85.

84 13 2
                                    

Jedli śniadanie w ciszy, co właściwie wynikało z wielu czynników. Antonowi wydawało się, że nowe osoby są problemem i to one są przyczyną dość niezręcznej atmosfery, lecz większość miała zdecydowanie inne powody. Wooyounga nie interesowała ta trójka i wątpił, że zamieni z nimi chociażby słowo w ciągu najbliższych dni. Jego myśli zmierzały w kierunku Sana, który wyszedł gdzieś w środku nocy, nie wspominając o tym nikomu i wrócił dopiero po godzinie. Choi czuł badawczej spojrzenie szatyna, toteż od rana unikał z nim kontaktu, ponieważ wolał nie zdradzać im od razu pewnych niuansów. Różnie mogli zareagować na jego nocne przechadzki oraz spotkania z kimś, do kogo z pewnością żywili mieszane uczucia. Woo musiał go jednak widzieć i prędzej, czy później, powie o tym Hongowi, co spowoduje jeszcze większe nieporozumienie. Joong zaś miał całkiem dobry humor, a jego milczenie nie wynikało z tego, że nad czymś rozmyślał, bądź knuł mizerne plany. Zajmował się kopaniem Seonghwy pod ich prowizorycznym, blaszanym stołem, który prawdopodobnie służył dawniej do krojenia mięsa, lecz dziś spożywali na nim zawartość okropnych puszek. Kim połowę zawsze oddawał Mingiemu, bo sam nie był w stanie przełknąć galaretowatej, pozbawionej smaku papki. Same śniadania uwielbiał, bo o żadnej innej porze dnia Hwa nie był równie podirytowany. Tak czy siak, miał to do siebie, że nigdy nie podniósłby głosu na Honga bez naprawdę poważnego argumentu, więc siłą rzeczy znosił jak tamten, z szyderczym uśmiechem obijał butem jego łydkę, machając nogami pod blatem. Park wbijał zmęczone spojrzenie w Joonga, pragnąc rzucić w niego fasolką w zalewie, ale uznał, że będzie ponad to i go zignoruje. Mingi był zaaferowany rozmową z Yunho, lecz prowadzili ją głównie poprzez liściki, by nie przerywać błogiej ciszy, która zachwycała Jongho. Nic nie rozsierdzało go równie mocno, co jazgot będący mieszaniną wszystkich głosów, uważających swoje zdanie za kluczowe. Kiedy tak się przekrzykiwali, szło dostać naprawdę porządnej migreny. 

Kiedy skończyli posiłek, a część poszła się przebrać i przygotować do wyjścia, Woo pomaszerował za Sanem, po czym dyskretnie szarpnął go za rękę. Wepchnął go w jakiś kąt i kazał sprawiać wrażenie zajętego jakąś przyziemną czynnością, jak składanie posłania, czy chociażby wiązaniem buta. To nie było istotne. Szatyn musiał omówić z nim nocne zajście oraz wyciągnąć z niego prawdę, żeby ta przypadkiem nie okazała się zapłonem nowego konfliktu. Blondyn już wystarczająco nadszarpnął swoją reputację wśród ich siódemki, więc każdy kolejny zły ruch pogrążał go coraz bardziej. A najgorszym dla jasnowłosego byłoby prowadzenie jakiś szemranych interesów na boku i zrujnowanie tym samym dobrego zdania, jakie miał o nim Jung. Nie był kryształowy, lecz siedemnastolatek ciągle starał się sobie tłumaczyć, że jego wątpliwe poczynania mają podłoże w trudnej przyszłości. Jeśli jednak okaże się kretynem, to nie będzie miał skrupułów, by osobiście się na nim zemścić. 

- Widziałem, jak się wymykałeś, więc masz mi wytłumaczyć gdzie i po co.- szepnął.

- Widziałem się z osobą stamtąd.- odparł bez zawahania, wiedząc, że ukrywanie prawdy jest całkowicie nieopłacalne.- Dała mi pewien przedmiot, który później okaże się pomocny. To tyle. Nie mów o tym  nikomu. 

- Dlaczego to ukrywasz? I jakim cudem masz z nimi kontakt? Skoro są po naszej stronie, to oni mogą się wszystkim zająć, a nie my. To znacznie mniejsze ryzyko.- ciągnął Jung, ale San poklepał go po ramieniu, by mówił ciszej. 

- Nie mogą, bo człowiek, z którym rozmawiałem, nie jest pewny, czy ci ludzie nie zmienią zdania. To nie jest takie proste. Pomaga nam, na tyle, na ile może, ale sam nic nie zaradzi. To on będzie odpowiedzialny za to, by nic nie stało się temu, którego tam wyślemy. I on pomoże mu dostać się do najważniejszej osoby spośród nich wszystkich. Pracuje nad najlepszym rozwiązaniem i właśnie dlatego czekamy. Nie wedrzemy się tam tak po prostu. Zresztą, zamordowanie jednego człowieka nie wystarczy. Tam funkcjonują całe systemy. Władza nie składa się z jednostki oraz podległej mu rzeszy, a całej struktury. Są też te nadajniki  sterowane przez nich zdalnie. Jeśli zrobimy niewłaściwy krok, to nie będziemy odpowiedzialni za jedno, pięć, czy dziesięć żyć, a tysiące, setki tysięcy.  My też jesteśmy młodzi, nie wiemy wszystkiego, więc działamy ostrożnie. Nie chcę by Hongjoong wiedział, bo uzna, że robię coś przeciwko wam, a to nieprawda.- miał nadzieję, że Wooyoung mu uwierzy. Wiadomym było, iż w ostatecznym rozrachunku stał po stronie Kima i cokolwiek ten by nie zadecydował, to poparłby właśnie szarowłosego, lecz liczył, że na ta nuta porozumienia między nimi, będzie miała jakikolwiek wpływ. Zastanawiał się, z czego ta wzajemna sympatia wynika. Z jego perspektywy, było to oczywiste, bowiem Woo przypominał kogoś, kogo San dawniej bezgranicznie kochał, lecz Jung nie znał go zanim sam nie doprowadził do ich spotkania. Mimo wszystko, młodszy mu ufał. Może nie bezwarunkowo, ale najbardziej z całej szóstki. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz