39.

124 19 13
                                    

San nie zamierzał spędzić w tamtym miejscu nocy. Zasadniczo, pragnął jak najszybciej opuścić przestrzeń, która przywoływała jedynie masę strasznych wspomnień. Niemniej należało postawić na rozsądek, a wiedząc, iż w okolicy grasuje patrol, nieodpowiedzialnym byłoby opuszczać tak bezpieczny kąt. Co nie zmieniało natomiast faktu, że blondyn czuł się tu okropnie. Jego stan pogarszała dodatkowo sprzeczka z resztą grupy oraz ich natarczywe pytania, na które po prostu nie miał ochoty odpowiadać. Jakkolwiek nie byłyby uzasadnione, on w tamtym momencie skupiał się tylko i wyłącznie na własnych odczuciach. Był pewien, że gdyby znali jego sytuację, zrozumieliby dlaczego tak się zachowuje. Choi nie wiedział, kiedy będzie odpowiedni moment na to, by opowiedzieć o tym na głos. Przez czas spędzony samotnie, odciął się od ludzi. Nie z własnej woli. Po prostu wokół niego nie było już absolutnie nikogo, komu dotychczas ufał. Stał się samotnikiem z przymusu. Nikomu o sobie nie opowiadał i też nie chciał. Miał wcześniej przyjaciół, którzy znali każdy najdrobniejszy szczegół z jego życia, wiedzieli jaki jest jego ulubiony kolor, na co jest uczulony, co lubi jeść, czego najbardziej się boi, co najbardziej kocha, za czym tęskni oraz o czym marzy. I tak mocno, jak pragnął mieć kogoś przy sobie, tak z trudem przychodziło mu myślenie o tym, by znów budować relacje od podstaw. Bolesnym było mówienie o sobie tych wszystkich ciekawostek, mając w pamięci obraz kogoś, kto z uśmiechem wymieniłby je wszystkie, który najpewniej tak samo jak on, chciałby tu stać i wygłaszać o nich referat. A było to niemożliwe. 

Niemalże wszyscy inni usnęli, wykończeni dzisiejszymi wrażeniami. Dla wielu sen był też sposobem na ucieczkę od zmartwień. W końcu, przez chociażby te kilka godzin, można było się odciąć od nawarstwiających się problemów, od stresu oraz rzeczywistości, która nie wyglądała tak, jakby tego chcieli. 

Wyjątkiem był Wooyoung, który podobnie jak San, nie był w stanie zmrużyć oka. Na niego ta ilość przeżyć była na tyle przytłaczająca, iż najzwyczajniej nie umiał się rozluźnić. Zauważył jasnowłosego siedzącego w spiżarni i osunął się na ziemię tuż obok niego. 

- Czyżby bezsenność? Już nie pierwszy raz widzę cię na nogach w środku nocy.- przybrał blady uśmiech, a San zerknął na niego kątem oka. Tak dziwnie było na niego patrzeć i z nim rozmawiać. 

- Może... To napięcie mi nie służy.- westchnął. 

- Nie możesz dziwić się naszym reakcjom. Ty zdajesz się przygotowany na każdą z ewentualności, jakie mogą na nas czekać. Dla nas wszystkich jest to coś naprawdę traumatycznego. Zwłaszcza może być dla Hongjoonga. Jego tata zmarł, a on bardzo się za to obwiniał. Nie oczekuj po nim, że do takich spraw będzie podchodził z lekkością.- stwierdził szatyn, gładząc swoje spodnie na kolanach. 

- A ty skąd to wiesz? Hong nikomu oprócz Hwie nie opowiadał o swojej rodzinie.-

- Dziś trochę zdradził, aczkolwiek wiedziałem już wcześniej. Jakaś nauczycielka, której córka uczyła się w naszym liceum, przekazała jej tę informację, ona podzieliła się nią ze swoją przyjaciółką, a później zaszła reakcja łańcuchowa. Dlatego też niektórzy w szkole tak dziwnie na niego patrzyli. Tu nawet nie chodziło o to, że ktoś ma do niego problem, chociaż tacy też się znajdywali, ale większość była zdezorientowana, bo nie miała pojęcia, jak się zachowywać w jego obecności. W dodatku była jeszcze jedna rzecz, która się wydała... on nie wie, że inni uczniowie wiedzieli, nawet Seonghwa nie wie, że to się rozeszło, bo stało się to już po tym jak zaczęli się przyjaźnić, więc nikt raczej nie przekazywał tego Parkowi. Jednak o tym nie mogę ci powiedzieć, bo mi nie wypada. Sam dowiedziałem się przez przypadek i dalej uważam, że nie powinienem tego usłyszeć, przynajmniej nie z tego źródła.- Jung starał się mu to wytłumaczyć, ale prawda była taka, że San zdawał sobie sprawę z każdej przykrej sytuacji, jaka spotkała Joonga. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz