68. Nie budź

630 64 18
                                    

Zasnąłem natychmiast, gdy tylko się położyłem. Byłem wykończony po tych wszystkich zakupach, a moje myśli dziękowały nieustannie Manuelowi, bez którego zdecydowanie nie dałbym rady. Obudziłem się późno. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo się wyspałem. Uśmiechnąłem się, gdy koło mojego ucha usłyszałem szept Stefana.

-Dzień dobry kochanie.- poczułem na policzku delikatny, ale długi i soczysty pocałunek. Krafti obejmował mój brzuch, przytulając mnie do siebie. Odwróciłem się w jego stronę.

-Dzień dobry.- podniosłem się lekko, by zrównać się z jego głową, którą miał opartą na ręce, po czym złączyłem nasze usta w pocałunek. Dopiero po chwili zauważyłem, że Stefan jest już ubrany, co znaczyło, że wstał jakiś czas temu. Uśmiechnął się i podniósł z łóżka. Wiodłem spojrzeniem za nim. Wziął ze stolika wcześniej przygotowaną tackę z jakimś jedzeniem i wrócił na łóżko koło mnie. W tym czasie zdążyłem już usiąść po turecku.

-Śniadanie do łóżka.- oznajmił najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony Stefan, kładąc tacę na kołdrze pomiędzy nami. Znajdowała się na niej jeszcze ciepła owsianka z napisem ,,kocham cię" utworzonym z rodzynek. Obok jajko sadzone w kształcie serca. Do tego koktajl truskawkowy z dwoma rurkami. Posłałem mojemu ukochanemu promienny uśmiech, który on natychmiast odwzajemnił. Chciałem wziąć łyżkę, by zacząć śniadanie, lecz on mnie uprzedził. Nabrał owsianki i skierował ją ku moim ustom.

-Otwórz buzię.- wyszczerzył zęby.

-Stefan...- zaśmiałem się, gdy on wpakował mi łyżkę pełną gorącej papki do ust. Połowa owsianki znalazła się na moim policzku. Krafti przysunął się ciut bliżej i delikatnym ruchem palca wytarł ją z mojej twarzy. W tym czasie dotknąłem jego dłoni, przytrzymując ją.

-Kochanie wiesz, że to nasze pierwsze walentynki, prawda?- uśmiechnął się. Pokiwałem głową, całując wierzch jego dłoni. - Dlatego musimy jakoś utrwalić to wydarzenie.- stwierdził, wyciągając z kieszeni spodni telefon. Bez uprzedzenia zrobił mi zdjęcie, po czym cyknął fotkę naszemu śniadaniu i na końcu nam obu. Zaśmiałem się, kręcąc głową. Też sobie wymyślił.

***

Tego dnia rynek, na który udaliśmy się najpierw, był pełen ludzi. Wszędzie było mnóstwo obściskujących się par, kolorowych serduszek czy sprzedawców róż. Szliśmy w niewielkim oddaleniu od siebie, choć powstrzymywaliśmy się od trzymania za ręce. Mimo tego, że Stefan nie powiedział jeszcze dzisiaj, byśmy nie okazywali uczuć w miejscu publicznym, bo wszędzie mogą nas rozpoznać, to doskonale wiedziałem, że tak właśnie myśli, a nie odzywa się tylko ze względu na wyjątkowość tego dnia. Ubraliśmy się zwyczajnie. Pod kurtkami mieliśmy bluzki, w których chodzimy zawsze. Ja wziąłem moją żółtą koszulkę z ananasem i choć nie przepadam za nią, jak na złość nigdzie nie umiałem znaleźć innej czystej. Mimo wszystko, gdy patrzyłem na twarz Stefana, wydawał mi się bardziej wyjątkowy niż zazwyczaj. Na jego policzkach malował się rumieniec, a usta nieustannie upiększał uśmiech. Co chwila spoglądał w moją stronę i dostrzegając mój wzrok, jeszcze bardziej się rumienił i szerzej uśmiechał. Wyglądał wtedy naprawdę uroczo.

Nagle na końcu uliczki, w którą weszliśmy, zauważyłem sprzedawcę dużych balonów napełnionych helem w kształcie serc. Uśmiechnąłem się i podbiegłem do niego, prosząc o jeden, po czym wręczyłem balonik lekko zdezorientowanemu Stefanowi. On zarumienił się jeszcze bardziej, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy zobaczył napis na moim podarunku ,,Jesteś dla mnie wszystkim".

***

Chwilę później szliśmy już opustoszałą ulicą prowadzeni przez Stefana. Wokół słychać było tylko wiatr zginający pobliskie gałęzie drzew. Śnieg skrzypiał pod naciskiem naszych kroków. Miałem nieodłączne wrażenie, że zgubiliśmy się, ale Krafti wyglądał na pewnego siebie, krocząc przez zasypane śniegiem i pewnie dawno nieodśnieżane chodniki.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz