16 września 2004, środa

74 17 20
                                    

Wstałam się o świcie. Tomek był oczywiście zły, że mój budzik go obudził, a mama dopytywała, dlaczego wychodzę wcześniej, niż zwykle. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że umówiłam się z koleżanką.

We wstawaniu tak wcześnie jest coś magicznego. Szłam do szkoły oddychając rześkim powietrzem, ulice spowijała mgła, a delikatnie świecące słońce wskazywało mi drogę.

Pytałam wczoraj Martę, czy chce iść rano ze mną. Napisała mi następującego SMSa:

Marta: Oszalałaś? :O O tej porze to ja jeszcze śpię :/ chcecie mieć problemy? Pamiętasz co mieliśmy zadane z polaka?

No cóż. Może i Marta nie zostanie aktywistką ekologiczną, ale i tak ją uwielbiam! Hihihihi.

***

Szkoła o 7:30 była zupełnie opustoszała. Była tam tylko sekretarka, panie woźne i kilku najbardziej punktualnych nauczycieli.

No i oczywiście Marcelina. Gdy przyszłam, czekała już w szatni.
–Widziałaś Borowicza? – zapytałam.

–Nie ma go – odrzekła.

–Ech... – westchnęłam. –Nie ma co liczyć na facetów.

Od razu poszłyśmy do łazienki, strasznie się przy tym chichrając. Wyciągnęłyśmy nasze wydruki i nagle zdałyśmy sobie sprawę z fatalnego niedopatrzenia.

–Nie mamy taśmy!!! – zawołałam.

–Oj, kurcia wodna – skomentowała koleżanka. –Czekaj... Pobiegnę do kogoś po taśmę... że... że niby podarła mi się kartka! Czekaj tu!

Po kilku minutach wróciła. Z taśmą.

–Skąd ją masz?

–Od Borowicza – powiedziała. –Spotkałam go w szatni.

–Serio? – zdziwiłam się. –Jednak przyszedł?

–Tak. Dałam mu kilka kopii. Dobrze, że wzięłam plecak.

W końcu przystąpiłyśmy do działania. Wywiesiłyśmy kartki we wszystkich kabinach osobno. Z jakiegoś powodu nie mogłyśmy opanować śmiechu. Chichotałyśmy jak głupie, a przecież działałyśmy w poważnej sprawie.

 Chichotałyśmy jak głupie, a przecież działałyśmy w poważnej sprawie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W końcu opanowując atak wesołości, wyszłyśmy z toalety.

Uznałyśmy jednak, że szkoła nie daje nam możliwości wyrażenia siebie, więc nie miałyśmy wyboru. Teraz informacja niech idzie w świat!

***

Wieczorem Tomek wspomniał coś o naszym ogłoszeniu w toalecie. Nie wiedział jeszcze kto za tym stoi, ale jak zaczęłam się głupkowato śmiać, od razu załapał.

–Ty do tego wszystkiego poważnie podchodzisz, Ada, czy dla ciebie to są tylko takie jaja, dla czystej rozrywki?

Obruszyłam się na te słowa.

–Oczywiście, że podchodzę poważnie –powiedziałam. –A czy coś wskazuje na to, że nie?

–No wiecie, wywiesiłyście to ogłoszenie w kiblu i myślicie, że ktoś załatwiając się będzie myślał o problemach wszechświata?

Zaczął się śmiać do rozpuku.

–No nie wiem, nie miałyśmy po prostu gdzie tego wywiesić – stwierdziłam, śmiejąc się również i wzruszając ramionami. –Przecież wiem, że toaleta to nie najlepsze miejsce.

–Zależy wam w ogóle na tych zwierzętach, czy to tak tylko na pokaz? – zapytał mnie brat, a mnie zrobiło się momentalnie przykro.

–Czemu tak mówisz?

–No nie wiem, Ada, tyle gadasz o tym McDonaldzie i tych koniach, a jak przychodzi co do czego, to jesz kurczaka na obiad.

Ubodła mnie ta uwaga w samo serce.

Bo miał rację.

Jestem najzwyklejszą w świecie hipokrytką.

Marcelina i Borowicz są wegetarianami już od kilku miesięcy. A ja robię najwięcej szumu, cały czas jednak jedząc mięso.

Jak ja mogę kogokolwiek pouczać... Jak ja mogę mówić, co jest dobre, a co złe. Jestem straszną osobą...

–Masz rację – przyznałam. –Masz zupełną rację.

Tomek nie spodziewał się chyba, że tak mnie zgasi, bo momentalnie spuścił z tonu i zaczął mnie pocieszać.

–No nie przejmuj się tak – mówił. –Nie jesteś jeszcze dorosła, nie gotujesz sobie sama. Poza tym mięso jest potrzebne w diecie.

–Porozmawiam z mamą – zadeklarowałam. –I znajdę jakieś wyjście. Od tej pory koniec z mięsem. 

Pamiętnik AdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz