiem. Mieli przygotować plany, aby nie rzucać się na głęboką wodę bez wystarczającej wiedzy. Wiedzieli, że impulsywność w tych okolicznościach, jedyne co może na nich sprowadzić, to śmierć. Ponadto praktycznie nigdy nie poruszali się całą ósemką, gdyż wtedy łatwiej byłoby ich pochwycić. Zwykle działali w parach, a Wooyoung oraz San byli jedną z najlepiej dobranych dwójek w zespole. Oboje wyjątkowo zwinni, sprytni oraz szybcy. Te cechy wystarczały, aby zazwyczaj unikać tarapatów. Oczywiście, nie był to przepis niezawodny, ale taki nawet nie istniał. 

San dobiegł do jakiegoś opuszczonego auta, po czym łokciem wybił szybę w przednich drzwiczkach, aby dostać się do jego wnętrza i sprawdzić czy odpali. Kiedy usłyszał warkot silnika, wepchnął Woo do środka, a sam zajął miejsce za kierownicą. Ruszył z piskiem opon, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w ich nowej kryjówce, po tym jak stara została doszczętnie spalona. To był ten jeden raz, kiedy byli wdzięczni, że akurat nikt nie został w środku na warcie. Niemniej, stracili wówczas większość sprzętu, jaki posiadali i należało zacząć od nowa. 

--------------------------------------------------------------------------------

San leżał w swojej sypialni, po tym jak wybudził go ten sam, nieustannie powtarzający się koszmar. Naokoło było zupełnie ciemno, więc na oślep powędrował dłonią do przedłużacza od małej lampki. Z ciężkim oddechem przeniósł się do siadu i przetarł twarz, jakby to miało mu pomóc się uspokoić. Wsunął kapcie i owinął się cieplejszą bluzą. Nie należała do niego oraz była jedyną pamiątką po jej właścicielu. Otulił się nią, mogą wciąż poczuć zapach charakterystycznych perfum, będących mieszanką kwiatów, deszczu oraz mięty. Być może to jedynie sama pamięć po tej woni, gdyż niemożliwe, by utrzymywała się na ubraniu tak długo. 

Zszedł na dół, chcąc zażyć tabletki nasenne i napić się zimnej wody. Mógł to zrobić w toalecie, która graniczyła z jego pokojem, lecz chciał się przejść. U siebie czuł się przytłoczony, a na dole spał Jongho i  sama świadomość obecności kogoś obok wydawała mu się kojąca. Starał się go nie obudzić, poruszając się praktycznie na palcach. To była dla nich pierwsza od wielu dni okazja, aby odpocząć w bezpiecznym miejscu oraz dogodnych warunkach. Tym bardziej zdziwił się, po zobaczeniu, iż w kuchni zapalone jest światło. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz