21. Nie oddam

998 99 5
                                    

Radość, radość i jeszcze raz radość. A powodów do radości cała masa. Przecież tego dnia odnieśliśmy piękne, wspólne zwycięstwo. Obydwoje cieszyliśmy się ze wspaniałego podium tak samo. Ja równie cieszyłem się z wygranej Stefana, co on z mojego drugiego miejsca. Właśnie dla takich konkursów i takich chwil warto jest skakać. Warto żyć. Warto kochać.

***

Mała imprezka w gronie drużyny również zasługuje na alkohol, ale razem z Kraftem stwierdziliśmy jednomyślnie, że jedna butelka wódki w zupełności wystarczy. Thomas zaprosił nas do siebie do pokoju. Gdy weszliśmy do pomieszczenia, koledzy z drużyny powitali nas wystrzałem szampana. Gazowany trunek wyleciał w powietrze, oblewając nas obu. Obecny był cały skład austriacki, w tym Gregor, którego się nie spodziewałem. Pierwszy szampan w całości udekorował podłogę, ściany i sufit pokoju, ale nasi koledzy mieli drugiego w zanadrzu. Wznieśliśmy toast za kolejne tak wspaniałe skoki i wysokie miejsca, po czym zaczęliśmy najzwyczajniejszą rozmowę. Wszyscy byliśmy już bardzo zmęczeni po dzisiejszym konkursie, więc na dziką zabawę po prostu nie mieliśmy ani siły, ani ochoty.

W połowie spotkania Fettner stwierdził, że idzie rozprostować nogi i zaraz wraca, więc razem z Koflerem opuścili pokój. W pomieszczeniu zostaliśmy tylko ja, Stefan, Thomas, Manuel i Gregor. Przez chwilę od wyjścia chłopaków zapanowała cisza, na którą tylko czekał jeden z nas.

-To musi być dla was wspaniałe zwycięstwo, prawda?- zaczął Schlierenzauer, patrząc w moją i Krafta stronę z lekkim uśmieszkiem na ustach.

Czy tylko ja miałem złe przeczucia? Zresztą za każdym razem, gdy na niego patrzyłem, moje myśli kreowały okropne historie. Co on w ogóle miał na myśli? Chyba reszta osób w pokoju również nie zrozumiała jego wypowiedzi, bo wszyscy patrzyliśmy na niego pytającymi spojrzeniami.

-Bo wiecie...- ciągnął dalej.- ... To na pewno znacznie pogłębi wasze uczucie...

Wytrzeszczyłem oczy. Do czego ten dupek zmierza? Kątem oka zerknąłem na Thomasa, który jako jedyny w tym pokoju był nie w temacie. Spojrzeniem uchwyciłem również pobladłą lekko twarz Stefana. Gregor wyraźnie nie chciał odpuścić.

-No Michael nie udawaj, że nie cieszysz się z wygranej swojego chłopaka.

Ta wypowiedź była chyba dość jednoznaczna. Nie było tu się już czego domyślać. Diethart musiałby być totalnym idiotą, żeby nie połapać się w temacie, a tak owym na pewno nie jest. Serce zabiło mi trochę mocniej. Nie patrzyłem w stronę Thomasa, póki sam się nie odezwał.

-Czekaj, czekaj...- zwrócił się do Schlierenzauera.- Chcesz nam powiedzieć, że Michi i Krafti są razem?- Tutaj spojrzał na nas. Ja również zwróciłem na niego swój wzrok, ale Stefan tylko zacisnął mocno powieki, próbując tym samym usunąć zaistniały problem. Oczywiście nie mogło mu się to udać.

-A nie wiedziałeś?- Gregor udał zdumienie, a nawet pewnego rodzaju oburzenie.- Jak mogliście nie powiedzieć prawdy swojemu koledze z drużyny? A może on nie chce przebywać z takimi ludźmi?

-Hej, hej, hej, spokojnie... Kto mówi, że nie chcę przebywać z nimi?- Tym razem to Diethart zarumienił się. Nie wyglądał na zmieszanego. Na jego twarzy jednak pojawiło się lekkie poczucie winy.- Jestem w pełni tolerancyjny.- Zarzekł natychmiast.- Nie mam nic do takich ludzi, po prostu wolałbym wiedzieć, czy to prawda.

-A nawet jeśli, to po co mają wszyscy o tym wiedzieć?- w naszej obronie stanął Popinger. Ukradkiem posłałem mu pełny wdzięczności uśmiech.

-A ty Poppi wiedziałeś? Czy tylko ja byłem o niczym niepoinformowany?- Thomas spojrzał na nas, w dalszym ciągu milczących, z lekkim wyrzutem.

-Widocznie.- Gregorowi chyba było bardzo do śmiechu. Przecież jasne było, że od początku chciał wywołać jakąś sensację.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz