Ten dzień był pełen smutku...
Gdy rozmawiałam na przerwie z Marceliną, zauważyłam, że jej wielkie niebieskie oczy są całkiem czerwone. Wyglądało to niepokojąco.
Od razu zapytałam ją, co się stało, na co ona powiedziała, że wczoraj odeszła jej świnka morska, Strojnisia i przepłakała całą noc.
O mój Boże! Nie wyobrażam sobie, co ona musi teraz przeżywać... Od razu pomyślałam o tym, jak ja bym się czuła, gdyby Reksio zmarł. Aż strach pomyśleć...
Marcelina powiedziała, że Strojnisia była z nią, odkąd miała 7 lat. Wspominała, jak to było, jak była malutka. Właściwie dorastały razem. Często rozmawiała ze Strojnisią o wszystkich swoich troskach i marzeniach. A teraz już jej nie ma...
Jak tak zaczęła o tym mówić, zauważyłam, że z jej oczu znowu zaczęły lecieć łzy. Serce mi się krajało, czułam, że zaraz sama się rozpłaczę. Starałam się ją pocieszyć.
–Wiem, że to bardzo trudne, Marcela – mówiłam. –Ale pomyśl o tym, że Strojnisia naprawdę miała super życie. Jestem przekonana, że na pewno nie mogła mieć fajniejszej właścicielki, niż ty!
–Dziękuję ci, Ada, doceniam to, bardzo – odpowiedziała łamiącym się głosem.
Wkrótce przyszły do nas inne dziewczyny i wszystkie zaczęły pocieszać Marcelinę.
–Już starczy tego płaczu! – zarządziła Jolka. –Pamela ci zaraz opowie coś śmiesznego, to od razu się rozweselisz. Prawda, Pamela?
–No mogę coś zapodać – zgodziła się.
–To dawaj, czekamy tutaj na jakąś bekową historię – poganiała ją Jolka.
–Mogę opowiedzieć, jak mój wujek zgubił palca w fabryce.
–Jak to zgubił?! – zdziwiła się Marta.
–No bo mój wujek pracował kiedyś w fabryce – powiedziała Pamela – i ucięło mu palca. Ale to się stało tak nagle i szybko, że on tego w ogóle nie zauważył.
–Cooo??? – zawołała Sylwia.
–No i skończył normalnie pracę i poszedł sobie do domu. I jego żona mówi do niego – "no gdzie masz tego palca?" I on wtedy dopiero się zorientował, że mu palca brakuje! I poszli razem z całą rodziną do tej fabryki i szukali tego palca kilka godzin. W końcu ta żona znalazła, podniosła go z ziemi i krzyknęła "o, tu jest!" Pojechali razem do lekarza, żeby mu przyszyć i teraz ma normalną rękę, tak jak wcześniej.
Przyznaję, że szczęka opadła mi z wrażenia po tej historii.
Chyba muszę jakoś obniżyć swój poziom empatii, bo po historii Marceliny chciało mi się płakać, a po historii Pameli aż zakręciło mi się w głowie i zaczęłam łapać się mocno za palce u ręki, bojąc się, że mi odpadną.
Ja nie mogę wszystkiego tak przeżywać, bo mi w końcu odbije.
Ale Marcelina faktycznie zaczęła się śmiać, ocierając łzy, więc najważniejsze, że cel został osiągnięty.
CZYTASZ
Pamiętnik Ady
Novela JuvenilIlustrowana przeze mnie książka inspirowana moimi pamiętnikami, które pisałam jako gimnazjalistka w latach 2004-2005. "Drodzy czytelnicy - mam na imię Ada i mam 13 lat. Jestem wrażliwa i radosna. Uwielbiam pisać i rysować - piszę pamiętniki odkąd...