Rozdział 3 - Czyja wina?

2.1K 64 15
                                    

    Doszedłem do miejsca wskazanego przez recepcjonistkę, a gdy tutaj szedłem, to napisałem Willowi, w którym konkretnie szpitalu aktualnie przebywam ja i reszta naszego rodzeństwa.

    W tej sali faktycznie leżał Tony. Widziałem go przez to okienko w drzwiach. On najwidoczniej też mnie zauważył, ponieważ przez naprawdę krótką chwilę udało mi się nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Chwilę później wszedłem do środka.

     - Oh, hej, Vince... - powiedział młodszy z bliźniaków, który jak mi się wydawało był zestresowany moi przybyciem.

    Nie dziwię mu się, chociaż póki co, nie mam zamiaru go o cokolwiek osądzać. Niekoniecznie błąd musiał leżeć po jego stronie.

     - Witaj, Tony. - usiadłem na fotelu obok szpitalnego łóżka. - Jak się czujesz?

     - Nie wiem, ja nie wiem... - westchnął. - Em... Vince, mam pytanie...

     - Tak?

     - Wiesz co jest z Hailie? Wyjdzie z tego... Co nie?

    Jak ja bardzo chciałbym teraz to wiedzieć.

    Sam się zastanawiam nad tym cały czas odkąd się o tym dowiedziałem i nie ukrywam tego, że się martwię.

    Ja się martwię.

    Cholernie się teraz martwię o Hailie.

     - Operują ją i... Nie wiem. Czy mógłbym z tobą porozmawiać, Tony?

    Kiwnął głową.

     - Jak doszło do tego wypadku?

     - Em... No wiesz... Wracaliśmy ze szkoły, no i zgodnie z twoją wolą, to Hailie wtedy prowadziła auto, a ja usiadłem na tyle. Ale to nie jest jej wina, bo... - zatrzymał się na chwilę, westchnął, po czym kontynuował - ... Wjechał w nas jakiś samochód, pewnie prowadził jakiś pijany pojeb, ale z tego, co się dowiedziałem od jakiejś pielęgniarki, to on podobno tego nie przeżył. No i wtedy ja straciłem na jakiś czas przytomność, a gdy ją odzyskałem, to jakoś odruchowo zadzwoniłem po pogotowie... - znowu się zatrzymał, aby spojrzeć się na mnie. - Wiem, powinienem zadzwonić najpierw do ciebie, wiem to doskonale, ale gdy zobaczyłem wtedy Hailie, to po prostu nie mogłem... A po chwili znowu straciłem przytomność no i obudziłem się już tutaj...

    Gdy tego słuchałem, to z każdym słowem zacząłem czuć zarówno złość, jak i żal.

    Złość i żal skierowaną, tylko i wyłącznie, w moją stronę.

     - Rozumiem. Najważniejsze jest to, że zrobiłeś wtedy cokolwiek.

    Mój brat złapał się za głowę rozczochrując sobie przy okazji włosy, które i tak już były rozczochrane.

     - Boże, to wszystko jest moja...

     - To nie jest twoja wina, Tony. - wtrąciłem się mu w słowo.

    Bo to jest moja wina.

    Nie chciałem, aby on się za to obwiniał. On właściwie nic złego nie zrobił. A to był tylko i wyłącznie mój pomysł.

    To tak jakby przeze mnie nasza siostra teraz walczy o życie.

     - Ja teraz pójdę się dowiedzieć, co się dzieje z Hailie, dobrze? - wstałem z tego fotela. - Za jakiś czas reszta powinna się tutaj znaleźć. Przekażę im, aby do ciebie tutaj przyszli.

     - Okej...

    Wyszedłem z sali, zostawiając Tony'ego, ale nie na tak długo, jak mi się jeszcze przed chwilą wydawało. Akurat niedługo po tym zauważyłem Willa, Dylana i Shane'a, którzy najwidoczniej szukali sali, do której nakazałem im się udać. Podszedłem bliżej nich.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz