Rozdział 88 - Niezauważona

589 29 58
                                    

    Po tej dość krótkiej rozmowie z Hailie nadal przebywałem w swoim gabinecie. Przez dłuższy czas nikt tutaj nie przychodził, jednakże po jakichś czterdziestu minutach drzwi się otworzyły i do środka wszedł Tony.

     - Sory, że ci przeszkadzam, ale Will kazał mi się ciebie spytać, dlaczego Hailie płacze po rozmowie z tobą? - rzekł od razu.

    Aha, zamiast sam tu do mnie przyjść, to się nim wysługuje.

     - Cóż, powiedzmy, że dostała karę za to, co wczoraj zrobiła.

     - No okej, tyle też wiem... Ej, ale ty na serio nie pozwolisz jej pojechać do ojca za to?

     - Tak, ale to dla jej dobra.

     - Czekaj, jakim cudem odcinanie jej od taty jest dla jej dobra, co?!

     - Nie chodzi mi o to, żeby zepsuć jej relacji z tatą.

     - Więc o co?!

     - O to, że w tym czasie pójdzie na terapię, gdyż nie mam zamiaru później patrzeć na to, jak będzie się wykańczać. Alkoholu wiem, że próbowała wcześniej, jednakże narkotyki to już jest zbyt wiele.

     - No ale to nie ma sensu!

     - Może.

     - Ty tak na poważnie myślisz, że ona świadomie wzięła te narkotyki? A może ktoś jej nie dosypał tego chujostwa do jakiegoś drinka, czy coś?

     - Nie wiemy tego, więc lepiej dmuchać na zimne, niż później patrzeć na to, jak będzie się staczać na samo dno przez właśnie narkotyki.

    Westchnął.

     - No dobra, jak uważasz... Ale przemyśl to jeszcze, okej? Ona naprawdę jest załamana.

     - Mhm...

    Wyszedł po chwili, a ja znowu wróciłem do pracy. W sumie to wiecie co? Ja już nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.

    Jakiś czas po godzinie osiemnastej zostałem zaproszony na kolację. Postanowiłem tam pójść, ponieważ nie jadłem obiadu, więc lepiej by było, gdybym się tam zjawił.

    Gdy byłem w kuchni, to przy stole dostrzegłem wszystkich. Dobra, wszystkich oprócz naszej siostry.

     - Gdzie jest Hailie? - zapytałem.

     - W swoim pokoju. - mruknął Dylan, przelotnie na mnie patrząc.

     - No wiesz, stwierdziła, że woli zjeść kolację tam, niż siedzieć tu z tobą. - wyjaśnił Shane.

    Czyli się na mnie pogniewała.

     - Powiedz mi, dlaczego w ogóle nie pozwolisz jej tam jechać, co? - odezwał się Will, który nie wyglądał na zbyt zadowolonego.

    Więc znowu się zaczyna.

     - A może jednak jeszcze zmienisz decyzję? - zapytał Dylan.

     - Nie ma takiej możliwości. Już wszystko jest postanowione.

     - Aha, czyli taki jesteś. - syknął cicho Will. - Jak zawsze wszystko musi być po twojemu i chuj... Naprawdę nie mogłeś wymyślić jakiejkolwiek innej kary, niż to?!

     - Nie. - rzuciłem, chcąc wyjść z tego pomieszczenia.

     - A ty gdzie znowu idziesz?!

     - Może coś zjesz? - spytał Dylan.

     - Podziękuję, ale nie jestem już głodny.

    Po powiedzeniu tego spowrotem wróciłem do swojego gabinetu. Najwidoczniej oni wszyscy się na mnie za to wkurwili i chuj.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz