61.

130 18 8
                                    

San wziął głęboki wdech. Domyślał się, w jaki sposób go postrzegają i nie mógł im się dziwić. Gdyby znali każdy szczegół jego życia, może udałoby się im zrozumieć, z czym się mierzy oraz co sprawiło, że nie jest ani wrażliwy na takie zdarzenia, jak śmierć tamtych ludzi, ani nie pała się do opowiadania o sobie. Nie chciał być postrzegany jako zimny i wyrachowany, lecz tym bardziej nie miał ochoty się usprawiedliwiać, czy argumentować własnych wyborów. Mogli myśleć co tylko chcieli, Hong mógł go nawet znienawidzić, lecz on robił to wszystko dla ich dobra, nie mając w tym żadnych złych intencji. Przynajmniej w stosunku do nich. 

Seonghwa grał z Hongjoongiem w łapki, starając się go rozweselić. Kim był nieobecny, pomimo niewymuszonych interakcji. Zerkał co jakiś czas na Sana, ale nie wyjaśnił wcześniejszej sytuacji, uważając za lepsze, by przemilczeć kwestie, jakie wywołałyby burzę wewnątrz grupy. Wiedział też, że kwestią godzin było, aż wreszcie przejdą do kolejnego etapu planu. Sam próbował się na to przygotować. Ostatnie dni były dla niego ciężkie. Na samym początku stres znosił całkiem dobrze, powiedziałby nawet, że najlepiej z nich wszystkich, ale kiedy tylko sprawy zaczęły się znacznie komplikować, a oprócz krytycznej sytuacji wynikającej z okolicznych zdarzeń, doszło też realne zagrożenie dla ich życia, które mógł wyczuć i o które się otarli, ilość myśli rodzących się w jego głowie, za bardzo go przytłoczyły. Był zupełnym przeciwieństwem Hwy, który z każdym dniem oswajał się z tymi realiami. Zresztą brunet od zawsze potrafił ukrywać te najgorsze emocje, byle tylko go nie martwić. A Joong może potrzebował, aby ten pokazał swoją ludzką stronę, by sam dzięki temu poczuł się lepiej. 

- Chyba nie będziemy tak tu cały czas siedzieć?- wydukał Jongho, leżąc na plecach i wpatrując się w sufit. Razem z Yeosangiem oraz Woo, wsłuchiwali się w odgłosy dochodzące z wyższych pokładów. Z pewnością część załogi szykowała się już do snu, pozostawiając na służbie tylko najważniejszych jej członków. Wszelkie hałasy, zawołania i komendy stopniowo cichły. Nikt jak dotąd nie zszedł do nich, więc ósemka czuła się wyjątkowo swobodnie. Być może przebycie całej drogi w tych warunkach nie byłoby takie niemożliwe. Jednak Sang, który chyba potrzebował by coś nieustannie się działo, czuł się znudzony. Z jednej strony, nie chciał pchać się w kłopoty, ale z drugiej, po tak łatwym pokonaniu tamtych pracowników, czuł jakoby byli królami na włościach, którym nic nie może się stać. To, że był w błędzie, wiedział prawdopodobnie jedynie San, ale nie zamierzał niszczyć mu tego poczucia, gdyż jego obecne nastawienie wydawało się korzystniejsze. Jongho natomiast po prostu potrzebował coś ze sobą zrobić. San zabrał mu sprzęt, a bez niego czuł się jak bez ręki. Nie mogli też niczym się zająć, by nie zwabić tu niepożądanych gości. Z kolei nikomu z nich nie chciało się spać. Nawet Woo, należący do osób, jakie stroniły od niebezpieczeństwa, miał dość bezczynności. 

- Właśnie.- zawtórował im Yunho, wstając i wyłamując kości dłoni. Minęło już kilka godzin. Na zewnątrz panował już mrok, więc uznawał to za idealną okazję na przystąpienie do ataku. Za dnia mieli mniejsze szanse, niż kiedy czujność większości była uśpiona przez późną porę oraz zmęczone umysły. 

Choi otaksował wszystkich po kolei wzrokiem, jakoby oceniając, czy rzeczywiście są gotowi, czy po prostu potrzebują dozy adrenaliny. Zaraz po tym upewnił się, że ma przy sobie broń oraz naboje, a także sprawdził coś na telefonie. Miał jeszcze zasięg, co było niezwykle istotne. Zanim jednak powiedział cokolwiek, wyciągnął z któregoś z plecaków notes w skórzanej oprawie, który zabrał z tamtej hali. Wyrwał kilka stronic po kryjomu, a te następnie upchał wśród swoich rzeczy, aby tego nie zauważyli. 

Jak gdyby nigdy nic, podszedł do Hongjoonga i rzucił przedmiot tuż przed nim. Chłopak spojrzał na niego zdezorientowany, czekając na jakieś wyjaśnienia. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz