14 czerwca 2005, wtorek

53 7 8
                                    

14 czerwca 2005, wtorek

Dzisiaj stało się coś... Przedziwnego. Niebywałego.

Nawet nie wiem, jak to określić!

Ale po kolei.

Grałyśmy dzisiaj z dziewczynami na wf–ie w piłkę nożną. Miałyśmy na stadionie mecz z ID.

Ogólnie muszę przyznać, że lubię grać w nogę. Myślę, że to moja ulubiona gra zespołowa.

Na początku było bardzo fajnie. W dodatku Adrian Czech stał przy boisku i kibicował nam, klaszcząc i wołając:

–A–DA, MAR–TA, A–DA, MAR–TA!

Soni nie kibicował, chociaż też z nami była. Cóż... Może i dobrze zrobił.

Mecz trwał w najlepsze, kiedy w pewnym momencie Poznańska gdzieś sobie na chwilę poszła. Wtedy Patrycja Jaworska z ID zaczęła się wobec nas strasznie chamsko zachowywać. Baaardzo delikatnie mówiąc.

Nie wiem nawet, czy chcę to wszystko zapisywać.

Ujmijmy to tak. Mnie samej zdarza się przeklinać – zarówno na żywo, jak i tutaj, gdy targają mną emocje. Jednak porównaniu z nią jestem totalną amatorką. Lepiej nie będę tutaj pisać wszystkiego, co do nas tego dnia mówiła, bo chyba kartki pamiętnika by mi zwiędły i odpadły. Cały czas rzucała w naszą stronę wyzwiska. Co jakiś czas zdarzyło jej się nas szturchnąć albo kopnąć. Biegała i krzyczała, że nas zabije, jak tylko zejdziemy z boiska. Jednym słowem – TOTALNA PATOLOGIA!!!

W pewnym momencie gdy przejęłam piłkę, znowu mnie szturchnęła. Do tego krzyknęła:

–Spierdalaj, lalka!

Wyobrażacie sobie?!

–Spadaj, idiotko!!! – zawołałam. Muszę jednak przyznać, że nie wiem, czy mnie słyszała. Biegła już na drugą stronę boiska, gdzie zaczęła szarpać Jolkę za rękaw. Tylko że Jolka nie była taka łagodna jak my. Z całej siły popchnęła Patrycję tak, że tamta wylądowała na trawie.

	Ten cały cyrk skończył się dopiero, gdy wróciła Poznańska

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ten cały cyrk skończył się dopiero, gdy wróciła Poznańska.

***

Siedziałyśmy po wf–ie w szatni jeszcze długo po tym, jak wyszły dziewczyny z ID.

Wszystkie gorączkowo komentowałyśmy zaistniałą sytuację.

–Co za debilka!

–Te laski z ID są jakieś nienormalne!

–Za jakie grzechy musimy mieć z nimi wf?!

Wszystkie byłyśmy totalnie pochłonięte analizowaniem każdej minuty meczu i obgadywałyśmy Patrycję jak najęte. To było dosyć dziwne. W tamtym momencie nasze klasowe konflikty, które miałyśmy wcześniej, wydawały się zupełnie nie istnieć. Tak jakby nigdy się nie wydarzyły. To był taki moment... Zjednoczenia. Zjednoczenia przeciwko nowemu, wspólnemu wrogowi.

Jakoś tak wyszło, że wracałyśmy do domu całą grupą – ja, Marta, Marcela, Pamela i Jolka.

Oczywiście przez pół drogi obgadywałyśmy Patrycję.

Później jednak rozmawiałyśmy jeszcze o innych rzeczach. Zupełnie normalnie.

Gdy pożegnałam się z nimi i weszłam do domu, czułam się skołowana.

Co tu się wydarzyło...?

Czy ja właśnie pogodziłam się z Jolką???


15 czerwca 2005, środa

Adrian Czech powiedział:

–Adusia, jak ten łobuz będzie cię jeszcze raz zaczepiał, to mi powiedz, policzę się z nim! Takie małe gówniarzyki jak ty trzeba dobrze pilnować!

Hahaha!

Podziękowałam mu za wsparcie.

Szkoda, że niedługo kończy szkołę i opuści nas...

Tak samo jak Michał...

Pamiętnik AdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz