22. Szczęśliwego

951 100 4
                                    

31.12.2014

Pierwszy dzień w niemieckim Garmisch-Partenkirchen. Od wieczoru sprzed dwóch dni nie spuszczałem Krafta z oka ani na moment. Naprawdę boję się o niego, bo nie mam pojęcia, do czego Gregor może być zdolny. Całe szczęście Thomas to równy gość, ale co by się stało, gdyby powiedział innym? Wiem, że na razie Schlierenzauer trzyma nas w szachu. A my dajemy mu sobą pogrywać na jego planszy, według jego zasad. Jesteśmy w ciemnym dołku. Cokolwiek nie zrobimy, zawsze on będzie mieć z tego korzyść, a my niewątpliwie mnóstwo przykrości. Nie możemy przecież tak cały czas grać zgodnie z jego zasadami. Mnie tam nie obchodzi, co sobie ludzie pomyślą. Mam ich głęboko gdzieś, ale inaczej jest ze Stefanem. On bardzo się boi ujawnienia. Nie wiem nawet, czy on do końca potrafi zaakceptować siebie. Na pewno w jakimś tam stopniu wstydzi się tego, kim jest, ale czy słusznie? Boli mnie to. Nieustannie. Przecież jestem prawie pewien, że gdyby ktoś spytał się Stefana, czy jestem jego chłopakiem, on odpowiedziałby, że nie. Ta prawda bolała mnie za każdym razem, gdy o tym myślałem. Wiem jednak, że on ma swoje powody. Boi się. Może słusznie? Może to on myśli racjonalnie, a ja jestem niepoważny. Szkoda, że w życiu nic nie jest takie proste, jak się wydaje.

-Dobra...- zaczął Stefan, gdy weszliśmy do naszego nowego pokoju i zamknęliśmy drzwi. Spojrzałem na niego z zaciekawieniem.- Michi musimy pogadać. Widzę, jak ty się zachowujesz. Myślę, że wiesz o czymś, o czym ja nie wiem. Co się dzieje?- Tutaj podszedł do mnie na nieznaczną odległość. Spuściłem głowę i usiadłem na najbliższym łóżku, a on zajął miejsce koło mnie. Czekał w milczeniu na moją odpowiedź. No ale co ja miałem mu powiedzieć? Że Gregor grozi nam? Nie mogłem go tym niepokoić. Bardzo go kocham. Nie chcę, by on martwił się przed tak ważnymi dla nas konkursami.

-Nic.- odpowiedziałem wymijająco, ale Stefan przecież zna mnie zbyt długo, by nie wiedzieć, że to kłamstwo. Spojrzał na mnie smutnymi oczami. Możliwe, że domyślał się, o co chodzi, przecież nie jest głupi.

-To przez Gregora?- spytał cicho. Pokiwałem głową, przyglądając się jego reakcji. On tylko przymknął oczy, przygryzł dolną wargę i wtulił się w moje ramię. Pogładziłem jego ciemne włosy i złożyłem na czole pocałunek.- Michi on ma rację... Jestem słaby... Ja naprawdę nie wiem, co mam robić.- Teraz spojrzał na mnie. Oczy miał lekko napuchnięte, a gdzieś w ich końcikach majaczyła pojedyncza łza.- Michi... ja się go boję. Boję się, do czego on się może posunąć.- Słona kropelka spłynęła po jego policzku. Objąłem go mocno. Nie mogłem powiedzieć, by się nie martwił, że już niebawem wszystko będzie dobrze, bo oszukiwałbym i siebie i jego. Ja również nie miałem zielonego pojęcia, co mamy zrobić. Czekać? Ale na co? Aż Gregor jeszcze bardziej owinie nas sobie wokół palca?

***

-Wynająłem salę, będzie wszystko, co potrzebne do dobrej zabawy. Oczywiście muzyka i dużo wódki, jakieś tam petardy o północy. Mamy blisko do hotelu, zaledwie jedną ulicę, więc nie powinniście się pogubić tak jak ostatnio. Mam nadzieję, że nikogo nie zabraknie.- Taką nowinę w sylwestrowe popołudnie Freitag ogłaszał wszystkim w hotelu. Oczywiście nie było osoby, która nie byłaby chętna na imprezę u Richarda i to jeszcze taką sylwestrową z prawdziwego zdarzenia.

-Michi, czy tylko ja jestem takim idiotą, że wolę ten sylwester spędzić w domu?- usłyszałem głos Krafta.- Ale ty idź, jeśli chcesz.- stwierdził szybko.- Nie będę cię przecież zatrzymywał.

-Jak ty się nigdzie nie wybierasz, to ja też.- stwierdziłem stanowczo, wchodząc razem z nim do naszego pokoju. Co prawda miałem ochotę na dobry kieliszek wódki w świetnym towarzytwie, a może nawet dwa, by choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć. Jednak wolałem mieć wszystko pod kontrolą, niż później żałować chwili dobrej zabawy z alkoholem.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz