71.

103 20 3
                                    

Siedzieli w wielkim okręgu na podłodze, zadowalając się jedną, niewielką porcją ryżu oraz wydzieloną ilością fasolki z puszki. Nie były to rarytasy, lecz byli na tyle głodni, że nie zamierzali narzekać. Od razu po przystąpieniu po posiłku, rozpoczęły się żywe rozmowy i Hong czuł się wyobcowany, słysząc nie tyle obce języki, co mając świadomość, iż wszyscy ci ludzie dobrze się znają, a oni są intruzami. Jongho zwieszał wzrok nad plastikowym talerzykiem, niepewnie biorąc kolejne kęsy, chcąc jakoś zacząć dyskusję, lecz jedyne co przychodziło mu do głowy, to sprawa zaginionej części ich grupy. Najlepiej dotychczas dogadywał się z Yeosangiem i choć spędził z resztą masę czasu, to z Yunho zamienił maksymalnie kilka zdań w trakcie tych kilku tygodni. Zresztą, sam Jeong nie wiedział jak się zachowywać, bo jego myśli krążyły wokół Mingiego i tego, co się z nim dzieje, a wszystko co było obecne tutaj, zdawało się zbyt przyziemne oraz absolutnie nieistotne. Seonghwa nieustannie się rozglądał, próbując jakimś cudem wyłapać pojedyncze słowa z wypowiedzi Antona omawiającego coś ze swoim starszym bratem. Nie wymagało wyjątkowej błyskotliwości, zorientowanie się, iż wspominali właśnie o ich piątce. Hwa przypuszczał, że ci są niekoniecznie ucieszeni koniecznością dzielenia z nimi swojego schronienia, tajnych, tylko im dobrze znanych źródeł pozyskiwania jedzenia, czy wody. Skoro się godzili na to, by ci wciąż im towarzyszyli, musieli wywęszyć w tej znajomości jakieś potencjalne korzyści. Pytanie tylko, czym one były? Park uważał, że naprawdę nic nie są w stanie zaoferować im w zamian, z kolei nie wierzył w bezinteresowną pomoc, bo w obecnej sytuacji, wspieranie kogoś obcego, gdy samemu miało się niewystarczająco, było po prostu nierozsądne. 

- A wy? Co planujecie?- spytał nagle Gino z mocnym akcentem, który całkowicie zmieniał jego barwę głosu. Joong wraz z Hwą popatrzyli po sobie.

- Musimy odnaleźć przyjaciół.- odezwał się Jongho, sam nie spodziewając się, że w ten sposób określi te osoby. Chyba nie liczyło się dla niego, czy miał ze wszystkimi równie dobry kontakt lub czy nie mieli między sobą żadnych tajemnic. W najgorszych momentach mogli na siebie liczyć i dawali sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa, a to chyba było najważniejsze. Zaczynał tęsknić za ostrym poczuciem humoru Sanga, strachliwością Mingiego oraz za ciepłą, komfortową aurą Woo. Przebywając wspólnie, odciągali swoją uwagę od tych najgorszych myśli oraz analizowania ich położenia, które z dnia na dzień, stawało się coraz bardziej tragiczne. W pewnej chwili, z pragnienia by wszystko wróciło do normy i wyglądało jak za dnia, gdy ostatni raz normalnie obudzili się  we własnych łóżkach, zachcieli zwyczajnie znaleźć spokój oraz ostoję, gdzie nie będą się martwić o podstawowe potrzeby. Takie miejsce nie miało kształtu, nie dało się go sobie wyobrazić, lecz dało się za nim tęsknić. 

- Nie macie żadnych poszlak. Kontynent jest ogromny, a teraz mogli już przebyć masę kilometrów. Z każdą godziną oddalają się od granicy, przy której mieli być po raz ostatni. Chyba, że w ogóle do niej nie dotarli, a to komplikuje sprawę jeszcze bardziej.- Anton wypominał im oczywistości. Gdyby mieli jakiekolwiek ślady, podejrzenia, to prawdopodobnie już by ich tu nie było. Jedyną drogą, było ruszenie do Bangkoku, z tym, że zostali bez samochodu, benzyny, mapy, a stolica Tajlandii była ogromnym miastem, w której niełatwo będzie znaleźć czwórkę ludzi. Problemów w tej kwestii było jeszcze więcej i Hongjoong mógłby sporządzić całą listę, ale czy był sens? Czy to jakkolwiek odciągnie ich od prób podjęcia poszukiwań? I tak nie mieli żadnego innego wyjścia. Nie wrócą do Korei, nie zostaną tutaj, więc gdzieś należało ruszyć.- Wydaje mi się, że mamy wspólne cele. Jesteśmy gotowi poszukać z wami tej pozostałej czwórki, pod warunkiem, iż się do nas przyłączacie. Podobnie jak wy, będziemy się wkrótce kierować do Bangkoku. Są pogłoski, jakoby tam ukryli się ludzie odpowiedzialni za wiele zdarzeń, jakie teraz obserwujemy. 

- A cóż to za mistyczna wiedza?- prychnął Seonghwa. Zaznaczał wcześniej, w ich rozmowie tuż po przyjechaniu tutaj, że ich kolejną destynacją jest Bangkok, ale nie spodziewał się, że ci również chcą się tam dostać. Nie wierzył też w historyjkę o pogłoskach. Jak naiwni musieli być, żeby ryzykować własne życie dla czegoś niepewnego. A nawet jeśli znajdą tam tych ludzi, to jak kilka osób ma pokonać armię. Nie mieli najmniejszych szans. Park musiał dostać się tam tylko po to, by ocalić Mingiego, Woo oraz Yeo. I miał nadzieję, że znajdzie ich żywych.

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz