87.

84 18 1
                                    

Hongjoong wziął za priorytet jak najlepsze przygotowanie się do misji, której treści nawet nie znał. Uważał, że za mało ze sobą ze sobą dyskutują, wymieniają się spostrzeżeniami, zbyt wiele jest między nimi niejasności. Z drugiej strony, cenił sobie tę samotność, kiedy przynajmniej na pół godziny w ciągu dnia, mógł zniknąć innym z oczu i pobyć sam, bez naprzykrzających się zewsząd bodźców. Ćwiczył i pierwszy raz w wysiłku fizycznym znajdował ukojenie. Nie przepadał za sportami, lecz tu była to jedyna okazja do wyładowania buzującej w nim frustracji. Dziwne było obserwowanie, jak się zmieniało na przestrzeni tygodni, miesięcy. Jakby nagle cały świat nienaturalnie przyspieszył. Dawniej nie posądziłby się o podobne wybory, podobną odwagę. Ci ludzie dookoła jeszcze przed listopadem byli dla niego obcy, a dziś zrobiłby dla nich tyle, ile w jego mocy. Dziś świat miał znacznie więcej odcieni, nawet jeśli ich znaczna część była dość ponura.

Trenował łucznictwo, uczył się strzelać, robił treningi siłowe, samemu opracowując plan, choć nie miał żadnego doświadczenia. Był w tym niezwykle skrupulatny i sam zaskakiwał siebie swoją regularnością, gdyż dotąd łatwo było odkładać mu różne obowiązki, z myślą, że nie jest w stanie czegoś dokonać lub nie ma na to siły. Tu nie miał pola manewru, czy drogi ucieczki. Musiał się skupić, jeśli naprawdę chciał być kimś więcej niż przestraszonym nastolatkiem działającym w amoku. 

Seonghwa często mu się przyglądał. Nie raz skrywał się za którymś z filarów i obserwował szarowłosego, z rozpierającą go dumą. Można było mieć dziesiątki znajomych, przyjaciół, rodzinę, lecz zawsze istniał ten jeden człowiek, który wiedział o tobie znacznie więcej niż oni wszyscy. Ten jeden, dla którego każdy twój uśmiech coś znaczył, spojrzenie kryło w sobie pełne przekazu zdania, a przeszłość nie miała tajemnic. Nie sposób poznać kogoś po dniu, tygodniu, czy miesiącu. Wydaje się, że dopiero, gdy przejdzie się przez każdy dzień jego codzienności, przez każdy ból, którego doświadczył, przez setki błędów i tysiące emocji, było się w stanie poczuć, że ta osoba stała się częścią ciebie. Hwa widząc jego dzisiejszą zażartość, bez świadomości, co za nią stoi, mógłby widzieć Hongjoonga jako zupełnie inny charakter. Całkowicie inaczej interpretował jego milczenie i znacznie bardziej uszczęśliwiał go dźwięk jego śmiechu. Cudownym było czuć taką sympatię, szczerą, nie przekoloryzowaną miłość, będąc pewnym, że jest odwzajemniona. I niesamowitym było oglądać czyjś rozwój, jego dorastanie na twoich oczach. 

Park ujął dłoń, w której Kim trzymał strzałę, a nos wsunął w zagłębienie jego szyi. Joong na dłużej wstrzymał oddech.

- Zdolniacha.- szepnął, przenosząc rękę na jego talię, by tamten mógł spokojnie oddać ostatni strzał. Zaraz po tym, odwrócił się do wyższego i oparł czoło o jego ramię.- Wiem, że idziesz jako ochotnik. Nie musisz się z tym ukrywać, mimo że zdajesz sobie pewnie sprawę z faktu, że niezmiernie mi się to nie podoba. Nie mam jednak jak cię od tego powstrzymać, więc przynajmniej chciałbym być pewny, iż sobie poradzisz. 

- A miałeś kiedykolwiek wątpliwości?- 

- Kiedyś może bym miał, ale teraz już żadnych. Ale obiecaj mi, że kiedy już będzie po, wrócisz do mnie cały i zdrowy, z tym samym uśmiechem.- obrócił go wokół siebie, co było dość skomplikowane przez unieruchomioną część ciała.- Nawet nie masz pojęcia, jak się o ciebie boję.

- Strach powstrzymuje ludzi od ryzyka, a ono czasem może uratować więcej niż jedno istnienie. Nie chcę być bohaterem, ale nie chcę też zostać bezczynnym. Wiem, że gdyby Yunho poszedł, nie byłby tak zdeterminowany, bo nie ma między nami aż takiej więzi. A ty jesteś z lekka niepełnosprawny.- wydukał, na koniec uderzając go przekornie w zabandażowane ramię, przez co syknął z bólu. Następnie wywrócił oczami, jakby chciał się nie zgodzić, lecz wiedział, że to rozpoczęłoby naprawdę długą konwersację, która i tak skończyłaby się przyznaniem Hongjoongowi racji. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz