21.

168 21 2
                                    

W czasopiśmie nic prócz znajomej daty nie przykuło ich uwagi, co ponownie zostawiało ich w konsternacji. Seonghwa patrzył na Hongjoonga, chcąc odczytać z jego oczu, jakie ma dalsze plany. Chociaż jego ślepia zdradzały, że głęboko się nad czymś zastanawia, to był niemalże stuprocentowo pewny, iż nie pójdzie z tym do Sana. 

- Jeśli pokażesz mu co znaleźliśmy, nie będzie miał wyboru. Będzie musiał nam powiedzieć, co takiego tutaj się dzieje i czego od nas oczekuje. Nie jesteśmy przypadkowymi osobami. Inaczej wybrałby ludzi lepiej przystosowanych niż roztrzepane dzieciaki.- stwierdził Park. Miał rację, nie byli przypadkowi. Podobnie jak przypadkiem nie było odnalezienie tych wskazówek. 

- On chce, abyśmy sami do tego doszli. Podłożył zarówno tamto ogłoszenie, jak i ramkę, czy tę gazetę. Dlatego też nie oponował, kiedy zamiast ćwiczyć, postanowiliśmy zrobić sobie wolny wieczór. Myślisz, że zgodziłby się na to, skoro za dwa dni mamy gdzieś z nim jechać?- Joong podniósł brew, po czym odłożył znalezisko na miejsce. Nie było sensu jej zabierać, skoro nie znaleźli w niej nic interesującego, a Hong miał wrażenie, że datę 16 listopada 1982 roku ma już wytatuowaną na mózgu.

- Dalej nie pojmuję, dlaczego w ogóle się na to zgodziliśmy? Tkwimy pod jednym dachem z człowiekiem, który może być dosłownie każdym. Nie mamy pojęcia jakie są jego intencje, czym się zajmuje, do czego dąży. Fakt, że obserwował nas od dawna, wypisywał do ciebie i manipulował nie jest normalny. Według mnie, powinniśmy się wycofać przy najbliższej możliwej okazji.- Park był stanowczy, chociaż czerwonowłosy wiedział doskonale, że nie ma żadnego alternatywnego planu. Owszem, nie było zbyt rozsądnym powierzać swoje bezpieczeństwo w rękach Sana, ale podobnie nierozsądne byłoby zdawać się na własne zdolności. Nie mieli nawet pojęcia, że mgła która nawiedzała ostatnio miasto jest toksyczna. Podobnie jak nie wiedzieli co wydarzy się w dalszej kolejności. Widzieli już martwego człowieka, słyszeli rozmowy strażników z obozu, doświadczyli tego, co mogło okazać się kataklizmem, mającym zmienić świat nie do poznania. W obliczu takiego zagrożenia, gdziekolwiek teraz by się nie znaleźli, jedyne na co mogliby liczyć, to przerażająca niepewność. I Kim wolał ją odczuwać tutaj, wśród ludzi w podobnym położeniu, w murach domu, które chroniły ich od tego koszmaru rozgrywającego się na zewnątrz. Nie chciał rozważać, czy San okaże się ich największym wrogiem, a może wybawieniem. Na tę chwilę nie wiedział, gdzie indziej mieliby się podziać. 

- A znasz inne rozwiązanie? Nie chcę teraz brać na siebie tej odpowiedzialności. Nie zabronię ci podejmować twoich własnych decyzji, ale będąc tu z nimi wszystkimi czuję się lepiej, niż jakbym miał starać się samotnie lub z tobą we dwójkę. Nie mógłbym znieść tego, że nakładałbym na ciebie ciężar dbania o nas. Na razie nie czuję się na siłach, aby móc cię ochronić, a nie wyobrażam sobie, by to była jednostronna troska. Przepraszam... Samo radzenie sobie ze śmiercią siostry jest dla mnie trudne, więc to, że mamy Sana i póki co wydaje się naprawdę życzliwy, odciąża mnie psychicznie. Nie muszę się martwić tym, gdzie chociażby spędzić noc. Rozumiesz mnie?- podniósł się z podłogi, podczas gdy Hwa wpatrywał się w niego uważnie. Delikatnie uniósł dłoń by złapać chłopaka za nadgarstek. 

- Skąd wiesz o Hyunbin?- wydusił z siebie brunet. Nie miał odwagi, aby wyjawić to Hongjoongowi. Zbierał się do tego od dawna, ale najpierw nie chciał dokładać oliwy do ognia, później trafili do tego obozowiska i wydawało się nieodpowiednie, by zawiadamiać go w tamtych okolicznościach, później jego myśli zaprzątały aktualne wydarzenia i wreszcie problemem stało się ubranie tego w słowa. 

- Nie jestem głupi Hwa.- uśmiechnął się gorzko.- Jeśli boisz się, że jestem na ciebie zły za zatajanie przede mną prawdy, albo załamię się przez to wydarzenie, to możesz być spokojny. Mam doświadczenie z radzeniem sobie z takimi sprawami. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz