Rozdział 96 - Kartka

515 30 15
                                    

    Obudziłem się, nadal będąc w mojej łazience. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że tutaj usnąłem i najwidoczniej przespałem tutaj parę ładnych godzin. A teraz tak po prostu sobie leżę na podłodze tuż przy samej ścianie i na dodatek wszystko mnie boli.

    No super.

    Podniosłem się do pozycji siedzącej, aby przynajmniej już nie leżeć tutaj tak, jak jakiś debil. Moją uwagę od razu przykuła niezbyt wielka kałuża krwi, która znajdowała się obok mnie. Następnie spojrzałem się na jedną z moich rąk, która praktycznie cała była w zaschniętej już krwi.

    A no tak, bo ja znowu wpadłem na kolejny świetny pomysł.

    Postanowiłem najpierw posprzątać tę podłogę, bo jeszcze tego by mi brakowało, żeby ktoś to zobaczył. Gdy ta podłoga wyglądała tak, jak powinna, to wziąłem krótki prysznic i przy okazji próbowałem pozbyć się tej krwi, znajdującej się na ręce. Szło mi to naprawdę słabo, gdyż nawet mi najmniejszym poruszeniu ta ręka mnie cholernie napierdalała. Po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie - po co ja to zrobiłem?

    Minęła może z jakaś godzina zanim wyszedłem z tej łazienki po to, żeby udać się do pomieszczenia obok, czyli mojej sypialni. Tam dopiero się dowiedziałem, że za dwanaście minut będzie już godzina dwunasta.

    No to nieźle sobie pospałem, muszę przyznać.

    Spojrzałem się na mój telefon, który leżał na szafce nocnej, po czym go wziąłem i włączyłem. Już po chwili ujrzałem z kilkanaście nieodebranych połączeń od Tony'ego, a także kilka od innych osób.

    Kurwa, nawet pospać sobie nie można, bo już od razu wszyscy dzwonią.

    W pierwszej kolejności postanowiłem oddzwonić do mojego młodszego brata. Podczas rozmowy z nim nie dowiedziałem się ani niczego interesującego, ani zbyt ważnego. Jedynie poprosił mnie o to, żebym przywiózł mi kilka rzeczy do tego szpitala, w tym też między innymi ładowarkę, czy jakieś ubrania.

    Udałem się więc do jego pokoju, gdyż tam będę mógł znaleźć wspomniane przez niego rzeczy. Zacząłem od ubrań, ponieważ je najłatwiej będę mógł znaleźć spośród tego chaosu, który tutaj panuje. No dosłownie wszędzie było coś porozwalane, że ledwo można było wejść do tego pomieszczenia. Na podłodze były jakieś porozrzucane poduszki, kartki, gdzieniegdzie też jakieś śmieci i buty.

    Chyba później będę musiał mu powiedzieć, żeby tu chociaż trochę posprzątał, czy coś w ogóle zrobił, bo tu się nie da normalnie funkcjonować.

    W pewnym momencie, podczas poszukiwań ładowarki do jego telefonu, natknąłem się na jakąś kartkę, która normalnie leżała sobie na biurku. Była ona złożona na pół, a tuż obok niej znajdował się jakiś długopis. Miałem naprawdę wielką ochotę, aby zobaczyć, co może być napisane na tej kartce, ale z drugiej strony chyba jednak nie powinienem tego robić. Niby sam ceniłem swoją prywatność, której ostatnimi czasy nie mam zbyt wiele, więc raczej innych też powinienem uszanować, ale tak jakoś czułem, że ja po prostu muszę zobaczyć, co tam jest.

    No zobacz, a kto ci niby zabroni? Zresztą i tak nikt się nie dowie.

    Najwidoczniej tym razem uległem pokusie i po chwili chwyciłem za kartkę i ją rozłożyłem. Zacząłem czytać ten tekst, znajdujący się na niej, który swoją drogą nie był zbyt długi, gdyż zaledwie mieścił się tak jakoś w połowie. Z każdym słowem czułem coraz większy niepokój i dopiero gdzieś mniej więcej w połowie zdałem sobie sprawę, że właśnie czytam list pożegnalny.

    List pożegnalny napisany przez mojego najmłodszego brata.

    Kurwa, tak cholernie chciało mi się płakać, gdy to czytałem, jednakże mimo wszystko nie pozwoliłem sobie tym razem na jakąś chwilę słabości. Niby nie było tam napisane nic takiego, co by chociaż w połowie wyjaśniało to, czemu w ogóle chciał to zrobić, oraz przecież on żyje, ale to tak przychodziło mi naturalnie.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz