Rozdział 55 - Wkurwiony Will

744 40 41
                                    

    Doznałem szoku, gdy to usłyszałem. Dosłownie spojrzałem się na niego i stałem jak wyryty. Na początku trudno było uwierzyć mi w to, że te słowa w ogóle wydobyły się z jego ust, jednakże to prawdopodobnie była prawda. Nie było tutaj żadnej innej osoby, która mogłaby to powiedzieć.

     - Ja pytam zupełnie poważnie, Vincent... Chciałbym cię przeprosić za to wszystko. Ja naprawdę tego żałuję dałbym wiele, aby cofnąć czas. Żałuję tego, co ci wtedy powiedziałem, a tym bardziej tego, jak cię potraktowałem. Przepraszam.

    Ciężko było mi w tamtym momencie stwierdzić, czy on mówił prawdę czy też nie. Jeszcze ciężej było mi podjąć jakąkolwiek decyzję. Ja nawet nie potrafiłem wydusić z siebie żadnego słowa. W mojej głowie panowała istna pustka, co mi wcale nie pomagało. Doskonale widziałem, że czekał na to, gdy się odezwę. Ale co ja właściwie mam mu odpowiedzieć? Może najpierw zacznijmy od tego, czy w ogóle umiem mu wybaczyć. Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia. Dlaczego to musi być aż takie trudne?

    Jak to w ogóle działa, że decyzje wagi światowej potrafię podjąć w zaledwie moment, a nad taką się waham się już długo? Przecież to jest niedorzeczne.

    Po jakiejś, zapewnie dość długiej chwili podniósł się i lekko chwycił mnie za dłoń. Cały czas wpatrywał się we mnie. Może to właśnie to pchnęło mnie do tego, abym w końcu się odezwał. Odpowiedź była krótka i brzmiała...

     - Nie potrafię.

     - Proszę cię, przemyśl to jeszcze.

     - Już przemyślałem i powiedziałem ci, jaką decyzję podjąłem. Nie umiem tak po prostu o tym zapomnieć i ci wybaczyć.

     - Ja żałuję tego...

     - Ja też wtedy żałowałem i ciebie to nie obchodziło.

     - Wierzę w to, że nie chciałeś tego zrobić, ale...

     - Ale co? I tak wolałeś mi mówić takie rzeczy?

     - Proszę, wysłuchaj mnie chociaż.

     - Nie. Nawet nie masz pojęcia, jak ja się później czułem przez to. I spokojnie, nie dowiesz się... Bo ja też mam jakieś uczucia, wiesz? Ty tylko potrafisz mnie krytykować. Zostawiłeś mnie z tym wszystkim samego. Zawsze starałem się o to, żeby cię w niczym nie zawieść, zawsze byłem na każde twoje zawołanie, a i tak mimo wszystko słyszałem, jak bardzo mnie nie cierpisz i że jestem tym najgorszym.

     - Przecież nigdy mnie nie zawiodłeś.

     - A to ciekawe, ponieważ mi się wydaje, że kiedyś twierdziłeś inaczej.

     - Mówiłem to, gdy byłem zły i naprawdę tak nie myślę, uwierz mi.

     - Tak? I za każdym cholernym razem tak było? Ja już nie chcę słuchać tego, rozumiesz?

     - Uspokój się...

     - Ja? Ja mam się uspokoić? Już wiele razy byłem spokojny podczas rozmów z tobą i chyba wystarczy. Nie sądziłem, że kiedyś ci to powiem, ale mam cię dość. Tego wszystkiego już mam dość.

     - Vince...

     - Już nawet nic nie mów. I wiesz co? Pierdol się.

    Już nie zwracając na niego większej uwagi, pospiesznym krokiem wyszedłem z jego pokoju. Gdy szedłem dolnym korytarzem, to jeszcze słyszałem, jak Will coś do mnie krzyczy, ale nie obchodziło mnie to, o co mu w ogóle chodzi. Wyszedłem z domu i nadal zmierzałem przed siebie, nawet nie wiedząc gdzie idę. Szedłem gdziekolwiek z dala od nich wszystkich.


Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz