62.

117 20 0
                                    

Mężczyźnie zimny pot wstąpił na czoło. W postawie Sana było coś psychodelicznego. Nie dało się jasno określić co takiego, lecz cała oprawa jego zachowania, ton głosu oraz pewien sekret, o którym wiedział tylko on, sprawiały, że każdy mógł poczuć przed nim lęk. Nieistotne było, jak młody był, podobnie jak nie liczyła się jego aparycja. Dla wielu zdawałby się niestanowiącym zagrożenia przeciwnikiem, póki nie aktywował się w nim pewien tryb, który Yeosang zwykł nazywać we własnych myślach "trybem psychopaty". 

Kapitan podniósł posłusznie ręce, przełykając ślinę. 

- Dobrze.- stwierdził, chcąc czym prędzej ruszyć w głąb statku, aby przekonać się, czy jego zastępca rzeczywiście nie żyje. Może to zwykłe kłamstwo, farsa i przedstawienie, które miało wzbudzić jego strach. Tak czy siak, udało się. Widząc oczy blondyna, wcale nie czuł wyższości, choć powinien, w końcu to on miał władzę na pokładzie.

- Pójdziesz z nami. Potrzebujemy kluczy od wolnych kajut.- burknął Choi, a ten wstał. Yunho od razu do niego dopadł, aby sprawdzić jego ubranie i przekonać się, czy starzec nie trzyma gdzieś przy sobie broni. Pozbawił go niewielkiego pistoletu oraz małego scyzoryka, po czym pchnął w kierunku wyjścia. Odrobinę się poczuł, zyskując pewności siebie, choć ta grubiańskość była zasadniczo zbędna. Mingi otaksował go wzrokiem pełnym dezaprobaty, ale powstrzymał się od uwag, przynajmniej na razie.

Ruszyli przed siebie, a San intencjonalnie zapalał ekran telefonu, by odciągnąć kapitana od jakichkolwiek głupot, które mogły przyjść mu do głowy. Był to moment, w jakim człowiek czuł władzę nad cudzym życiem i nie było w tym absolutnie nic dobrego. Hongjoong patrzył na to nieprzychylnie, lecz po tym, czemu sam był winien, nie miał prawa wygłaszać w tym temacie żadnych kazań. 

Zatrzymali się przy jednym z pomieszczeń, a mężczyzna niepewnie zapukał do ciężkich drzwi. Zrobił to kilkakrotnie, ponieważ załoga była już od dawna pogrążona w śnie i chwilę zajęło, ażeby zorientowali się, że ktoś się do nich dobija. 

Otworzył im czarnowłosy chłopak, w wieku zbliżonym do Sana. Wyglądał na zupełnie zdezorientowanego, gdy najpierw w progu ujrzał swojego przełożonego, a później ósemkę zupełnie obcych ludzi. Wprawdzie nie znał każdego pracownika, lecz był przekonany, iż ich nigdy wcześniej nie spotkał. Później dopiero w oczy rzucił mu się niepokój, jaki malował się na twarzy kapitana. Oddychał ciężko i zaciskał pięści. Tylko pozornie zachowywał spokój. Brunet chciał już wołać o pomoc, ale wówczas San uśmiechnął się szeroko i pokazał mu swoją komórkę. 

- Nie rób tego, jeśli chcesz żyć.- ostrzegł, a Jongho zakręcił pistoletem na palcu. Z pewnością tamten nie miał pojęcia, że ten ledwie umie obsłużyć ten sprzęt. Niemniej robił dobre wrażenie, a to miało kluczowe znaczenie dla ich położenia. 

- Daj mi klucze do trzech ostatnich wolnych kajut.- wychrypiał kapitan, a chłopak zmarszczył brwi. Powoli wycofał się do tyłu. W jego głowie pojawiła się myśl, aby sięgnąć po broń i zacząć działać, ale czuł na sobie przeszywające spojrzenie Sana, który śledził każdy jego krok. Wystarczyłoby żeby się schylił, a groźba okazałaby się rzeczywistością. 

- Nie próbuj. A zresztą, to twój wybór.- westchnął jasnowłosy, a sekundę później pęk kluczy opadł na jego otwartą dłoń.- Dziękuję, miło było poznać.

Kapitan zaprowadził ich do niezajętych pokoi. Każdy z pozostałej siódemki czuł się wyjątkowo nieswojo. Przecież tuż po tym, jak stracą kapitana z oczu, ten naśle na nich ochronę, a musieli jakąś tutaj mieć. Ta sytuacja była tak osobliwa, że nikt nie był w stanie do końca pojąć, jak ten plan ma się udać. Wprawdzie San miał kontrolę, ale ta była bardzo krucha. Wystarczyło, aby stracił telefon, aby ktoś do niego strzelił, wkradł się do kajuty, kiedy będą spać. Niemożliwe było spędzić kilka nocy całkowicie bezsennie, a jeśli taki plan miał blondyn, to już rozsądniejsze byłoby przeczekać podróż wśród bagaży i mieć nadzieję, że nikt nie odkryje ich obecności. Tu niebezpieczeństwo wzrastało, a doskonały plan Choi'a miał setki dziur. Ten jednak w ogóle się tym nie zamartwiał. Uprzejmie poprosił kapitana, by pokazał im, gdzie są toalety, a później tak po prostu podziękował i pozwolił, ażeby ten wrócił do pracy. 

Before the next one dies|  Ateez| SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz