77.

115 18 12
                                    

Powodzenia :)

Każdy wiedział, że przekroczenie granicy będzie wyzwaniem, natomiast nadszedł już najwyższy czas. Był to jednak znacznie mniej chroniony przejazd niż w przypadku Chin. Oczywiście, nie było mowy o uniknięciu straży, lecz celnicy nie stali na każdym metrze kwadratowym granicy. W ostatnim czasie zebrali wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, mieli trzy auta z pełnymi bakami oraz zapas jedzenia na najbliższe kilka dni. Czuli się jak panowie życia, bowiem nie spotkali się w ciągu tygodnia z żadnym większym zagrożeniem, a jeśli cokolwiek im groziło, to naprawdę dobrze sobie radzili. Anton stał się przesadnie pewny siebie i to irytowało nawet jego brata. Mairag dość często przychodziła do Hongjoonga, Seonghwy, Jongho oraz Yunho, by trochę ponarzekać na towarzystwo ludzi, z którymi trwała już ponad miesiąc. Dziewczyna najlepiej dogadywała się z Awan, lecz trudno jej było nazywać ją przyjaciółką, podczas gdy widziała śmierć kogoś, kto był dla niej jak siostra. Podczas początków tych strasznych wydarzeń, na uczelni zorganizowano schron, gdzie kryło się mnóstwo młodych osób z pobliskich akademików oraz internatów. W tym ona oraz Mei, dziewczyna, którą znała od urodzenia, z którą chodziła do przedszkola, do szkoły i traktowała jak część swojej rodziny. Zatrzymywał się tam również Anton oraz Gino, którzy wkradli się tam dla własnej ochrony, choć pochodzili z Tajlandii, a w Chinach byli tylko w jakichś szemranych interesach, w dodatku nielegalnie. Oboje mieli sporo za uszami, więc gdyby znalazł ich wtedy ktoś z wojska, to lepiej nie myśleć, co by im się stało. 

Po dwóch dniach uczelnia została najechana przed opancerzone wozy, pojawiło się mnóstwo ludzi w mundurach, którzy najsilniejszych brali do wozów, a reszty się pozbywali, traktując jak szmaciane lalki i traktując ołowiem. Mairag przeżyła, ponieważ Anton jej pomógł, ale Mei nie miała tyle szczęścia i blondynka zapamiętała tamtą chwilę tak dokładnie, że do teraz nie potrafiła wymazać z głowy obrazu pustych oczu przyjaciółki. Zawdzięczała dużo Antonowi oraz Gino, choć nie znosiła ich jako ludzi. Byli cyniczni, pyszni, większość osób traktowali jak gorszych od siebie, nie mieli skrupułów, jeśli przychodziło do obrony własnego życia. Niemniej, pomimo dość specyficznych charakterów, mieli dobre intencje, zwłaszcza w tak drastycznym okresie, jak ten. Nie zależało im na rabowaniu, czy wykorzystywaniu innych, natomiast nigdy nie określiłaby ich jako dobrych ludzi. Nowo przybyła czwórka (gdyż za Liu nie przepadała) była znacznie jej bliższa, ponieważ przypominała ludzi takich jak ona, którzy przed całym tym bagnem prowadzili normalne życie, przez co potrafiła się z nimi utożsamić. Czas przed kolacją zazwyczaj spędzali razem, a poruszane przez nich tematy były najczęściej błahe i zupełnie niewspółmierne z powagą sytuacji. Nikt nie chciał się dodatkowo zadręczać pytaniami: "a co jeśli?".

Hongjoong miał w głowie dużo myśli, zarówno związanych z notatkami, jakie ostatnio czytał, jak i pewnymi krokami, jakie poczynili z Seonghwą. Był strasznie rozdarty między tym nastolatkiem, któremu buzowały hormony i który pragnął wykrzyczeć całemu światu, że jest do bólu zakochany, jak i człowiekiem postawionym w niezwykle skomplikowanym położeniu, z dość ponuro malującą się przyszłością. W kontekście wypowiedzi jego imiennika, pojawiało się w jego głowie bardzo dużo rozważań. Przede wszystkim, zastanawiał się, jak on by postąpił gdyby miał wybierać między dobrem całego świata, a tej jednej konkretnej osoby. Czy będąc z kimś tak blisko, bez względu na to czy to twój najbliższy przyjaciel, rodzina, czy miłość, nie stajesz się przypadkiem ślepy na całą resztę istnień? Moralność podpowiada, żeby być bohaterem, ale on się wcale za takiego nie miał i egoistycznie był w stanie stwierdzić, że teraz, mając tak wiele, nie mógłby pozwolić na stratę chociaż grama tego szczęścia, bo to zniszczyłoby go kompletnie. Nie demonizował zachowania tamtego siebie, bo czuł, że sam zrobiłby tak samo. Nie uważał, że to dobre, nie uważał, że tak powinien postąpić ktoś rozsądny, ktoś o czystym sercu, ale będąc w takiej rozterce, czuł że mógłby być brudny, brudny do samego końca, bo ból związany ze śmiercią Hwy oraz utratą tego, co tak zażarcie trzymał przy swoim sercu, byłby nie do zniesienia. Ludzie tylko pozornie mają odwagę na wielkie czyny, ale czy jeśli jest się na tyle odważnym by ryzykować wszystkim, to czy tak naprawdę coś się w tym głupim życiu ma? Czy jeśli ktoś kocha tak bardzo, to jest w stanie wyzbyć się tego samolubnego zapatrzenia w swoje szczęście, zwłaszcza jeśli to szczęście ma imię?

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz