Rozdział 73 - Tasak do mięsa

646 36 80
                                    

//Uwaga, ten rozdział jest mocno pojebany. Tak poza tym to chodzi o to samo, co zawsze, gdy to piszę - mogą wystąpić drastyczne sytuacje.


Perspektywa ???

Tydzień wcześniej

    Miał być to dobry dzień, oczywiście tylko dla mnie. Akurat szłam do rezydencji Adriena Santana, z którym się umówiłam. Czekała mnie bardzo ważna rozmowa, a co za tym też idzie - zrealizowanie kolejnego punktu mojego cudownego planu.

    Zapukałam do drzwi, będąc naprawdę podekscytowaną. Właściwie to zostały mi tylko trzy kroki do osiągnięcia celu, o którym marzę już od prawie siedmiu lat, a Santan jest jednym z nich.

    Po jakiejś chwili ktoś otworzył mi drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu zastałam za nimi jego siostrę. Nie wiem którą, chyba tą bardziej sukowatą, bo ta młodsza już nie mieszka nawet w Pensylwanii z tego, co mi się wydaje. Jak na nią spojrzałam, to wyglądała na wnerwioną, więc po prostu dałam jej siebie wyminąć.

    Weszłam do środka, po czym poszłam do kuchni, gdzie czekał już na mnie Santan.

     - Dzień dobry. - odezwał się.

     - Witaj, Adrienie. Miło cię widzieć.

     - Również tak sądzę. Kawy, herbaty?

     - Nie, podziękuję. Ja przyszłam tylko na chwilę.

     - Dobrze, rozumiem. A więc o czym chciałaś ze mną rozmawiać?

     - No cóż... Czy już wiecie, kto stoi za śmiercią waszych współpracowników?

     - Nie, pani Clarke, jeszcze nie, niestety. Pracujemy nad tym.

    To słabo im to wychodzi najwidoczniej.

     - A czy chciałbyś wiedzieć?

     - Oczywiście, że tak... A posiadasz jakieś informacje na ten temat?

     - Tak.

     - Jakie?

     - To ja.

    Popatrzył się na mnie ze zdziwieniem i tak jakby zmieszaniem. Właśnie o to mi chodziło.

     - Co?

     - To byłam ja. Przyznaję się do tego.

     - Do czego się przyznajesz?

     - Do tego, że to właśnie ja otrułam Rodrica Rettera i doprowadziłam do wypadku Charlesa Gerasa, a także do tego, że dwa razy uprowadziłam Vincenta Moneta.

     - Mhm... - mruknął po dłuższej chwili. - Muszę coś załatwić. Zaczekasz tutaj chwilę?

    Ja doskonale wiedziałam, że on teraz chce mnie wydać. Nie ważne, czy to policji, czy komuś innemu, ponieważ tak czy siak mu się do nie uda.

     - Z wielką przyjemnością, Adrienie.

    Po krótkim czasie opuścił kuchnię. To był idealny moment, więc do środka zaprosiłam swojego człowieka, aby zrobił z nim początek. Co do najmniejszego szczegółu zaplanowałam zakończenie jego żywotu. Tak jak całej reszty.

    I kolejny będzie z głowy.



Perspektywa A. Santana

    Byłem naprawdę zszokowany tym jej wyznaniem. Ale że ona stoi za śmiercią tych dwóch i jeszcze za tym porwaniem? Nie potrafiłem w to uwierzyć, jednakże lepiej dmuchać na zimne, niż mieć kolejną tragedię na głowie.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz