Właśnie siedzę już dziewiątą godzinę w moim gabinecie. O dziwo, przez ten cały czas nikt, oprócz moich klientów, mnie tutaj nie nawiedził. Aż sam w szoku jestem, że Will nie dopilnował tego, abym zjadł dzisiaj cokolwiek. Faktem jest to, że celem moich dzisiejszych wizyt w pomieszczeniu, jakim jest kuchnia, było tylko nalanie sobie kolejnej kawy, której wypiłem dość dużo. Nawet chyba za dużo, a już nawet dobrze mi szło ograniczanie tego napoju.
Pomimo tego wszystkiego, co się w ostatnim czasie dzieje, to w tym momencie miałem naprawdę dobry humor. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale czułem się nadzwyczajnie dobrze, co było dość dziwne, ponieważ spałem nieco ponad godzinę. Do czasu. Kilkanaście minut po godzinie czternastej odebrałem telefon od dyrektora szkoły, który oprócz tego, że mam natychmiast wstawić się w jego gabinecie, to nic mi nie powiedział. Chcąc, nie chcąc, przełożyłem całą resztę spotkań na następny tydzień, po czym tam pojechałem.
Po jakichś trzydziestu minutach już byłem na miejscu. Obok parkingu dostrzegłem Tony'ego, który nie był zbytnio zaskoczony moim przybyciem. Nie zwracając uwagi na to, co on w ogóle robi, udałem się do wyznaczonego miejsca. Gdy po pewnej chwili otworzyłem drzwi od tego pomieszczenia, zauważyłem tam naturalnie dyrektora oraz Hailie.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, panie Monet. - powiedział mężczyzna. - Akurat na pana czekaliśmy.
- Co się stało?
- Nic. - mruknęła Hailie.
- Nie, to nie było nic. - zaprzeczył dyrektor. - Otóż Hailie podczas lekcji fizyki wdała się w bójkę z koleżanką z klasy.
Cóż, muszę przyznać, że tego się na pewno nie spodziewałem.
- Tamtej dziewczynie na szczęście nic się nie stało. - kontynuował. - Iż jest to pierwszy incydent ze strony pańskiej siostry, to póki co nie zostaną wyciągnięte wobec niej żadne konsekwencje.
- Rozumiem. Czy coś jeszcze?
- Nie, lecz lepiej by było, gdyby Hailie wróciła już do domu.
- Oczywiście. Idziemy - moja siostra spojrzała się na mnie. - Do widzenia.
Hailie dość niechętnie wstała, po czym tuż za mną wyszła na korytarz i udaliśmy się do mojego samochodu. Przez całą drogę powrotną nie odzywaliśmy się do siebie. Nie byłem jakoś na nią wybitnie zdenerwowany, jednakże niezbyt podobał mi się ten fakt, że złamała jedną z zasad, które jej przekazałem.
- Poprosiłbym cię, abyś poszła do biblioteki. - powiedziałem chwilę po tym, gdy już zaparkowałem w garażu.
- Nie.
- Słucham?
- To, co słyszałeś. Nigdzie nie pójdę.
- Hailie.
- Po prostu nie mam ochoty na rozmowę z tobą. - mówiąc to, otworzyła drzwi. - Idę odrobić pracę domową.
- Poczekaj. Nie skończyłem jeszcze.
- A ja już tak. Miłego dnia.
Kilka sekund później wyszła z samochodu, a potem z garażu. Westchnąłem. Tylko tego mi brakowało, aby jeszcze ona się buntowała, jakby sam Shane już by mi nie wystarczał w tym momencie. Nie miałem pojęcia, co ja mam z tym faktem zrobić. Po kilku minutach spowrotem skierowałem się w stronę mojego gabinetu, gdzie czekała na mnie niespodzianka w postaci Willa, który stał na samym progu.
CZYTASZ
Z Innej Perspektywy | Vincent Monet
FanfictionZawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby się wydawać całkiem spokojne, lecz to tylko pozór. W ten piękny dzień doszło do dość tragicznego wyp...