81.

79 17 0
                                    

- Zebrała się nas już piętnastka, co mnie niezmiernie zadowala.- Gino zaczął swój wywód, podczas ich pierwszej prawdziwie wspólnej kolacji. Wciąż był zdezorientowany, bowiem pojawienie się nowej trójki osób było niespodziewane. Musiał przekalkulować, czy aby na pewno opłacalne będzie dla nich przygarnięcie kolejnych osób, lecz ich celem było zorganizowanie jak najlepiej wyszkolonej grupy. Im większą ilość ludzi zrekrutują, tym korzystniej dla nich. Zwłaszcza, że nie byli to przypadkowi mieszkańcy, którym jakimś cudem udało się przetrwać. Znali się na rzeczy, albo przynajmniej dobrze im wychodziła sztuka kamuflażu własnych niedociągnięć. Zdawał sobie za to sprawę, że jeden z ósemki zmarł, co tłumaczyło dość ponure nastroje wśród ostałych siedmiu chłopaków. Jeden z nich, prawdopodobnie najstarszy, wzbudzał w Gino dość spory niepokój. San, bo zasłyszał jego imię, w przeciwieństwie do reszty swoich znajomych, wyglądał na zdecydowanie bardziej wprawionego. Tamci widocznie nabyli pewne zdolności oraz przyzwyczajenia w trakcie ostatnich tygodni lub miesięcy, natomiast znacząco się od nich różnił. Gino nie żył od wczoraj i potrafił rozpoznać osoby doświadczone przez przeszłość. Podejrzewał nawet, że San również wywodzi się ze świadka przestępczego, wielokrotnie widział jak ludziom dzieje się krzywda, może sam był jej autorem i stąd te nieprzeniknione oczy oraz powaga w postawie. Mimo młodego wieku, należało się z nim liczyć. Mógł okazać się dla nich cennym naborem, lecz również przekleństwem.- Potrzebujemy jednak wzmocnić się na tyle, by nasze starania nie zostały odparte w ciągu minut. Musimy działać dyskretnie, gdyż w równym starciu nie będziemy mieli najmniejszych szans. 

- To już wiemy.- mruknął cicho Seonghwa i dobrze, że usłyszał go jedynie Hongjoong, gdyż wywołałoby to zbędną awanturę. Starszy przepuściłby to pewnie koło uszu, aczkolwiek jego brat był wyjątkowo cięty na Parka, więc wykorzystałby każdą okazję, żeby się z nim pościerać. Kim położył brunetowi dłoń na ramieniu, a tamten szybko zrozumiał aluzję i jedynie wywrócił oczami. 

- I tak nie będziecie mieli. To musi runąć od środka. Najpierw muszą zrujnować sami siebie, byście mogli wkroczyć i wypchnąć ostatnią cegiełkę, aby ta konstrukcja runęła.- wtrącił się San, a wszyscy zwrócili spojrzenia właśnie na niego. Dotąd nawet nie przedstawił się na forum, więc jego osoba zdawała się intrygująca. Problem w tym, że Gino nienawidził, gdy ktoś podważa jego słowa. Jasnowłosego zdawało się to nie obchodzić, bo zerknął na Taja wyzywająco. 

- Czyżby? Jak niby mielibyśmy na nich wpłynąć? Możemy starać się tylko z tej pozycji. Lepsze to niż bezczynność lub usilne czekanie, aż ktoś wyłamie się z ich szeregów. Naprawdę, wydaje ci się, że to zacznie się sypać?- ta konwersacja widocznie zamieniła się w wymianę argumentów miedzy tą dwójką, a pozostali stali się publiką, która obawiała się odezwać, by nie wzniecić większego pożaru. 

- Nie moja wina, że twoja wiedza o sytuacji jest ograniczona.- prychnął.- Oczywiście, dobrze jest zgromadzić jak najwięcej chętnych do pomocy, ale w pierwszym kroku, należy wysłać tam jedną osobę, aby obserwowała co ma miejsce wewnątrz i była naszym informatorem. To ona ma znaleźć odpowiedni moment oraz drogę, by reszta dostała się do środka. Wtedy można rozpocząć proces burzenia.- oznajmił z przekonaniem San, odchylając się na krześle, jednocześnie wpatrując się w poczerwieniałą twarz drugiego. 

- Nikt z nas nie jest gotowy. Nikt z nas nie obroni się postawiony przed masą ochrony. Nie będziemy ryzykować życia przyjaciół, by starać się wypełnić niemożliwy do zrealizowania plan.-

- Twoi ludzie może nie, moi są gotowi. Zresztą, cały myk polega na tym, by dać się schwytać, ale w odpowiednich okolicznościach. Trzeba również mieć coś, co uchroni cię przed śmiercią.- rzucił, a cała reszta przyglądała mu się, jak gdyby do końca nie była pewna, czy patrzą na człowieka zrównoważonego psychicznie. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz