Rozdział 60 - O urodzie porcelanowej lalki

800 39 109
                                    

Perspektywa Monty'ego

Trzy dni wcześniej

    Na początku ten dzień mijał tak jak zawsze. Obudziłem się, zjadłem śniadanie i wziąłem się do pracy. Naprawdę nic nadzwyczajnego.

    Akurat w tamtym momencie przebywałem w swoim ogrodzie. Była naprawdę ładna pogoda jak na koniec kwietnia, więc wypadałoby skorzystać z tej okazji. I odpoczywałem tak sobie gdzieś w cieniu, aż nagle zadzwonił mój telefon. No dosłownie miałem ochotę nim rzucić gdzieś prosto w krzaki, ale po chwili i tak go odebrałem. Jak się kilka sekund później okazało, dzwoniła gosposia moich ukochanych bratanków i bratanicy. No w sumie to takiego telefonu to się nie spodziewałem, a tego, czego miałem się zaraz dowiedzieć to tym bardziej.

    Ta nasza rozmowa potrwała kilka minut. I w taki oto sposób dowiedziałem się czegoś, czego jednak raczej nie powinienem się dowiedzieć. Czego takiego? Otóż tego, że prawie cztery miesiące temu Vincent próbował popełnić samobójstwo.

    Bladego pojęcia nie miałem, co ja mam zrobić z tym faktem. Ale naprawdę. Z kim ja mam o tym niby porozmawiać? Z nim samym, czy też z Camdenem?

    Odpowiedź o dziwo była prosta i logiczna. Zdecydowanie łatwiej i szybciej w tym momencie było mi polecieć na Wyspy Kanaryjskie, niż do Pensylwanii, więc tam się najpierw udam.

    Tak jak powiedziałem, tak i zrobiłem. Już następnego dnia po południu wylądowałem na Wyspach Kanaryjskich. Po zaledwie kilkudziesięciu minutach byłem już pod domem Blanche, która była zaskoczona moim przybyciem. No w sumie to zapomniałem ich poinformować o tym , że tu w ogóle dzisiaj przyjeżdżam, ale okej.

    Niemalże natychmiast udałem się na poszukiwania mojego brata. Zastałem go tam, gdzie zwykle, czyli w jego pokoju. Wszedłem do środka, a on siedział na fotelu i czytał jakąś gazetę, ale gdy do niego podszedłem się na mnie spojrzał ze zdziwieniem.

     - Co ty tutaj robisz? - zapytał.

     - A no wiesz, przyjechałem cię odwiedzić.

     - Ta? Od kiedy ty niby mnie tak odwiedzasz bez powodu? Dobra gadaj, o co ci chodzi.

     - Musimy porozmawiać.

     - O czym? Jeśli ci chodzi o to, czy biorę te leki, to tak, biorę i nie słuchaj co mówi Blanche, bo ona ostatnio na złość mi robi.

     - Nie o to mi chodzi, ale to też jest ważne.

     - To o co?

    Westchnąłem.

     - Wiesz... Vince chciał popełnić samobójstwo.

     - CO?! - huknął i natychmiast zerwał się z tego fotela.

    Gówno, kurwa, gówno.

     - Nie no, ty sobie chyba żartujesz!

     - Nie. - powiedziałem, a ten znowu opadł na ten fotel.

     - Ja pierdole... Co ja mam teraz zrobić? Przecież to jest jakaś tragedia...

     - Posłuchaj, Cam. Musisz z nim o tym pogadać. A im wszystkim powiedzieć prawdę i to jak najszybciej. Miałeś to zrobić już prawie dwa tygodnie temu.

     - Ale jak ja mam im o tym powiedzieć, no kurwa, Monty, jak?!

     - Normalnie. Masz tydzień i albo zrobisz to sam, albo to ja im o tym powiem. Nie możemy ich dalej okłamywać.

     - Masz rację... - westchnął. - Powiem im o tym za kilka dni.

     - No mam nadzieję.

    Spędziłem tam jeszcze kilka godzin, a nazajutrz spowrotem wróciłem do domu. I ja wcale nie żartowałem. Jak on im nie powie, to ja to naprawdę zrobię.


Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz