19.

155 21 6
                                    

Pomimo pojawienia się gości, nie mógł stracić czujności. W swoim biurze zorganizował całe stanowisko, mające służyć sprawdzaniu położenia jednostek wojskowych oraz dowiadywaniu się o nowych zdarzeniach, o których nie miał już szansy usłyszeć z mediów. Podczas, gdy oni spożywali śniadanie, San powędrował do piwnicy, aby przekonać się, co mogło mieć miejsce na świecie w ciągu tych kilku godzin. Byli obecnie odcięci od rzeczywistości i tak naprawdę tylko kilka osób w kraju mogło wiedzieć, co tak naprawdę ma tutaj się dzieje. Włączył sprzęt, ziewając przeciągle. Niemniej to, o czym się dowiedział chwilę później, doszczętnie go rozbudziło.

Miał podgląd na prywatne wiadomości między oficerami głównych obozów, jakie otwarto, w celu zgromadzenia cywilów na jednym obszarze oraz wytypowaniu nowych żołnierzy, chociaż nikt nie chciał nazwać tego głośno- przymusowym poborem wojskowym. San miał ochotę ich wyśmiać, bowiem absolutnie nie mieli pojęcia z czym się mierzą. Mobilizowali siły, chcąc stworzyć największą możliwą armię, lecz nie było w tym żadnej logiki. Nie byli w stanie uniknąć tego co nadejdzie, bo nie mieli na to żadnego wpływu. Mogli tylko uciekać. 

"Sześćdziesiąt osób z baraku dziewiętnastego zginęło."- głosiła krótka wiadomość, wysłana z telefonu członka brygady, mającej swoją zonę około czternastu kilometrów od domu, w którym zatrzymywał się blondyn wraz z resztą. Nie było żadnego dopisku z jego strony, ale San znał powód. 

"Przyjąłem. Spalić ciała."- głosiła pozbawiona emocji odpowiedź. San w takich momentach zastanawiał się, co tak naprawdę czują ludzie, którzy są świadkami podobnych tragedii lub, co gorsza, są za nie odpowiedzialni. 

Szybko przyszło kolejne powiadomienie. Tym razem dyskusja dotyczyła sytuacji obozu położonego znacznie dalej, w innej części kraju, przez co wszelkie informacje dochodziły do jasnowłosego z pewnym opóźnieniem. Niepewnie otworzył kartę, a zaraz wziął głęboki, nerwowy wdech. 

"Znaleziono dwadzieścia-cztery ciała w różnych rejonach obozowiska. Przyczyny zgonów są nieznane. Wezwaliśmy kryminalistyków oraz lekarzy. Przeprowadzą dodatkowe badania, lecz na razie brak konkretnych danych, mogących cokolwiek wyjaśnić." 

San odgiął się na oparciu, przeczytawszy jeszcze więcej podobnych informacji. Nic nie mógł na to zaradzić. Nie mieli szans zapobiec tym, jak i kolejnym śmierciom, które stanowiły nijako sens tego, co właśnie urealniało się na ich oczach. Nie szokowały go ani rosnące liczby ofiar, ani chaos, jaki ogarniał wszystkich, łącznie z władzami. 

Wstał, decydując się wrócić do z pewnością, zdezorientowanej jego krótką nieobecnością, siódemki. 

O dziwo zastał Wooyounga z kromką chleba przyklejoną do czoła, Yeosangiem z maseczką z miodu oraz Jongho, który uderzył się w nos, przez co trzymał go spuszczonego do dołu, ukrytego w jakiejś ścierce, jaką znaleźli pod zlewem. Nie było go zaledwie kwadrans, a miał wrażenie, że ci przeprowadzili własną wojnę domową. Nie zamierzał nawet o to pytać, ponieważ powinni się zająć poważniejszymi zadaniami. 

- Może to nie taki zły pomysł, aby kilka osób zginęło.- Hong podniósł jedną brew, zerkając na pozostałych. San zbył go krótkim burknięciem.

- Prosiłbym jednak, abyście odrobinę się uspokoili i wreszcie mnie posłuchali.- zdawał sobie sprawę, że fakty  sprowadzą ich na ziemię. Taką przynajmniej miał nadzieję.- W ciągu ostatniej doby życie straciło ponad tysiąc-czterystu ludzi. Jeśli nadal nie pojmujecie, w jak beznadziejnych okolicznościach się znaleźliśmy, to dosadniej udowodni wam to jedynie widok ciała waszego przyjaciela, leżącego przed waszymi stopami. Wątpię, abyście tego chcieli, więc uspokójcie się w końcu.

Pozostali zamarli i San sam przeraził się faktem, że jego głos mógł zabrzmieć zbyt ostro, a tym samym wystraszyć grupę nastolatków. Patrząc na nich, zapominał, iż tak naprawdę ma do czynienia z licealistami, którzy dotąd nie stawiali czoła podobnym kłopotom. Widział ich tak, jak swoich dawnych przyjaciół, doświadczonych, pewnych i wyszkolonych. Prawda była taka, że musiał z nimi zaczynać od początku, próbując w ciągu kilku dni zmienić postawy siedemnasto- i osiemnastolatków, w bardziej dorosłe, świadome oraz nieustraszone. Wymaganie tego od nich zdawało się przerastać nie tylko ich, ale również jego siły. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz