37.

131 22 14
                                    

Nie wszystkie dni w ich rzeczywistości były mroczne. Każdy człowiek potrzebował oddechu, a w momencie, w którym nie dało się uciec gdzieś daleko by go zaczerpnąć, trzeba było odnaleźć to szczęście w chwilach strachu, niepewności, pomiędzy bólem i oczekiwaniem. Wydawało się to niemożliwe, ale nie istniało rozwiązanie inne, niż po prostu starać się czasem uśmiechnąć, chociaż przychodziło to z trudem. Póki byli jeszcze w stanie znaleźć chociaż jeden skromny powód, by unieść lekko kąciki ust, mieli motywację, by walczyć o setki kolejnych.

Czasem chcieli zapomnieć o mieście, za które walczyli, o scenerii, która nijak się miała do tego, co powoli odchodziło w najdalsze otchłanie pamięci. Czasem stawali się młodymi ludźmi, którzy właśnie planowaliby swoją przyszłość, szukali kierunku na studia, siedzieli w barze ze znajomymi po ciężkim tygodniu, wybraliby się na długi spacer, zakupy, wyszliby do ogrodu, usiedliby na kanapie z rodzicami, nie zdając sobie sprawy, jaką wartość mają te drobne rzeczy. 

Wooyoung lubił wyciągać Sana poza obręb ich kryjówki. Robili to zwykle w środku nocy, aby nikt inny nie usłyszał. Powietrze o północy miało zupełnie inny zapach. Było rześkie, ale spokojne. Niosło ze sobą ulgę, co potrafiło niesamowicie uzależnić. Zniszczone ulice po ciemku nie wyglądały aż tak upiornie, a umalowane gwiazdami niebo, wydawało się jak na wyciągnięcie ręki. Otulało ich zewsząd i było czymś okrutnie stałym. Pod tym samym niebem stali pół roku temu, podczas normalnego, nudnego wieczoru, na środku ruchliwego placu, gdzie tysiące osób prowadziło swoje małe życia. Dziś księżyc jaśniał równie jasno, czerń kosmosu była równie głęboka. Wszystko innego mogło się zmienić, ale oni byli tymi ludźmi co wtedy i znajdowali się w tym samym miejscu, z tymi samymi uczuciami, mieli tylko inne doświadczenia oraz inne marzenia. 

Naokoło panowała względna cisza. Dało się usłyszeć służby patrolujące miasto, dało się zobaczyć pojedynczych funkcjonariuszy, trzymających broń blisko piersi, ale były to zawsze momenty najspokojniejsze w ciągu doby. Wooyoung uwielbiał rozmawiać z Sanem, czuć jego obecność i cieszyć się prostotą tych chwil. Uwielbiał pytać go o sprawy zwyczajne, rozpowiadać się na tematy przyziemne, odrębne od kwestii, którymi zajmowali się, działając w grupie. Relacji nie dało się zbudować tylko na wspólnym cierpieniu, wspólnej walce i wspólnej złości. Potrzeba było czegoś więcej, wzajemnego zrozumienia i tych krótkich nocy, które przypominały im o dniu, w którym się poznali. 

San dość często wracał do ich początków. Uważał za wyjątkowo uroczą, historię o ich pierwszym spotkaniu, ponieważ miało ono miejsce w parku rozrywki. Wooyoung wpadł na Choia, kiedy oboje biegli w stronę tej samej kolejki, a potem drugi raz, na tamtejszym placu zabaw, podczas zjeżdżania ze zjeżdżalni. Rzecz jasna, zaczęło się od wielkiej kłótni, a skończyło na tym, że spędzili razem cały dzień, aż do zamknięcia wesołego miasteczka. Była to jedna z tych znajomości, które miały trwać zaledwie dobę, bez szans na to, iż ich drogi przetną się kiedykolwiek później. Ku ich zaskoczeniu, zobaczyli się ponownie, idąc do tej samej klasy, w tej samej szkole, kilka lat po ich pierwszym zetknięciu. I od razu jakoś tak przylgnęli do siebie. Od zawsze ich więź różniła się od tej, którą Woo dzielił z Yeosangiem. Tamci byli przyjaciółmi od urodzenia, więc traktowali się jak rodzina. Za to z Sanem było to coś zupełnie nowego, ekscytującego. Jung lubił wprawdzie zawierać znajomości, ale rzadko się w nie angażował. Nie było wielu osób, w których towarzystwie czułby się komfortowo, a z nim było inaczej. Oboje lubili taniec i uczęszczali do szkolnego klubu, oboje mieli bardzo mocne, charaktery, zdeterminowane na wygraną, ale zawsze potrafili odpuścić, jeśli chodziło o radość drugiego. Słuchali tej samej muzyki, która towarzyszyła im podczas wieczornych przechadzek wzdłuż ulic Seulu. Nierzadko wracali do parku Yongma i tam tkwili przez długie godziny. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz