Rozdział 71 - Zaledwie godzina

689 34 89
                                    

// Przepraszam, że znowu zanudzam Was tym wstępem, lecz ponownie czuję odpowiedzialność, aby Was ostrzec, że w rozdziale mogą zostać opisane nieprzyjemne sceny.

    Odwróciłem się i właśnie w tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że ja przecież nie wziąłem ze sobą tutaj jakiejkolwiek broni, więc nie mam czym się bronić. Ja nawet telefonu ze sobą nie wziąłem przecież.

    No idiota.

    Iż nie wiedziałem, co mam w takim przypadku zrobić, a raczej dobrze powinienem to wiedzieć, to postanowiłem uciekać. Wtedy wydawało mi się to najlepszą opcją, jaką mogłem wybrać. Jednakże wcale nie pocieszał mnie fakt, że niezbyt bardzo znam ten dom i przez to będę miał utrudnione zadanie związane z ucieczką stąd.

     - Uciekaj, uciekaj... - odezwał się ponownie. - I tak nic ci to nie da.

    O dziwo ani razu nie strzelił do mnie, co było nieco dziwne, ale to lepiej dla mnie. Więc o co mu właściwie chodzi w takim razie?

    Nadal tak uciekałem i w pewnym momencie o coś się potknąłem, że aż się przewróciłem, a ten człowiek zaczął mnie doganiać. Najwidoczniej ten jeden błąd działał na moją niekorzyść, ponieważ ledwo co udało mi się podnieść, a on podszedł, pchnął mnie na pobliską ścianę, do której następnie mnie przycisnął

    Dałem się załapać, no po prostu świetnie.

    Zacząłem się szarpać, aby przynajmniej spróbować się jakoś uwolnić, lecz prawdopodobnie nie był to zbyt dobry pomysł, gdyż dość szybko przyłożył pistolet do mojej głowy.

     - Posłuchaj, Monet. Jeśli jeszcze chcesz zobaczyć swoje kochane rodzeństwo, a jednocześnie nie chcesz, aby to oni zobaczyli cię martwego, to się tak już nie szarp. I zrozum to, że my oboje tego nie chcemy.

     - Czyli nie chcesz mnie zabić?

     - Zrobię to tylko w razie konieczności. Uwierz mi, że jeślibyś nie przeżył spotkania ze mną, to wkrótce ja też byłbym martwy.

     - Więc czego ode mnie chcesz?

    Zamilkł na jakiś czas i po pewnej chwili opuścił ten pistolet.

     - Właściwie to sam nie wiem. Nawet się nie spodziewałem, że się tutaj pofatygujesz, a tu niespodzianka...

    Kątem oka spojrzałem się na broń, którą trzymał w ręce. Gdybym ja lekko sięgnął swoją, to możliwe, że udało by mi się wyrwać mu ten pistolet.

    Ale tylko jak mam to zrobić, aby on tego nie zauważył?

     - Dlaczego w ogóle zabiłeś tamtą dwójkę?

     - Cóż, dostałem na nich zlecenie.

    Postanowiłem więc go jakoś zagadać, żeby jakoś wykonać mój plan. Naprawdę zaczynałem wierzyć w to, że mi się to uda.

     - Kto normalny daje komuś takie zlecenia?

     - Powiedziałbym ci, ale tego nie zrobię. Zapewne za jakiś czas się tego dowiesz.

    Chyba jeśli mnie, kurwa, nie zajebiesz.

     - A jak w ogóle myślisz, kiedy ten moment nastąpi?

    W międzyczasie tylko starałem się, aby sięgnąć po tę broń i już byłem naprawdę blisko osiągnięcia celu.

     - Nie wiem. Nie zależy to od... - w tamtym momencie udało mi się złapać za pistolet, a on wtedy to zauważył. - Czekaj, co ty, kurwa, robisz?!

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz