Rozdział 86 - Limit cierpliwości

505 36 25
                                    

    Wakacje.

    Właśnie przypomniałem sobie, że już jakiś czas temu zaczęły się wakacje. Miałbym w nie totalnie wyjebane, tak jak od zawsze, gdyby nie to, co się działo w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. W tym roku nawet nie było mowy o tym, żebym odpuścił sobie jakikolwiek kilkudniowy odpoczynek od pracy. Bardziej na to, abym odpoczął, nalegał ojciec, aniżeli ktokolwiek inny. W sumie to aż byłem w szoku, że to właśnie on tak bardzo mnie prosił o to, żebym wraz z całą resztą przyjechał do niego.

    Nawet miło, bo przynajmniej jestem pewien, że on chce, bym tam był.

    Jednak zanim przyjdzie pora na ten wyjazd, który planujemy dopiero na końcówkę następnego tygodnia, to jeszcze musimy trochę poczekać. Niby nie byłby to problem, aby pojechać tam nawet jutro, ale iż mamy pojechać tam wszyscy razem, to każdemu z nas musi pasować termin tego wyjazdu. Dlatego więc następny czwartek jest jedyną najbliższą datą, która nam pasuje.

    Tak poza tym, to od tamtych wydarzeń minęły już trzy dni. Na razie tylko nasza trójka wie o tym, co się wtedy wydarzyło i lepiej niech tak zostanie. Nie chciałem, żeby ktokolwiek inny się o tym dowiedział, ponieważ nie chciałem, aby się z tego powodu martwili, to po pierwsze. A po drugie i tak nic mi się nie stało, więc po co o tym już wspominać? No rozumiem, jakbym jeszcze strzelił sobie przykładowo w nogę, to przecież i tak musieliby o tym się dowiedzieć, a w takim wypadku nie widzę większego sensu, żeby wiedzieli.

    Pewnie jesteście ciekawi, jak się mają sprawy z Will'em? Otóż widzę, że on jakoś tego żałuje, ale też muszę przyznać, że nadal nie potrafię mu tego wszystkiego wybaczyć i raczej wątpię, że kiedykolwiek nastąpi taki moment, jednakże nie mam zamiaru mu się jakkolwiek za to odpłacać. Fakt, to przez niego miałem już dość samego siebie i to przez niego chciałem się zabić, ale nie chcę się przez to jakoś na nim wyżywać, a z resztą nawet nie umiał bym tego tak po prostu robić bez późniejszych wyrzutów sumienia.

    Pomijając to, to teraz nasze relacje ani nie są złe, ale do tych najlepszych też nie należą. Powiedziałbym, że jest to coś pomiędzy. On już nie wylewa wszystkich swoich frustracji na mnie, ja moich na niego też nie. Niezbyt często się do siebie odzywamy, a jak już, to to zazwyczaj się kończy na tym, że się rano przywitamy i tyle. Parę razy też odbyliśmy kilka dłuższych rozmów, które były jedynie związane z pracą i były przeprowadzone nadzwyczajnie spokojnie.

    Więc podsumowując, nasze relacje są, jakie są, ale przynajmniej się już nie kłócimy o byle co, a także już nie powiedział mi nic złego prosto w twarz.

***

    Dochodziła godzina trzynasta, gdy już tradycyjnie siedziałem za biurkiem w moim gabinecie, przy tym pracując. Zanim faktycznie w następnym tygodniu pojedziemy na te wakacje, to muszę jeszcze pozałatwiać kilka dość ważnych spraw. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na kilkudniowy urlop, gdybym nadal miał na głowie do zrobienia wiele innych rzeczy.

    Akurat już kończyłem podpisywać jakieś ważne dokumenty, gdy drzwi od tego pomieszczenia się otworzyły. Do środka wszedł Will, który od razu rzekł:

     - Vincent, jest sprawa.

     - Jaka? - mówiąc to, nie spojrzałem się na niego, gdyż właśnie składałem podpis na już ostatniej kartce, którą miałem do przejrzenia.

     - Hailie nie ma w domu.

    Spojrzałem się na niego z niedowierzaniem, ponieważ jeszcze z kilka godzin temu widziałem ją w kuchni.

     - Jak to nie ma jej w domu?

     - No nie ma jej! Sprawdzałem wszędzie i jej nie ma.

     - A może pojechała gdzieś z którymś z chłopaków?

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz