Podczas zakończenia roku szkolnego, a przy okazji ich zakończeniu tego etapu edukacji, bliźniacy byli na kacu. Na pewno upicie się dzień przed tym wydarzeniem nie było ich najlepszym pomysłem, gdyż ledwo tam wytrwali do końca. Z tego, co mi później powiedzieli, to chcieli po prostu jakoś uczcić to, że zaczynają się wakacje, no ale na Lorda. Jak już chcieli się upić tak bardzo, że tamtego wieczoru zarzygali prawie całą kuchnię, to przecież mogli zrobić to dopiero dzisiaj, a nie.
Tak czy siak poniekąd byłem dumny z tej dwójki. Nie z tego, że się najebali w trzy dupy oczywiście, a z tego, iż ich świadectwa były nawet dobre i zdecydowanie lepsze w przeciwieństwie do zeszłego roku. Hailie również miała dobre oceny, ale to już wiedziałem od dawna. Mimo wszystko i tak byłem cholernie dumny z tej trójki.
W poniedziałek po południu, czyli trzy dni po tym wydarzeniu, przyszedł ten dzień, w którym czekała mnie wizyta u psychiatry. Zdecydowałem się tam w końcu pojechać, ponieważ i tak już zbyt długo z tym zwlekałem poprzez ciągłe przekładanie tej wizyty.
Wraz ze mną pojechał tam Dylan. Chciał mieć pewność, czy aby na pewno tam dojadę. Nie miałem nic przeciwko temu, gdyż obiecałem mu, że tam pojadę, a z resztą może jego obecność doda mi chociaż trochę otuchy?
Przy okazji postanowiliśmy zawieźć Hailie do jej przyjaciółki. Ostatnio strasznie nalegała na to, że chce ją odwiedzić, a iż akurat mieliśmy po drodze, to się na to zgodziłem. Ponadto w pobliżu będzie jej ochroniarz, więc będę nieco spokojniejszy.
Gdy już po pewnym czasie stałem już pod tym gabinetem, to miałem lekkie opory, aby wejść do środka. Niby chciałem zrobić to jak najszybciej, żeby mieć to już w końcu z głowy, jednakże trochę się tego bałem. Obawiałem się, że po tej wizycie Will będzie miał kolejne podstawy do tego, aby faktycznie wsadzić mnie do tego cholernego psychiatryka.
- Dlaczego nie wchodzisz? - zapytał Dylan, który złapał mnie za ramię.
- Nie jestem pewien, czy to jest dobry pomysł.
- Ty chyba się nie boisz tej wizyty, co?
- Sam już nie wiem.
- Nie no, będzie dobrze, zobaczysz... A z resztą i tak już jest za późno na ucieczkę, więc idź tam. Uda ci się jakoś wytrzymać te kilkanaście minut.
Może się uda, a może i nie.
Westchnąłem, po czym pociągnąłem za klamkę i wszedłem do środka. Nadal najchętniej bym stamtąd spierdolił, ale co będzie, to będzie i trudno.
Jedyne, czego się dowiedziałem podczas tej wizyty, to to, że podejrzenia tej psycholog były prawdziwe i że faktycznie cierpię na depresję. Psychiatra patrząc na to, że za mną są już dwie próby samobójcze i jeszcze na coś tam, stwierdził, iż w moim przypadku najlepiej od razu by było wdrożyć leczenie farmakologiczne. A poza tym to nadal mam uczęszczać na terapię.
No kto by się tego spodziewał.
Wychodząc stamtąd nie byłem zbyt bardzo pocieszony, ale przecież mogłem się tego spodziewać. To było nic zaskakującego z resztą, że prędzej czy później tak to się skończy.
- I jak było? - odezwał się Dylan, gdy byliśmy już w moim samochodzie. - Naprawdę tak strasznie, jak myślałeś?
- Nie. Po prostu niezbyt bardzo jestem zadowolony z tej diagnozy.
- Przecież to jeszcze nie jest żaden koniec świata.
- Może...
- Posłuchaj, to jest choroba jak każda inna, a co za tym idzie, to można to też wyleczyć. De facto czasami może być ciężko, ale to jeszcze nie oznacza, że akurat ty z tego nie wyjdziesz.
CZYTASZ
Z Innej Perspektywy | Vincent Monet
FanfictionZawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby się wydawać całkiem spokojne, lecz to tylko pozór. W ten piękny dzień doszło do dość tragicznego wyp...