34.

113 20 1
                                    

Nie planowali aż tak długiego przystanku, ale hałas, rozchodzący się echem po hali świadczył, że śnieżyca dalej nie ustąpiła. Czuli się odrobinę zbici z tropu, w dodatku gęsta atmosfera nie poprawiała im humoru. Z jednej strony chcieli rozładować napięcie, a z drugiej czuli, że wszczęcie jakiejkolwiek konwersacji będzie przyczyną do kolejnej kłótni, na co żaden z nich nie miał siły. Yunho siedział z Mingim, starając się nauczyć go sprawniejszej obsługi broni, ponieważ tamten wciąż obawiał się jej używać. Pozwolił mu nawet strzelić kilka razy do pudeł, poprawiając ułożenie dłoni oraz postury ciała, ale później dostrzegli niezadowolony wzrok Sana, więc zrezygnowali z tego sposobu. 

Hongjoong leżał z głową ułożoną na udach Seonghwy, przyglądając się zdjęciu, które wciąż nosił przy sobie i próbował się znaleźć jakieś szczegóły, mogące naprowadzić ich na jakikolwiek trop. Park, z kolei, był zajęty udawaniem, że bliskość ze strony chłopaka nie wywiera na nim żadnego wrażenia. Dotąd tamten niezbyt kwapił się do takich zachowań, jakkolwiek niewinne były, w obecności innych ludzi, ale  był prawdopodobnie na tyle zmęczony, iż przestał zwracać na to uwagi. Mruknął cicho, przewracając się na drugi bok, przez co wbił łokieć w kolano wyższego. 

- Znalazłeś coś?- 

- Nie, aczkolwiek jestem przekonany, że to nie Seul i raczej nie Korea.- odparł, po czym wskazał na lekko rozmazane twarze przechodniów w tle.- Wydaje mi się, że może to być Tajlandia. 

- Ale co z tym wspólnego może mieć Tajlandia?- brunet chwycił fotografię, aby przestudiować ją po raz setny. Jongho, który podsłuchał ich konwersację, przysunął się bliżej zaciekawiony.- Rzeczywiście, to w ogóle nie nasza zabudowa. 

- Byłem tam!- rzucił rezolutnie Choi, pokazując na starą budowlę w tle.- Kilka lat temu, gdy mój tata był na jakimś szkoleniu. To Bangkok. 

- Dlaczego dopiero teraz o tym mówisz?- oburzył się Joong, podnosząc do normalnego siadu, przez co odrobinę zakręciło mu się w głowie. 

- Machałeś mi tym przed nosem jak pierdolnięty prądem, to jak miałem się spokojnie przyjrzeć? A ta dwójka wygląda jak wyrwana z innej epoki. Widzicie tych ludzi za nimi? Zupełnie tam nie pasują.- tym razem wyrwał ramkę Hwie, aby upewnić się, czy na pewno ma rację. Jednak sekunda wystarczyła, aby rozwiał swoje wątpliwości. Co więcej, nagle zatrzymał swój palec na jednym fragmencie i rozszerzył powieki, jakby nagle znalazł się w okropnym szoku. Zbladł, a Kim wystraszył się, iż ten nagle gorzej się poczuł, ale on zaraz zaczął uderzać palcem w to samo miejsce i przełknął mocno ślinę.- Spójrzcie tam. Ta postać wyłaniająca się zza budynku. Jest rozmazana, ale ma ten strój.

Hongjoong przekręcił głowę i po chwili zobaczył to, o czym wspomniał Jongho. Rzeczywiście była tam osoba, ubrana tak samo, jak ofiara morderstwa, którą dziś znaleźli. Miała ciemny kapelusz, zasłaniający praktycznie całą twarz oraz długie, czarne okrycie. Joong dotychczas w ogóle jej nie dostrzegł, ze względu na cień, który ją zasłaniał oraz kiepską jakość, ale nie mogli się mylić. Hong bez zapowiedzi wstał i pewnym krokiem skierował się do Sana, pogrążonego we własnych rozterkach. Uderzył mocniej podeszwą o ziemię, ażeby tamten zwrócił na niego uwagę. Blondyn początkowo chciał go zignorować, ale gdy młodszy nie ustępował, w końcu łypnął na niego bez większego zainteresowania. Zmieniło się to, po zauważeniu, co takiego trzyma między palcami. 

- Dwa zasadnicze pytania. Kim są ci ludzie w kapeluszach? Drugie, czy na tej fotografii, znajdują się osoby, które mamy zabić? Chodzi o tę dwójkę z przodu? O tę dziwną sektę? I przestań pierdolić, że nic mi teraz nie powiesz, bo powiesz. Ja nie zamierzam się znowu z tobą cackać. Kim oni wszyscy są?- wyrzucił to wszystko na jednym wydechu, przez co serce tłukło mu się boleśnie o żebra. Usiłował zgrywać niewzruszonego, lecz nikt nie przeoczyłby jego drżących rąk oraz delikatnie ugiętych kolan. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz