Rozdział 68

11 1 0
                                    

5 Lat później.



W odległych zakątkach kosmosu samotny statek wyskoczył z nadprzestrzeni nad planetą Breshing. Planeta była zielona i miała oceany, które tworzyły przepiękny krajobraz. Pilot wyznaczył współrzędne małej bazy na planecie i udał się do wyznaczonego celu.


Frachtowiec wylądował pięć mil od bazy. Po opuszczeniu rampy ukazał się mężczyzna w płaszczu z laską w ręce. Rozejrzał się po lesie . Następnie obrał cel na obóz.


Trzy mile dalej postać zatrzymała się i spojrzała w niebo. Zobaczyła dwóch ludzi w mandaloriańskich zbrojach, którzy lecieli w jej stronę . Po wylądowaniu wycelowali w swoje blastery w przybysza z odległych gwiazd.

-Co cię tu sprowadza intruzie? - zapytał jeden z nich. tajemnicza persona podniosła rękę i machnęła dwoma palcami w powietrzu przed nimi. Żołnierze opuścili broń i kazali mu iść za sobą, prowadząc go do bazy .

Po kilku minutach dotarli do celu . Gość zobaczył rzędy dużych namiotów, w których znajdowali się Mandalorianie , albo wewnątrz, albo obok nich. Żołnierze prowadzili go dalej podczas gdy pozostali rzucali mu dziwne spojrzenia zastanawiając się kim jest ten tajemniczy człowiek i dlaczego dwóch Mandalorian prowadzi go do głównego namiotu na końcu. Gdy dotarli na miejsce, otworzyli namiot, pozwalając przybyszowi przejść. Po wejściu do środka zobaczył młodszego mężczyznę w mandaloriańskiej zbroi, który siedział na dywanie w pozycji medytacyjnej. Miał czarne włosy, niewielki zarost i bliznę biegnącą wzdłuż twarzy.

-A więc tak kończą upadli - powiedział zakapturzony . Młodszy mężczyzna otworzył oczy i spojrzał w górę.

-Wydawało mi się, że coś jest nie tak, kiedy pojawiłeś się na mojej planecie. Otacza cię ciemna aura. Takiej, jakiej dawno nie czułem - wstał - Kim jesteś?

-Nie znasz mnie, ale ja wiem, kim jesteś......Caedusie Ordo

Caedus zwęził oczy i spojrzał na swoich dwóch żołnierzy.

-Byłbym wdzięczny, gdybyś uwolnił moich żołnierzy z twojej sztuczki umysłowej. - poprosił. Zamaskowany zaśmiał się i machnął dwoma palcami w powietrzu. Dwaj żołnierze zostali uwolnieni z transu . Spojrzeli na siebie nie wiedząc co się dzieje.

-Czyli znasz moje imię. Powiedz mi , dlaczego nie miałbym kazać moim ludziom zabić cię tam, gdzie stoisz. - Ordo spojrzał na niego z uśmiechem na twarzy.

-Bo oni zginą... -Zakapturzony rozłożył laskę, a z jej końca wysunął się czerwony miecz świetlny, który zszokował przywódcę.

Sith?! Myślałem , że wszyscy zginęli!. - doznał szoku lider klanu Ordo.

-Nie wszyscy zostali pokonani . Wolałbym nie zabijać nikogo z twojego Klanu. Przybyłem tu tylko po to, by złożyć ci propozycję - zamaskowany mężczyzna wyłączył swój miecz świetlny. Caedus spojrzał na swoich dwóch żołnierzy.

-Zostawcie nas - rozkazał. Żołnierze kiwnęli głowami . Następnie opuścili namiot. - Więc co to za propozycja, o której mówisz? - zapytał.

-Chcę dać ci szansę dla ciebie i twojego klanu.

-Jak?

-Pomagając ci w inwazji na Mandalore i przejęciu tronu, rzecz jasna.

- Niemożliwe. Mandalora jest zbyt dobrze strzeżona . wszystkie klany są gotowe bronić swojej ukochanej planety . Zwłaszcza... Klan Bridger.

-Tak, wiem o nich wszystko. Ich przywódca... Ezra Bridger jest tym , który cię pokonał - powiedział mężczyzna. Caedus warknął

-Tak, a potem Vader próbował mnie zabić. Miałem szczęście, że udało mi się przeżyć i uciec. Po upadku Imperium wróciłem tutaj.

-Więc się poddałeś i postanowiłeś zniknąć.

-Nie miałem wyboru! Przez ten przeklęty Klan inni stali się równie potężni jak oni. A Bridger... Ten skurwysyn... Stał się coraz silniejszy dzięki Mocy. Jest prawie nie do pokonania. Miałem szansę go złamać po tym, co zrobiłem jego żonie, Sabine Wren, ale jego gniew tylko go wzmocnił, a ja prawie zginąłem. Nie mogę go pokonać w ten sposób. Mój klan ma wielką siłę, ale jest nas mało . Nie przetrwalibyśmy długo w wojnie przeciwko wszystkim klanom na Mandalorze.

-Jest sposób, żebyśmy wygrali - rzekł zakapturzony , sprawiając, że Caedus spojrzał na niego. - Znam dobrze Ezrę Bridgera , jego mocne i słabe strony, a nawet więcej. Znam też sposób na zdobycie potężnych sojuszników i siły ognia. Twój klan jest teraz mały, ale z moją pomocą mogę sprawić, że będzie coraz liczniejszy i potężniejszy. Broń, statki i inne rzeczy zostaną przekazane tobie , abyś był gotowy do wojny. Zgładzimy wszystkich naszych wrogów jeden po drugim, zabijemy Bridgera wraz z jego klanem i razem przejmiemy Mandalore. Co ty na to? - mężczyzna przedstawił swój plan, wyciągając rękę. Caedus uśmiechnął się i uścisnął mu dłoń.

-Wszystko, aby w końcu zabić tego Jedi . Jak więc zdobędziemy tych potężnych sojuszników, o których mówisz? - zapytał Caedus. Mężczyzna zaśmiał się.

-Przyprowadziłem ze sobą kilku dodatkowych gości. - Stuknął w przycisk na swoim nadgarstku.

Wyszli na zewnątrz . Zobaczyli, że statek przybysza ląduje przed innymi namiotami. Obaj podeszli bliżej , gdy rampa się obniżyła, ukazując cztery mroczne postacie z czerwonymi mieczami świetlnymi. Caedus miał na twarzy złośliwy uśmieszek.

-Wkrótce zbierzemy więcej ludzi. A kiedy będziemy mieli armię, która może rywalizować z wszystkimi klanami, rozpocznie się wojna . Wielka krwawa wojna - powiedział zakapturzony. Caedus spojrzał na niego.

- Coraz bardziej mi się to podoba. Ale nadal nie powiedziałeś mi, kim jesteś i skąd wiesz tyle o Bridgerze? - zapytał . Tajemnicza postać uśmiechnęła się i lekko naciągnęła kaptur, odsłaniając twarz.

Powiedzmy, że jestem starym przyjacielem Ezry. I bardzo , ale to bardzo chce go ponownie zobaczyć. 

Mando & JediOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz