11.

174 20 9
                                    

Seonghwa przyjrzał się ostatni raz swojej komórce oraz tapecie, na której był wraz z Hongjoongiem oraz mamą na weekendowym wyjeździe nad morze. Następnie cisnął sprzętem o ziemię i dodatkowo nadepnął na niego butem, by mieć pewność, że jest zniszczony. Z telefonu uleciało kilka iskier, a szybka rozsypała się na wyjątkowo drobne fragmenty. Kim spojrzał na niego z uniesioną brwią. 

- Po cóż tyle agresji? Wystarczyło wyjąć kartę sim, albo po prostu zostawić dla potomnych.- rzucił, ale Seonghwa chyba potrzebował się na czymś wyżyć, a to była idealna ku temu okazja. Wyszczerzył się zupełnie tak, jakby to co zrobił było godne podziwu, po czym poszedł dalej. Wooyoung odruchowo przytulił do siebie własnego iPhona, obawiając się, że tamten postąpi podobnie z resztą obecnej tu elektroniki. Yeosang zaśmiał się pod nosem, wiedząc, że jeśli świat zamieni się dystopię, to utrata jakiejkolwiek rzeczy materialnej będzie dla niego najmniejszym problemem. Na razie widzieli natomiast rzeczywistość niemalże identyczną, co ta, jaką dobrze znali. Z dala mogli ujrzeć stojące jak dawniej wieżowce, domy oraz spokojne polany, niezdradzające koszmaru, jaki spotkał to miasto. Kanga ciekawiło na jak długo tak pozostanie? Czy ulice staną w płomieniach? Czy pozwolą ludziom uciekać za morze? A co jeśli tam będzie równie tragiczna sytuacja i już nigdzie nie znajdą ratunku?

Musieli odsunąć od siebie te ponure scenariusze, bo póki co istniała jeszcze jakaś droga działania i chociaż jej sensowność mogła zdawać się dla nich wątpliwa, to rezygnacja przed jakąkolwiek próbą wykorzystania tej szansy, byłaby jednoznacznym ogłoszeniem przegranej. 

We wskazane miejsce szli w stosunkowej ciszy. Nie tylko po to, by nie kusić losu i przypadkiem nie zwabić niepożądanego towarzystwa, ale przede wszystkim dlatego, iż każdy temat w tych okolicznościach wydawał się zbyt błahy, ażeby go poruszać. Każdy z nich odruchowo chciał złapać za telefon, gdyż to właśnie dotychczas robili, chcąc zabić nudę oraz nurtującą ciszę. Zawsze dało się znaleźć obrazek, który można było komuś pokazać, a potem dyskusja już jakoś biegła, znaleźć nowinę, którą wypadało przegadać ze swoim znajomym, czy po prostu zainspirować się czymkolwiek, byle tylko konwersacja nie umarła w zarodku. Dostępu do internetu ciężko było oczekiwać, na dodatek powinni oszczędzać baterie, na wypadek gdyby sprzęt przydał im się do czegoś naprawdę istotnego. 

Po przekroczeniu swoistej granicy, a więc wstąpieniu w znacznie gęstszą zabudowę, poczuli niepokój. Szli już całkiem długo i raczej nie napotkali żadnych komplikacji. Patrole łatwo było ominąć, wystarczyło tylko trzymać się z dala od wszelkich ulic, czy  mocno wydeptanych ścieżek. Czasem słyszeli nawet jak nad nimi przelatuje jakiś helikopter, a wtedy padali na ziemię, aby nie rzucać się w oczy. Nie było to jednak nic awykonalnego i ucieczka zdała im się wcale nie tak trudna, jak się tego spodziewali. 

Aczkolwiek tutaj, w głębi seulskich dzielnic, poczuli spory niepokój. Znali tą okolicę bardzo dobrze. Yeosang oraz Woo praktycznie się tutaj wychowali i nie było miejsca na Ziemi, które znaliby lepiej niż to. Nagle stała się dla nich kompletnie obca. Domy stały opustoszałe, w ogrodach nie przesiadywali ludzie, żadnego cywila nie dało się dostrzec na chodnikach, gankach domów, balkonach. Panował spokój, ale nie miał on nic wspólnego z błogą sielanką. Wzmacniał napięcie, które było nie do zniesienia. Powodowało lęk, trudny do wyzbycia, czy chociażby opanowania. 

Mnóstwo policyjnych pojazdów krążyło po osiedlach. Gdzieniegdzie funkcjonariusze włamywali się do posiadłości, by upewnić się, że nikt nie zaszył się w środku. Oni w szóstkę skrywali się w niewielkim przedsionku między ogrodzeniami jednej, a drugiej willi. Wooyoung chciał coś powiedzieć, ale zanim zdołał to zrobić, Yeosang zakrył mu usta ręką, a następnie wskazał na mundurowego, idącego drugą stroną ulicy. Rozglądał się uważnie, tuż po tym, jak opuścił jeden z ogrodów. Oni musieli przedostać się dalej, lecz nie mogli ryzykować pochwyceniem. Hongjoong chciał podejść bliżej, ale Hwa gwałtownie złapał go za nadgarstek i uziemił, mrożąc oskarżycielskim wzrokiem. Nie mógł nic z siebie wydusić, ale z pewnością, gdyby miał taką sposobność, rzucił by w stronę czerwonowłosego jakąś obelgę, wyrażającą głupotę młodszego. Kim jednak nie dał za wygraną i po krótkim siłowaniu się z Parkiem, wyrwał dłoń podstępem, a następnie podbiegł bliżej. Rozejrzał się, upewniając w jakim kierunku poszedł policjant. Chwilowo mieli wolną drogę, więc machnął ręką aby reszta podążyła za nim. Nie byli szczególnie przekonani, ale po tym jak ruszył Seonghwa, za nim Yunho oraz Mingi, to Jung również się zmusił do wstania i pociągnął za sobą Sanga. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz