Perspektywa Vincenta
Po tej krótkiej rozmowie z Shane'em od razu udałem się do swojego pokoju. Byłem już wykończony tym dniem, a tym bardziej jego końcówką. Naprawdę nigdy do głowy by mi nie przyszło, że Dylan i Hailie wpadną na aż tak beznadziejny pomysł, którego skutki zapewnie odczują już rano. Z drugiej strony pretensje powinienem mieć także do samego siebie. To ja się zgodziłem na to całe ich wyjście i przecież mogłem bardziej się zainteresować tym, co ta trójka ma zamiar robić. A iż nawet się o to nie spytałem, to już moja wina. Z takimi właśnie myślami usnąłem.
Przebudziłem się, w sumie nie mam pojęcia, o której godzinie. Właściwie to głównie dlatego, że ktoś mnie obudził. A raczej nie ktoś, a Hailie, która lekko mną potrząsała i szeptała w kółko moje imię.
- Co się dzieje? - zapytałem, dość niechętnie otwierając oczy.
- Źle się czuję.
Ja też, dlatego chcę nadal spać.
- A pamiętasz, dlaczego tak jest?
- No tak, pamiętam, ale ja naprawdę się źle czuję, bo mnie głowa boli i nie wytrzymam już dłużej.
- Niedługo ci to przejdzie.
- No proszę cię, już chyba z trzy razy dzisiaj zwymiotowałam, a jest zaledwie siódma rano...
- To było tyle nie pić.
Hailie spojrzała się na mnie z zaskoczeniem i to dosłownie. Patrzyła się na mnie jakbym przed chwilą spadł z kosmosu. Przez dłuższą chwilę się nawet nie odezwała.
- Eee, Vince... Ty się dobrze czujesz?
Nie.
- Tak, ale jestem zmęczony, więc daj mi w spokoju spać.
- No ale ja naprawdę już nie wytrzymuję!
- Idź poszukać Willa.
- Nie ma go, a Dylan nadal śpi jak zabity.
- To pójdź do któregokolwiek z bliźniaków.
- A oni to nawet nie wiem, gdzie teraz są.
- A Eugenie?
- Przecież jest niedziela i nie pracuje dzisiaj.
Westchnąłem. Jak na złość nikogo innego nie ma. Ja po prostu chcę pójść spać i odpocząć. Aż tak wiele teraz wymagam od tego beznadziejnego świata?
- Naprawdę, Hailie, zostaw mnie. Znajdź kogokolwiek innego aniżeli mnie, bo ja potrzebuję pójść spać i ty mi to uniemożliwiasz. Z resztą nie dramatyzuj aż tak. Nic ci nie będzie. Było wcześniej pomyśleć o skutkach tego waszego pomysłu.
- Tylko tyle chcesz mi powiedzieć?
- To nawet nie jest początek tego, co mam zamiar ci przekazać. Później jeszcze sobie porozmawiamy.
- Myślałam, że mi chociaż pomożesz, a nie! Trudno, poczekam na Willa. Nie mam zamiaru czekać na twoją łaskę.
- I co, poskarżysz się mu?
- A żebyś wiedział!
- Ah tak? W takim razie mam nadzieję, że przy okazji mu wytłumaczysz, jak się w ogóle doprowadziłaś do takiego stanu.
- Wredny jesteś, wiesz?
- Już dość dawno zdążyłem zdać sobie z tego sprawę.
- A spie... Spadaj.
CZYTASZ
Z Innej Perspektywy | Vincent Monet
FanfictionZawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby się wydawać całkiem spokojne, lecz to tylko pozór. W ten piękny dzień doszło do dość tragicznego wyp...