Rozdział 97 - Gra na czas

537 41 24
                                    

    Zgodnie ze swoją zapowiedzią, następnego dnia późnym porankiem Tony faktycznie odebrał wypis. No naprawdę nie spodziewałem się tego, że gdy pojadę do domu, i to za jego namową, to on już zdąży to tak potajemnie załatwić. Momentalnie nawet zacząłem się zastanawiać nad tym, czy aby na pewno celowo nie kazał mi tam pojechać, żeby tylko dopiąć swego.

    Cóż, nie mam zamiaru już w to wnikać, gdyż i tak nic więcej nie mogę zrobić z tym faktem.

    Jakiś czas po godzinie dziesiątej trzydzieści w końcu wyszliśmy z tego szpitala. Cieszyło mnie to, ponieważ całą noc spędziłem tutaj wraz z nim w tej sali. To tylko dlatego, że w pewnym momencie stwierdziłem, że wracanie do rezydencji nie miałoby najmniejszego sensu, bo i tak następnego ranka musiałbym przyjechać do tego miejsca. A z resztą obawiałem się, że jak tam będę sam, to znowu zrobię sobie coś głupiego i to się pewnie powtórzy z kilka razy, dopóki ktoś by się nie dowiedział.

    Ja tak cholernie nie chcę do tego wracać.

    Jeśli już o tym rozmawiamy, to o dziwo, mój brat tego nie zauważył. Niby miałem na tej ręce bandaż, ale to już samo w sobie było trochę podejrzane. No, albo to zobaczył i po prostu postanowił tego nie komentować, bo wie, że po takim kimś, jak ja, może spodziewać się takich rzeczy.

    Dobra, kurwa, to nawet nie jest takie ważne.

    Powiem wam, co jest ważniejsze od tego, niż to, że jestem pierdolnięty. Otóż to, że jakąś chwilę przed tym, jak opuściliśmy ten szpital, to dowiedziałem się od któregoś lekarza o tym, że na ciele mojego brata, a w szczególności na brzuchu i nogach, znaleźli jakieś stare siniaki. Zszokowało mnie to, ponieważ z tego, co wiem, to nie wyglądało to na jakieś zwykłe siniaki spowodowane przykładowo jakąś zwykłą bójką pomiędzy na przykład nim a Dylanem, a na coś poważniejszego.


***


    Po jakiejś godzinie byliśmy już w rezydencji. Widziałem, jak mój młodszy brat zmierza na górę, prawdopodobnie do swojego pokoju. Normalnie chyba dałbym mu na razie święty spokój, jednakże w takiej sytuacji jest to wykluczone. Muszę się dowiedzieć, skąd się wzięły u niego te siniaki, nawet pomimo tego, że niespecjalnie chciałbym go teraz męczyć rozmową ze mną.

     - Tony, poczekaj. - rzekłem, a on odwrócił się w moją stronę, ja natomiast podszedłem do niego bliżej.

     - Po co?

     - Za kilka minut chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.

     - To jest coś ważnego?

     - Nie, spokojnie, nie musisz się przejmować. Po prostu chciałbym ci zadać kilka pytań.

     - Jakich pytań?

     - Przykładowo takich związanych z tym, co się działo w ostatnim czasie.

     - Przecież ostatnio nic się nie działo.

    No ta, akurat w to uwierzę.

     - Czy aby na pewno?

     - Tak, na pewno.

    Niech on skończy walić głupa, błagam.

     - Rozumiem, więc może wytłumaczysz mi, skąd masz te siniaki, które zostały znalezione na twoim ciele przez lekarzy z tamtego szpitala?

     - Nie wiem.

     - Dobrze, sformułujmy to pytanie inaczej. Kto ci to zrobił?

     - Nikt... Przewróciłem się.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz