Rozdział 122 - Szczera rozmowa

443 25 60
                                    

    Od tamtego czasu minęło równe dwa dni. Tylko te dwa dni wystarczyły, aby znowu wydarzyło się wiele rzeczy, aż nawet za wiele, jak na tak krótki okres czasu.

    Jeśli miałbym wymieniać to w kolejności chronologicznej, to najpierw o wszystkim, do czego zaszło w ciągu ostatniego tygodnia, został poinformowany Camden. Podobno jak się o tym dowiedział początkowo od Lindsay, a potem jeszcze od Monty'ego, to był w szoku i tym razem naprawdę chciał przylecieć do Pensylwanii, chociażby nawet i w tamtym momencie. Oczywiście, że nie zrobił tego, gdyż dość sporo osób nie zgodziła się na ten jego beznadziejny pomysł, więc wpadli na jeszcze bardziej beznadziejny pomysł i w taki oto sposób za parę dni wszyscy sobie polecimy do niego na "małą" pogadankę.

    A propos Camdena, to jeszcze kazał Monty'emu, aby serdecznie mi w jego imieniu podziękował mi za to zdjęcie, które mu wysłałem. Niby moja pomysłowość bardzo go, tym razem, zaskoczyła.

    Następną rzeczą, która się wydarzyła, był wyjazd bliźniaków. Był on bezpośrednio związany z tym, że już za kilkanaście dni rozpoczną naukę na studiach poza granicami naszego rodzimego kraju. Tak czy siak będę miał ich okazję spotkać, gdy wszyscy będziemy musieli się zebrać u ojca w tej Bułgarii, gdzie już zdążyła wrócić nasza matka, głównie z prośby Camdena.

    Natomiast Dylan wraz z Martiną taktycznie coś próbują zrobić z tym faktem, że za niedługo urodzi im się dziecko. Podobno zaczęli szukać sobie szukać jakiegoś mieszkania lub też domu, który spełniałby przynajmniej większość ich wymagań. Póki co, wciąż mieszkają w rezydencji, w przeciwieństwie do naszego wujostwa, które także zdążyło wrócić do siebie, ale ich towarzystwo wcale mi nie przeszkadza, a nawet jest mi dość potrzebna.

    Tak szczerze, to zaczynam się czuć tutaj nieco samotny. Tyle by było w temacie.

    Podsumowując, to aktualnie w rezydencji mogę cieszyć się obecnością tamtej dwójki, Willa i Hailie. Dobra, z tym Willem to może nieco przesadzam, gdyż częściej go tu nie ma, niż jest. On również myśli o wyprowadzce stąd i to jeszcze do domu, w którego obrębie niemalże umarł.

    A, no tak, prawie bym o czymś zapomniał, a to raczej też jest dość ważne. Otóż zostałem namówiony, choć bardziej to zmuszony, do tego, żeby wrócić na tę terapię. Pojęcia nie mam, po co się w ogóle na to zgodziłem, ale najwidoczniej nie miałem zbyt wielkiego wyboru w tej kwestii.

   Co, jak co, decydowanie wolę spędzić u psychologa z dwie godziny tygodniowo, niż ciągle mieć nad głową jakąś osobę, która miałaby pilnować tego, czy na pewno niczego sobie nie zrobiłem. No i przy okazji może dzięki temu nieco odzyskam ich zaufania?

    Nie no, na to nie ma co liczyć. Raczej już nigdy nikt tak w pełni mi nie zaufa w niektórych kwestiach. Wypadałoby mi w końcu zdać sobie z tego sprawę.


                                ***


    Dochodziła właśnie pierwsza w nocy, a ja nadal nie śpię. Od prawie trzech godzin próbuję zasnąć, a na za kolejne siedem mamy zaplanowany lot, którego raczej nie możemy przełożyć. Nawet te głupie leki nasenne już na mnie nie działają, a przewidywanej dawki nie mam zamiaru przekraczać, ponieważ jeszcze je niecelowo przedawkuję i znowu będzie to niepotrzebne gadanie, że niby chciałem się zabić.

    W moim pokoju było już tak ciemno i na dodatek cicho, co było niemalże idealnymi warunkami do zaśnięcia, a tu taki chuj. Poprzedniego dnia nawet nie piłem żadnej kawy, ani niczego innego, co zawiera kofeinę, tylko po to, żeby móc wcześniej usnąć.

    Widzimy, że jednak nic z tego nie wyszło. Tylko niepotrzebnie męczyłem się w dzień z tym zmęczeniem, a teraz i tak nie mogę nawet na chwilę oka zmrużyć.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz