Rozdział 18 - Dym

971 46 24
                                    

Perspektywa Vincenta

    Po zaledwie pięciu minutach od zakończenia tejże naszej rozmowy byliśmy już w rezydencji. Ta rozmowa z Will'em wcale nie sprawiła, że czułem się jakkolwiek lepiej. Czułem się okropnie. Po prostu nie czułem się dobrze z tym faktem, że mój brat niepotrzebnie się o mnie martwi. Ma zdecydowanie wiele innych osób wokół siebie, o które może się martwić, a nie o kogoś tak bezuczuciowego, jak ja. Bo ja nie zasługuję na czyjąkolwiek atencję z powodu tego, jak się czuję. A tym bardziej ze strony mojego rodzeństwa.

    Było już dawno po godzinie dwudziestej trzeciej. Gdy weszliśmy do środka, to od razu zauważyłem jakiś dym, który wylatywał z kuchni.

    Dym. Z naszej kuchni.

    Wspaniale.

     - Co tu się dzieje? - spytał Will, który też najwidoczniej nic nie wiedział.

     - O cholera... - jęknął Shane z tego pomieszczenia.

     - Teraz się módlcie o to, aby was nie zjebał za to. - parsknął Tony, który najwidoczniej też tam był.

     - Co wy zrobiliście? - spytał ponownie Will, ale tym razem głośniej.

    Z kuchni powoli wyszła nasza siostra i spojrzała się na nas.

     - VINCE! - krzyknęła Hailie, po czym pobiegła w moją stronę.

    Przytuliła mnie, lekko uderzając o te moje chore ramię. Zapewne nie zrobiła tego celowo. Tak czy siak też ją przytuliłem, ponieważ cały czas martwiłem się o to, jak ona się w ogóle czuje po tej całej sytuacji.

     - O KURWA... - wydarł się Shane, który nadal był w tej kuchni.

    Po chwili cała reszta moich braci wyszła z tej kuchni, przy okazji przyglądając się nam i co jakiś czas spoglądając w stronę pomieszczenia, z którego nadal wylatywał jakiś dym.

     - Drogie dziecko, dlaczego ty jeszcze nie śpisz? - spytałem się, ponieważ naprawdę było już późno.

     - Czekałam na was. A głównie to na ciebie. - odpowiedziała Hailie, która nadal była we mnie wtulona.

     - Co się stało w tej kuchni?! - spytał się znowu Will, który wyglądał na zdenerwowanego.

     - No wiecie, bo my te no naleśniki smażyliśmy i się trochę spaliły... - powiedział Dylan.

     - Oczywiście, że smażył je Dylan i Shane. My z Hailie tylko się przyglądaliśmy ich kulinarnym wyczynom. - dodał Tony.

     - Ta... - mruknął Shane.

     - Oszaleliście? - mówiąc to, byłem już naprawdę poirytowany.

     - Chcieliśmy wam niespodziankę zrobić. - odparł Shane.

     - Muszę przyznać, że spalona kuchnia jest iście wspaniałą niespodzianką. - pokręciłem lekko głową.

     - Dylan jednak miał rację... - powiedziała Hailie, po czym cicho zachichotała.

     - Ja zawsze mam rację, dziewczynko. - odparł Dylan z zadowoleniem.

     - Nawet nie chcę wiedzieć, w czym ten idiota ma rację. - powiedział tym razem Tony.

     - Dobra, a jak ty się czujesz, co? - Dylan najwidoczniej skierował to pytanie do mnie.

     - Jest dobrze. - odpowiedziałem, mając wrażenie, że Will w tym momencie zabija mnie wzrokiem.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz