16.

211 23 11
                                    

San zaparkował po drugiej stronie parku, co wyjaśniało, dlaczego wcześniej go nie zauważyli. Przyjechał tutaj niepozornym srebrny Hyundaiem, jakich jeździło tu po ulicach mnóstwo, przynajmniej wtedy, gdy ich codzienność wyglądała względnie normalnie. Dziś widok samochodu stojącego gdzieś indziej niż na podjeździe lub w garażu, mogła budzić podejrzenia, więc Hongjoong oraz pozostali zaczęli się zastanawiać czy ich pickup nie zwrócił niczyjej uwagi. Na szczęście Yunho sprawdził to prędko i okazało się, że stoi nieruszony, a w pobliżu jest tak samo pusto oraz cicho, jak poprzednio. Wkrótce podjechał w miejsce, gdzie czekali pozostali. Podział wyglądał tak, że Wooyoung, Yeosang oraz Hong dołączyli do nowopoznanego blondyna. Joong nawet nie krył się z nożem, którym przewracał między palcami, co miało uświadomić Choi'a, że jeden fałszywy ruch, a chłopak wbije mu ostrze między łopatki. 

- Zachowaj tę agresję na później.- westchnął, po czym usadowił się za kierownicą, czekając aż pozostali ugoszczą się na fotelach. 

Jechali pobocznymi drogami, aby nie natknąć się na mundurowych. W przeciwieństwie do pozostałych, San zdawał się w pełni zrelaksowany i nawet fakt, że Joong uważnie mu się przyglądał, najwyraźniej nie przyprawiał go o dyskomfort. Jasnowłosy zerkał od czasu do czasu na Wooyounga, jakby to na ich spotkanie ucieszył się najbardziej. Na jego twarzy wciąż malował się delikatny, niewymuszony uśmiech. 

- Jakim cudem cię nie złapali?- wydukał Kim, wyściubiwszy nos spomiędzy dwóch foteli. 

- To nie takie trudne. Nie mają pojęcia, gdzie obecnie się zatrzymałem. Skupiają się na sprawdzaniu miejsc, gdzie ktokolwiek jest zameldowany, ewentualnie odwiedzają najgęściej zamieszkiwane dzielnice i tam wychwytują ludzi. Nikt nie zagląda do domów, gdzie od parudziesięciu lat nikt nie mieszka, w dodatku stoi na uboczu z zabitymi oknami.- wytłumaczył spokojnie, spodziewając się, że osobą, która będzie zadawać najwięcej pytań, będzie właśnie Hongjoong. Z pewnością nie zdawali sobie sprawy, ile emocji wzbudziło w jasnowłosym to spotkanie. Nie ukrywał swojej radości, którą ci mogli odebrać jako naturalne usposobienie, a on najzwyczajniej w świecie cieszył się, że ma szansę ich ponownie zobaczyć. 

- Aha, w ten sposób... A nie będą cię szukać? Nas próbują złapać już od dwóch dni.- ciągnął dalej, jakby za cel powziął sobie zbicie wszystkich argumentów Sana, chociaż w ostatecznym rachunku, działałoby to na jego niekorzyść. 

- Nikt was nie szuka. Jeśli napataczacie się im pod nogi, to oczywiście, że starają się was aresztować, ale realnie wasza sprawa interesowała ich przez pierwszą dobę. Wtedy rzeczywiście przeczesali las, w którym spędziliście noc, a także osiedle, na którym spodziewali się was znaleźć, jako że większość z was tam mieszkała. Potem zajęli się własnymi problemami, a będą ich mieli coraz więcej.- prychnął, mając świadomość jaką kroplą w morzu była ta siódemka nastolatków, którzy uniknęli wcielenia do wojska lub innej, znacznie gorszej ewentualności. W rzeczywistości nie zdawali sobie sprawę, że za niedługo zaczną wątpić, czy decyzje jakie podjęli, były rzeczywiście trafne. 

Jechali długo, ponieważ blisko dwie i pół godziny, docierając do niezwykle ponurej okolicy. Wzdłuż jezdni rosły nieregularnie porozrzucane,  ogołocone drzewa, pozbawione liści. W promieniu wzroku nie dało dostrzec się żadnego zabudowania, prócz niszczejącego gospodarstwa  oraz jednej, samotnej szopy stojącej na środku pola, gdzie zdawała się zupełnie nie pasować. Niebo stawało się coraz bardziej mętne, a chmury zdawały się pochylać tuż nad nimi, zakrywając czubki wysokich iglaków. Hongjoong jeszcze kilka razy zastanawiał się nad podjęciem jakiejś dyskusji, ale na większość pytań był sobie w stanie odpowiedzieć sam. 

- Większej dziury nie było wśród dostępnych nieruchomości?- Yeosang mlasnął, wyglądając za okno, gdy wjeżdżali w boczną uliczkę. Stąd było już widać olbrzymi wręcz budynek, otoczony dzikim, niezadbanym ogrodem. Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka wyglądał na opuszczony. Elewacja była brudna i zaniedbana, zamiast szyb, między ramami znajdowały się stare deski, zaś dach przypominał taki, który zawaliłby się przy niegroźnej wichurze. A mimo to, San musiał uznać to miejsce za najbezpieczniejsze do przetrwania czegoś, co swoją grozą zahaczało o "koniec świata".

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz