28 marca 2005, Poniedziałek Wielkanocny
–Aaaaaa!!!
Ja, Marta i Marcela zaczęłyśmy się drzeć w niebogłosy i uciekać, kiedy Jolka nagle wyjęła spod kurtki ogromną butelkę wody mineralnej i zaczęła nas nią oblewać, śmiejąc się do rozpuku.
–Pomocy!
–Mamuniu!!!
–Ratunku!
Wydzierałyśmy się, jednocześnie chichrając się jak nienormalne. To była nierówna walka. Ja miałam do obrony jedynie mały pistolet na wodę, a dziewczyny psikawki w kształcie jajek. Każda z nas jednak starała się wykorzystać swoją broń najlepiej, jak potrafiła.
W końcu Jolka przewróciła Marcelę na ziemię i wylała jej resztę wody na głowę. Było jej dość sporo.
–Pogięło cię już do reszty, Jolka??? – wydarła się Marcela, leżąc w trawie.
Wszystkie miałyśmy mokre włosy, ale ona była przemoczona do suchej nitki.
–To jest przysługa, Marcela! – śmiała się Jolka, zadowolona z siebie. –Nie będziesz musiała się dzisiaj myć, zaoszczędzisz na wodzie!!! HAHAHAHAHAHAHA!!!
–Jesteś nienormalna! – krzyczała Marcela. –Będę miała cały płaszcz do prania!!!
Po chwili wstała. Faktycznie była cała ubłocona. Przykry widok.
Powoli się uspokoiłyśmy.
Nie było jak dalej walczyć. Wszystkim nam skończyła się woda.
Nagle poczułam, jak Marta puka mnie w ramię, mówiąc cicho:
–Ada.
Zaczęłam się rozglądać.
Wtem zauważyłam, że w naszym kierunku idą Adrian Czech i... Wojtek.
Sympatia Marty.
–Cześć, dziewczynki – powitał nas Czech. –Byłyście na basenie? Czemu nic nie powiedziałyście? Przyłączylibyśmy się.
Wojtek uśmiechnął się, nie odzywając się ani słowem.
–Czy to były prywatne lekcje z mistrzynią olimpijską? – pytał Czech, patrząc na Jolkę. –Chyba zbyt elitarne, nas z Wojtusiem pewnie na nie nie stać.
–No pewnie nie – potwierdziła Jolka. –Poza tym z takimi cwelami w jednym basenie nie pływam.
–A z takimi cwelami jak one, to tak? – wskazał na nas Czech.
–Eeeeej!!! – zawołała Marta, popychając go.
–Nie miałem na myśli ciebie, Martusia.
–To kogo miałeś na myśli? – oburzyłam się. –Będziesz czegoś jeszcze ode mnie chciał, to zobaczysz!
–Miałem na myśli niewidzialne duchy, które stoją koło Joli. Wy ich nie dostrzeżecie, tylko ja mam taką moc.
–Ach tak? – zapytała Marta. –Przestań już pieprzyć głupoty. –Gdzie idziecie?
–Wracamy z kościółka – powiedział Czech. –My jesteśmy pobożne człowieki, nie chcemy pójść do piekła, tak jak co niektórzy.
Wojtek nadal nic nie powiedział, tylko pokiwał głową, pokazując, że zgadza się ze swoim kolegą.
–My też byłyśmy w kościele – powiedziała Marta. –Modliłyśmy się o rozum dla ciebie.
–Chodź Wojtuś spadamy, bo one nas chyba nie lubią – odparł Czech.
–Ej weź, to tylko żarty – zaśmiała się Marta.
–Prima Aprilis jest dopiero 1 kwietnia – odpowiedział Czech. –Dzisiaj to nie są żarty, tylko zwykłe chamstwo. Do widzenia paniom, miłego dnia.
I poszli sobie.
–Ej, myślicie, że się obraził? – zapytałam dziewczyny, trochę zdezorientowana.
–Eee tam, wątpię – machnęła ręką Marta. –A zresztą. Wywalone mam na to.
–Ja idę do domu, dziewczyny – oświadczyła Marcela. –Jestem cała przemoczona, zaraz zamarznę.
Wszystkie zgodziłyśmy się, że czas wracać. Ja również nie mogłam się doczekać przebrania się w suche ubrania.
***
W domu dostałam od Marty SMS–a:
Marta: Ej, jak myślisz, czy Wojtek pomyślał, że jestem chamska?
Odpisałam:
Ja: Nie wiem, co pomyślał Wojtek, bo nie jestem jasnowidzem! Nie znam go i nie mam pojęcia. Ja bym się bardziej zastanawiała, czy Czech się obraził."
Ona na to:
Marta: W dupie z nim. Jak będzie chciał zapytać, co Sonia o nim mówiła, to zapomni, że jest obrażony. Ale zastanawiam się, co pomyślał Wojtek... Nie dość, że wyglądałam jak zmokła kura, to jeszcze byłam niemiła... Nie za dobrze, co?
Westchnęłam.
Ja: Nie wiem, Marta, nie wiem!!! Ja się nie znam na sprawach sercowych. Sama sobie nie radzę z własnymi. Może poproś Tomka, żeby zadzwonił do wróżki i zapytał, co sobie dzisiaj pomyślał Wojtek!
Odpowiedziała:
Marta: Ale jesteś wredna!!! Nie wszyscy mają szansę rozmawiać na co dzień ze swoją sympatią, tak jak ty!
Wkurzyłam się.
Ja: Nie masz mi co zazdrościć, bo już niedługo sama stracę tę możliwość! Michał za kilka miesięcy się wyprowadza, pamiętasz?
Poczułam straszny żal, pisząc te słowa.
Ciężko jest mi się z nimi pogodzić.
***
Przez całą Wielkanoc mogłam myśleć tylko o tym, że Michał się wyprowadza. Nie obchodziły mnie kolorowe zajączki, barszcz, malowane jajka i inne pierdoły.
Życie jest takie niesprawiedliwe. Gdy myślisz, że coś idzie nie tak, okazuje się, że zawsze może być gorzej. Przez ostatnie miesiące martwiłam się tym, że moja sympatia nie odwzajemnia moich uczuć. Teraz okazuje się, że wkrótce może całkowicie zniknąć z mojego życia.
Nie będzie już w mojej szkole. Ani nawet w moim mieście.
Nasz kontakt się urwie.
Jaki to wszystko ma sens?
CZYTASZ
Pamiętnik Ady
Teen FictionIlustrowana przeze mnie książka inspirowana moimi pamiętnikami, które pisałam jako gimnazjalistka w latach 2004-2005. "Drodzy czytelnicy - mam na imię Ada i mam 13 lat. Jestem wrażliwa i radosna. Uwielbiam pisać i rysować - piszę pamiętniki odkąd...