Rozdział 9 - Jest dobrze

1.1K 43 14
                                    

    Odwróciłem głowę i spojrzałem się na szpitalne łóżko. Ujrzałem Willa, który już nie spał, a patrzył się na mnie. Will się wybudził. I to najwidoczniej on do mnie mówił. Cóż to za przypadek, że jeszcze przed chwilą myślałem nad tym, co będzie, gdy on się nie wybudzi, a tu proszę. Niby nie wierzę w cuda, ale to może i był cud?

     - Will... - szepnąłem, będąc jednocześnie szczęśliwym i przestraszonym w tym momencie. Przestraszony byłem tylko tym faktem, że teraz będę musiał rozmawiać z nim. - Jak się czujesz?

     - Mogłoby być lepiej... Ile tutaj spałem?

    Spojrzałem się na zegarek. Było chwilę po dwudziestej trzeciej.

     - Prawie dwadzieścia trzy godziny. - odpowiedziałem. - Czy pamiętasz cokolwiek, co się wtedy stało?

     - Trochę... Co u Hailie?

    Nie mam pojęcia dlaczego, lecz wydaje mi się, że on po prostu zmienia temat. Ale niech mu będzie. Nie chcę go męczyć. Tym bardziej, że poniekąd to jest też moja wina.

     - Śpi, ale wcześniej czuła się dobrze. Tony jest wraz z nią.

     - Mhm... Wie o tym?

    Skinąłem głową, nadal patrząc się na Willa.

     - Okej. A jak u ciebie?

    Mówcie sobie co tylko chcecie, ale ja po prostu nie cierpię, gdy ktokolwiek pyta się o moje samopoczucie. A to tylko głównie dlatego, że nie chcę nikogo martwić tym, jak się czuję. Gdy mówię, że jest dobrze, to czasami mówię prawdę, a czasami nie. Tak było też i tym razem.

     - Jest dobrze. - skłamałem. Pomimo, że fizycznie czułem się nawet dobrze, to psychicznie dosłownie leżałem.

     - Vince, na pewno?

     - Tak. Czuję się dobrze.

    Nastała cisza. Will rozglądał się po sali, a ja znowu zacząłem patrzeć się na okno. Nie wiem dlaczego, ale teraz mnie szczególnie zainteresowało. A może to dlatego, że po prostu boję się ponownie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego? Nie wiem. Jednakże po takiej dłuższej chwili Will postanowił się odezwać.

     - Chciałbym cię przeprosić za tamto... - zaczął, ale już nie dokończył, bo mu przerwałem.

     - Nie musisz. - mówiąc to, machnąłem ręką.

    Nie czułem wtedy jakiejś wielkiej potrzeby tego, aby Will mnie przepraszał za cokolwiek, więc już wolałem uciąć ten temat zanim będzie za późno. Ale mi się najwidoczniej nie udało.

     - Ale tobie też należą się jakieś przeprosiny i ja mówię zupełnie serio, Vince. To wcale nie jest tak, że ja cię nienawidzę. Właściwie to sam nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Byłem wtedy wściekły na ciebie, może dlatego. Ale ja naprawdę nie uważam, że jesteś najgorszy... I spójrz wreszcie się na mnie, no na Lorda!

    Po ostatnich słowach spojrzałem się na niego. Mówiąc szczerze, to żadne przeprosiny, tym bardziej z jego strony, mi się nie należały.

     - Też cię przepraszam...

     - Nie przepraszaj mnie już za to. - przerwał mi. - I to po raz kolejny. Nie żywię do ciebie za to jakiejś szczególnej urazy. Z resztą potem sam wcale nie byłem lepszy. Nie powinienem byłem wtedy tak na ciebie napierać. Przecież doskonale wtedy widziałem, że chciałeś spać, ale nie mogłeś, bo musiałeś pracować. I powinienem był to uszanować, bo o tym dobrze wiedziałem.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz