32. Dlaczego?

761 82 8
                                    

Siedziałem na podłodze, nie wiem dokładnie jak długo. Wpatrywałem się w te pare zdać. Przeczytałem je wielokrotnie, lecz nie umiałem znaleźć jakiegoś innego, możliwego znaczenia. To niemożliwe... Po prostu niemożliwe...

Po dość długim czasie przewróciłem kartkę w nadziei, że tam znajdę coś, co uspokoi mnie. Cokolwiek... Choćby ,,żartowałem" albo ,,Byłem pijany, jak to pisałem" ,,To nie była prawda". Niestety im dalej wgłębiałem się w sapisane strony, tym bardziej chciało mi się płakać.

,,Chciałem pogadać z Gregorem. Każde słowo wypowiedziane przez niego napełniało mnie jakimś dziwym spokojem. Czemu tak się dzieje?"

,,Jestem okropny... Ale mam pewne obawy, że to coś więcej. Że czuję coś więcej do Gregora."

,,Jestem potworem... Dziś zaprosił mnie na noc. Muszę przyznać, że to była najpiękniejsza noc w moim życiu. Kiedy on dotknął mojego policzka..."

Dalej już nie dałem rady czytać. Moje serce krwawiło. Czemu on to zrobił? Czy jemu naprawdę na nim zależy? Czemu Gregor...

Spojrzałem jeszcze raz na tą stronę. Z oczu poleciała mi pierwsza łza, która opadła na słowa ,, (...) a jego usta..."  Wyrwałem tę kartkę, zgniotłem w kulkę i rzuciłem gdzieś w stronę kosza. Zakryłem oczy w dłoniach. Płakałem. W mojej głowie trwała zacięta bitwa, w której przegrywałem. ,,Wszystko będzie dobrze" te słowa Stefana, które wypowiedział do mnie jeszcze niedawno z prowizoryczną miłością, krążyły po moich myślach. Nic nie jest dobrze. Teraz siedzisz zapewne z Gregorem jak co noc. Spędzasz czas z tym przeklętym szczęściarzem. To on może patrzyć teraz w twoje piękne, czarne oczy... nie ja. Chciałbym cię mieć przy sobie. Dotknąć, przytulić, pocałować... I nie puścić już nigdy. Ale nie... Ja siedzę tutaj na podłodze sam i jedyne co mi pozostało, to łykanie słonych łez, spływających mi po policzkach. A ty... Ty jesteś z nim. Sam tego chcesz. Z własnej woli przychodzisz tam co wieczór. A on w końcu ma to, czego rządał... Twoje słodkie usta... Czemu... Proszę, odpowiedz mi tylko dlaczego? Dlaczego zostawiasz mnie tutaj... Oszukujesz... Kłamiesz... Ranisz...

Wrzuciłem notes z powrotem do plecaka i przeszedłem wzdłuż pokoju. Z całej siły kopnąłem w najbliższą ścianę i uderzyłem w nią pięściami. Oparłem o nią czoło i przegryzłem dolną wargę. Cały drżałem. Nie mogłem, nie chciałem pogodzić się z faktem, że to wszystko jest prawdą... Przecież to niemożliwe... Ja przecież tak bardzo go kocham.

***

Nie poszedłem na trening. Zostałem w pokoju. Nie myślałem. Moja głowa była pusta, a serce jakby już nic nie czuło. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyłem w biały sufit, leżąc na łóżku. Na moich policzkach widniały ślady po łzach, które zdążyły już wyschnąć.

Usłyszałem trzask otwierania drzwi i ponowny, towarzyszący ich zamykaniu. Zwróciłem spojrzenie w tamtą stronę. Do pokoju wszedł Kraft uśmiechnięty od ucha do ucha. Czemu ten piękny uśmiech, kiedyś napełniający mój brzuch tysiącem motyli, teraz wywoływał same nieprzyjemne uczucia?

-Co tam?- Rzucił niedbale i ruszył ku swoim rzeczom. Nie odpowiedziałem. Przyglądałem się jego ruchom, jakbym zobaczył zjawę, albo kosmitę. Podświadomie bałem się, że każda sekunda przyglądania się mu może być tą ostatnią.- Wszystko w porządku?- Odwrócił się w moją stronę z lekko zmarszczonym czołem.

-W najlepszym.- Odpowiedziałem sucho i wstałem, by przygotować się do konkursu.

Stefan patrzył na mnie, nie odrywając wzroku od moich wciąż trzęsących się rąk. Gdy pod wpływem ogromnych emocji, które wciąż napierały na mnie z wielką siłą, zrzuciłem z wieszaków wszystkie moje ubrania, biorąc jedną kurtkę, on podszedł do mnie i chwycił za obie dłonie. Spojrzałem na jego oczy, które bacznie mi się przyglądały. Moje ręce w dalszym ciągu drżały. Poczułem ciepło dotyku dłoni Krafta na moim policzku.

Kraftboeck- miłość w skocznym świecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz